Spotify

Mam sposób na lepsze odkrywanie nowej muzyki. Choć trafiłem na to przypadkiem

Konrad Kozłowski

Pozytywnie zakręcony gadżeciarz, maniak seriali ro...

21

Kocham muzykę. Uwielbiam odkrywać nową muzykę, ale - paradoksalnie - im większy wybór mamy, tym bardziej zamykamy się na to, co nowe i ograniczamy się do tego, co lubimy. A przynajmniej tak to często wygląda z mojej perspektywy. Chcąc uniknąć niejako straty czasu na poszukiwanie czegoś nowego, co MOŻE mi się spodobać, włączam odtwarzanie tego co JUŻ mi się podoba. To wprawia w dobry nastrój, poprawia humor, pozwala na chwilę oderwać się od innych zajęć, ewentualnych problemów. Z czasem znane i lubiane utwory przejadają się i musimy od nich po prostu odpocząć. Można wtedy wrócić do czegoś innego, ale wolałbym poznać coś, z czym jeszcze nie miałem do czynienia. I teraz chyba wiem, jak te nowe utwory i zespoły znajdę.

Stosunkowo niedawno Spotify ogłosiło redesign aplikacji mobilnej. Zmiany w największym stopniu dotknęły użytkowników bez aktywnej subskrypcji, korzystających z darmowej wersji usługi, choć w ostatnim czasie zaszło sporo zmian w aplikacji Spotify i to jak najbardziej na plus. Zmniejszono ograniczenia i wprowadzono wygodniejsze zarządzanie biblioteką oraz docieranie do nowych treści. Pamiętacie zapewne, że w przypadku darmowej wersji Spotify niemożliwe jest odtwarzanie utworów na żądanie. Usługa przypomina wtedy odrobinę radio, ale nie tylko tematyczne, lecz dostosowane do oczekiwań słuchacza. Już teraz Spotify zna mój gust na tyle, by podsuwać mi naprawdę niezłe rekomendacje, lecz im dłużej korzystam ze Spotify, tym bardziej odnoszę wrażenie, że bańka w której jestem, staje się coraz mniejsza. Poza tym, gdy usłyszę dwa lub trzy nowe utwory, które mi nie przypadły do gustu, od razu sięgam po znane kawałki z ulubionych playlist.

Jak odkrywać nową muzykę? Chyba najlepiej utworzyć nowe konto...

Podczas testów darmowego Spotify utworzyłem zupełnie nowe konto w aplikacji mobilnej - cały proces przebiega tak szybko, że zanim się spostrzegłem, już mogłem wskazać (minimum) piątkę ulubionych artystów, by Spotify mogło określić mój gust. Wyboru dokonałem szybko i przeszedłem do ekranu głównego aplikacji. Ten wypełniany jest playlistami specjalnie przygotowanymi dla mnie - przodują tam utwory zespołów, które wskazałem wcześniej, ale nie brakuje innych, wykonujących podobną muzykę. Opis jednej z playlist przykuł mój wzrok i rozpocząłem odtwarzanie. Kilka pierwszych kawałków było klasykami, więc od samego początku byłem zadowolony. Gdy nadszedł czas na nieznane mi utwory skuteczność Spotify określiłbym na około 70% - a mówiąc prościej 7 na 10 proponowanych utworów naprawdę mi się spodobała. Od razu dodałem je do nowej playlisty i zaznaczałem serduszkiem, by dać do zrozumienia algorytmom, że oczekuję więcej czegoś takiego.

W chwilach zwątpienia, jak zawsze, zapragnąłem posłuchać pewniaków. Mimo, iż możliwe jest wybranie konkretnego albumu, to i tak nie odsłuchamy go od początku do końca, gdyż domyślnie włączona jest funkcja odtwarzania losowego. Oprócz tego, lista odtwarzania wypełniana jest innymi kawałkami, dlatego o skupieniu się dokładnie na tym, czego nam potrzeba, jest raczej niemożliwe. Zrezygnowany wybrałem inną sugerowaną playlistę z ekranu głównego. Taka sytuacja zachodziła kilkukrotnie, aż przywykłem do odkrywania nowych kawałków, pomijania tych nie działających na mnie, a playlista z (moimi) nowościami rosła.

Jednocześnie postanowiłem też sprawdzić jak skuteczny jest tryb oszczędzania transferu, który w przypadku braku subskrypcji Spotify, może okazać się kluczowy. Nie ma bowiem możliwości zapisania w trybie offline czegokolwiek - jesteśmy skazani na streaming. Niektórzy operatorzy oferują nielimitowany transfer w ramach jednorazowej opłaty, większość posiada bardzo pokaźne paczki - czy to w ofertach na kartę czy abonament. Zapowiadane było zredukowanie ilości przesyłanych danych o 75%. Taki rezultat jest możliwy do osiągnięcia, ale niestety kosztem jakości muzyki - gdy robimy to dość cicho i na zwykłych/tańszych słuchawkach raczej nie dosłyszmy różnicy. Przy podkręceniu głośności i lepszych słuchawkach (nausznych) sytuacja staje się mało przyjemna, bo kompresja jest zbyt duża. i występuje wiele zniekształceń dźwięków.

Nieco przypadkiem, testując nową wersję (darmowego) Spotify na urządzeniach mobilnych przekonałem się, że pewne ograniczenia mogą być pozytywne w skutkach. Jeśli nie mogę odtworzyć dokładnie tego, czego chcę posłuchać, Spotify zasugeruje coś innego, ale: a) zgodnego z ogólnym opisem mojego gustu b) nie tak dopasowanego, jak na właściwym koncie z kilkuletnim stażem. Szukacie czegoś nowego? Może też spróbujcie tej metody?

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu