Spotify

Spotify na boku dogaduje się z artystami, a ja płacę za Apple Music, by obejrzeć jeden dokument. To jakiś absurd

Konrad Kozłowski

Pozytywnie zakręcony gadżeciarz, maniak seriali ro...

Reklama

Co knuje Spotify? Wytwórnie powiedziałyby, że nic dobrego, ale przecież firma działa we własnym interesie, a 12-letnia obecność na rynku nie może iść na marne. Tymczasem z karty pobrano mi 20 zł, bo miałem ochotę na jeden dokument i wywiad dostępne tylko w Apple Music. Do czego dążymy?

Rynek muzyczny nie wygląda tak źle, jak rynek wideo. Większościowe udziały przypadają zaledwie trzem podmiotom, z którymi współpracują właściciele platform streamingowych, zapewniając użytkownikom niemałe zasoby za dość skromne pieniądze. Wybierając subskrypcję w Spotify, Tidal czy Apple Music decydujemy się w dużej mierze na taką samą ofertę, oczywiście z drobnymi różnicami. Oczywiste jest, że każdy z graczy będzie starać się skusić słuchaczy czymś ekstra. Czymś, czego nie znajdziemy u konkurencji. Taki trend staje się coraz bardziej popularny i nie ma usługi, która nie decydowałaby się na taką strategię. Musimy do tego przywyknąć, bo wcześniej czy później może spotkać każdego z was sytuacja, na którą natrafiłem wczorajszego popołudnia.

Reklama


Zespół Greta Van Fleet ogłosił w nocy premierę nowego krążka, "Anthem of The Peaceful Army", który zadebiutuje 19 października. Polubiłem chłopaków już jakiś czas temu, bo - nie da się tego ukryć - przypominają mi zespoły z lat 70. i 80., a rockowe brzmienie z tamtego okresu po prosu ubóstwiam. Przeglądając profil zespołu na Twitterze, zauważyłem linki do ciekawych materiałów: mini-dokumentu oraz specjalnej wersji pierwszego singla z nowej płyty pt. "When the Curtain Falls" (wersja akustyczna). Link prowadził do zasobów Apple Music, gdzie od dawna czekają na mnie inne treści do nadrobienia. Mało kto chyba nawet zdaje sobie sprawę, jak szeroki i wszechstronny jest katalog wideo w Apple Music czy Tidalu (warto sprawdzić). Pomimo tego, że jestem użytkownikiem Spotify i Tidala, po dłuższym namyśle wykupiłem kolejną usługę muzyczną, zapowiadając sobie, że na przestrzeni następnego miesiąca nadrobię wszystkie zaległości, których można posłuchać i obejrzeć w Apple Music. Ciekawe, czy mi się to uda...

Tymczasem intrygujące informacje docierają do nas na temat wspominanego Spotify. Okazuje się bowiem, że szwedzka firma od jakiegoś czasu bezpośrednio współpracuje z niezależnymi artystami. Kontrakty mają nie być lukratywne, ale zapewniają wypłatę z góry w kwotach od kilkudziesięciu do kilkuset tysięcy dolarów. Gdy w mackach Warnera, Sony i Universala znajduje się około 80% rynku muzycznego, takie działania mogą mieć poważne konsekwencje. Spotify pozostawia bowiem w rękach artystów prawa do muzyki i zapewnia większe zyski, gdyż nie muszą się nimi dzielić z nikim więcej. Co więcej, umowy te wcale nie są na wyłączność, więc wykonawcy mogą bez przeszkód pojawić się w ofercie innych platform streamingowych, jak Apple Music czy Tidal.


Daniel Ek, CEO Spotify, w pewien sposób odniósł się do takich sytuacji w lipcu tego roku, przy okazji ogłoszenia wyników finansowych. Zaznaczył, że Spotify nie jest i nie będzie wytwórnią muzyczną, nie posiada i nie jest zainteresowane posiadaniem praw do żadnej muzyki. Nie wiemy jednak z kim konkretnie wspomniane umowy zostały podpisane, na jaki okres i na jakie dokładnie kwoty. Mimo to, trzej giganci mają prawa do bycia zaniepokojonym - widząc szansę dla siebie, kolejni artyści mogą zdecydować się na podobny krok. Czy w pewnym momencie rozsadzi to rynek muzyczny od środka? Z łatwością można sobie wyobrazić w podobnej roli firmę Apple, która w pocie czoła pracuje nad własnymi serialami, które zasilą ofertę usługi VOD. Byłoby to nie w smak wytwórniom, z którymi Apple żyło raz lepiej, raz gorzej, ale każdy na sam koniec myśli o sobie, prawda?

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama