Jeśli podobało Wam się kultowe już It Takes Two, to Split Fiction pokochacie błyskawicznie.

Dobrych gier z lokalnym trybem kooperacji jest na rynku jak na lekarstwo. Z czystym sumieniem mógłbym polecić w zasadzie jedynie A way out i It Takes Two, bo spełniają większość wymagań, jakie stawiam przed produkcjami tego gatunku. Do tego grona dołącza teraz Split Fiction – gra twórców wspomnianego It Takes Two, która sprawiła mi więcej frajdy, niż growe hity wysokiego kalibru z ostatnich miesięcy. Zapraszam Was w podróż do umysłów dwóch ambitnych pisarek.
Split Fiction – między sci-fi a fantasy
Mawiają, że w dzisiejszych czasach nie ma nic prostszego, niż wydanie własnej książki – mają ją celebryci, influencerzy czy użytkowniczki Wattpada, piszące amatorskie fanfiki. W świecie bohaterek Split Fiction – Mio i Zoe – tak łatwo jednak nie jest. Dwie rezolutne kobiety o odmiennych stylach i charakterach (science fiction i fantasy) – nadziei szukają w firmie technologicznej, która oferuje pomocy w wydaniu książki. Żeby efekt był jak najlepszy, początkujący pisarze podłączani są do maszyny, wyciągającej pomysły na fabułę wprost z wyobraźni autorów.
W wyniku niepożądanych wydarzeń bohaterki doprowadzają do nietypowego incydentu, który sprawia, że zostają uwięzione we własnych wizjach artystycznych. Jedynym sposobem na powrót do rzeczywistości jest znalezienie gliczy i dostanie się do jądra tajemniczej maszyny – Mio i Zoe nie zdają sobie jednak sprawy, że „pomocna” korporacja ma wobec ich niecne plany.
W Split Fiction ogranicza Cię tylko wyobraźnia
Split Fiction to kooperacyjna zręcznościówka, która mieszka kilka gatunków i perspektyw. W głównej mierze będziemy obserwować świat zza pleców bohaterek na podzielonym ekranie, ale żeby nie było zbyt nudno, twórcy od czasu do czasu wprowadzają sekwencje dwuwymiarowe, pierwszoosobowe, a nawet… odwrócone – w sensie do góry nogami.
W grze naprzemiennie poruszać będziemy się między świtami z sci-fi i fantasy, ale szczerze trudno powiedzieć mi, który z nich podobał mi się bardziej. Każda z rzeczywistości ma bowiem swoje elementy charakterystyczne i nieco odmienne podejście do mechaniki.
W futurystycznym sci-fi więcej jest dynamicznej akcji, strzelania, pościgów i zagadek logicznych. W poziomach fantasy czeka na nas więcej elementów eksploracji – choć nie nastawiajcie się na wiele, bo to w najlepszym wypadku quasi półotwarte lokacje – bardziej narracyjnego podejścia do rozgrywki i zamiany w baśniowe stwory, a zatem wszystko to, czego możemy spodziewać się po tym gatunku.
Zarówno jednak w jednym jak i w drugim przypadku mamy do czynienia z prowadzeniem gracza za rączkę przez oskryptowane lokacje, ale nie traktujcie tego jako wadę – wręcz przeciwnie. Taki zabieg pozwala na utrzymanie odpowiedniego tempa rozrywki i nadanie mu bardziej filmowego klimatu, co w przypadku niezobowiązujących gier dla dwóch graczy jest wręcz wskazane, by osoby różniące się doświadczeniem w grach mogły konsumować treści na mniej więcej równym poziomie.
Nie oznacza to, że Split Fiction stawia na rozgrywkę banalną. Gra wielokrotnie zaskoczyła mnie pomysłowością, a także częstą zmianą formatu. W jednej chwili rozwiązujmy zagadki logiczne w wielowymiarowych platformach, by chwilę później wcielić się w rolę ninja szatkującego wrogów między pędzącymi samochodami w areotunelu rozciągniętym nad cyberpunkowym miastem, by na koniec w stylu Donkey Konga uciekać przez średniowieczne miasteczko przed rozjuszonym tłumem ogrów. Split Fiction jest więc niebanalne i kreatywne, choć nierzadko twórcy czerpią inspirację z innych gier bądź dzieł kultury – wprawne oko wychwyci między innymi nawiązania do Assassin’s Creed, Diuny czy Tronu.
Jakby tego było mało, od czasu do czasu gra przenosi nas do poziomów dodatkowych, czyli najdalszych zakamarków wyobraźni pisarek. Tam twórcy już totalnie dali się ponieść szalonym pomysłom do tego stopnia, że wcielać będziemy się nawet w rolę… parówek. Nie chce zdradzać Wam dalszych szczegółów, ale wierzcie mi, że Split Fiction bywa momentami naprawdę pokręcone.
Co-op niemalże idealny
Bohaterki Split Fiction to dwa różne charaktery z odmiennym zestawem umiejętności. Mio Hudson to wycofana realistka, która mimo introwertycznych skłonności nie boi się stanąć do walki wręcz. Zoe Foster to zaś jej zupełne przeciwieństwo – optymistyczna i empatyczna dusza towarzystwa z głową w chmurach, która w swoich światach dryfuje w powietrzu w ciele baśniowej wróżki – możecie więc grając z drugą połówką, znajomym czy rodzeństwem wybrać bohaterów na podstawie swoich charakterów.
Split Fiction to gra kooperacyjna pełną gębą, więc nie zabraknie to wspólnych sesji quick time event, walk z bossami, podziału ról (na przykład na kierowcę i strzelca) czy zadań wymagających wykorzystania indywidualnych mocy bohaterek w odpowiedniej kolejności, by przejść do następnej lokacji. Mechanizmy te są dobrze przemyślane i sprawiają dużo frajdy, dając poczucie odpowiedzialności, sprawczości i wpływu na postęp gry – żaden z graczy nie powinien poczuć się mniej ważny. Co więcej, można zaprosić druga osobę do gry niezależenie od platformy (crossplay na PS, Xbox i PC) zupełnie za darmo – wystarczy, że jedna osoba posiada kopię.
Na dodatek gra pomimo kolorowej oprawy przemyca często dwuznaczne żarty, czy nieoczywiste odwołania do problemów dorosłego życia więc bawić dobrze będą się zarówno nastolatkowie, jak i nieco starsi użytkownicy. Obraz ten uzupełnia wspomniane przeskakiwanie między gatunkami – growymi i literackimi – dzięki czemu każdy znajdzie tu coś dla siebie, niezależnie od preferencji. Ten zamierzony uniwersalizm obok lekkiego humoru, dynamicznej rozgrywki i niesztampowego podejścia do projektowania poziomów stanowi największą zaletę Split Fiction. W nagłówku widzicie jednak, że użyłem stwierdzenia „niemalże idealny”. Dlaczego? Cóż, bo Split Fiction boryka się z kilkoma problemami technicznymi.
Split Fiction ma kilka niedoróbek, ale nie wpływają mocno na efekt końcowy
Na wstępie zaznaczę, że mankamenty, o których za chwilę przeczytacie, są prawdopodobnie wynikiem wczesnej wersji gry, udostępnionej mi przed premierą do testów. Dziennikarska rzetelność nie pozwala mi jednak pominąć technicznych błędów, które napotkałem w trakcie kilkunastogodzinnej przygody ze Split Fiction. Zacznijmy od tego, że w trakcie odtwarzania przerywników filmowych dźwięk pojawiał się z opóźnieniem i działo się to notorycznie w pierwszym rozdziale – czasem samoczynnie, czasem po zrobieniu zrzutu ekranu, co dość mocno mnie zaskoczyło.
Wspomniane zrzuty ekranu na konsoli potrafiły grę całkowicie ukatrupić – to znaczy zaciąć w taki sposób, że trzeba było załadować ją od nowa i choć nie były to przypadki częste, to warto mieć to na uwadze. Momentami zdarzało się też, że gra niepoprawnie rejestrowała wciśniecie przycisku, jednak to także były zjawiska marginalne. W ogólnym rozrachunku Split Fiction utrzymuje dobrą płynność rozgrywki i nie notuje spadków klatek w dynamicznych momentach, choć zaobserwowałem przypadki niepoprawnego rysowania tekstur, które po prostu się rozmywały – zwłaszcza w trakcie tych feralnych przerywników filmowych.
Podsumowanie
Split Fiction bez cienia wątpliwości ląduje w moim TOP 3 gier kooperacyjnych. To fantastyczna – dosłownie i w przenośni – przygoda, pełna dynamicznej rozgrywki, pomysłowych lokacji, zróżnicowanych misji, kreatywnego podejścia do zagadek, przyjemnego humoru, popkulturowych smaczków i dobrego wyważenia sekwencji wymagających współpracy obu graczy.
Hazelight Studios wzięło wszystko to, co zadziałało w It Takes Two, dokładając do tego masę dobrych rozwiązań, które sprawiają, że kolejne godziny ze Split Fiction w dobrym towarzystwie mijają błyskawicznie.
- Pomysłowe lokacje
- Zróżnicowane misje
- Dynamiczna rozgrywka pełna akcji
- Dobrze przemyślane sekwencje kooperacyjne
- Drobne błędy techniczne
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu