SpaceX w piątek, 6 sierpnia, wreszcie złożył w całość największą wyprodukowaną do tej pory rakietę na świecie. Pierwszy człon SuperHeavy wraz ze statkiem Starship mierzy około 120 metrów i wkrótce zabierze nas na Księżyć, a docelowo nawet na Marsa.
SpaceX Starship: Największa rakieta świata złożona po raz pierwszy, kiedy poleci w kosmos?
SpaceX robi pokazówkę, ale do lotu droga daleka
Od kilku tygodni prace w Starbase w Teksasie znacznie przyśpieszyły. SpaceX ściąga do swojej bazy wszystkich wolnych pracowników, którzy mają pomagać przy budowie statku Starship oraz boostera (pierwszego członu rakiety) - Super Heavy. Zwieńczeniem tych prac było skompletowanie całej rakiety na stanowisku startowym w dniu wczorajszym. SpaceX Starship gościł jednak na szczycie Super Heavy tylko nieco ponad godzinę, po czym został ściągnięty i wrócił do hali gdzie będą prowadzone nad nim dalsze prace.
Wygląda więc na to, że SpaceX chciało przede wszystkim zrobić ładne zdjęcia i ustanowić rekord najwyższej rakiety świata, który od wczoraj wynosi 120 metrów. O 10 metrów więcej niż Saturn V, który zabrał Amerykanów na powierzchnię Księżyca. Start nie był możliwy z kilku względów, a najważniejszy z nich to brak zgody Federalnej Agencji Lotnictwa, która nadal sprawdza czy loty orbitalne z Boca Chica nie wpłyną negatywnie na środowisko. Jeśli FAA będzie miało jakieś uwagi to na test Starshipa możemy poczekać jeszcze kilka dobrych miesięcy.
Technicznie Starship też nie jest gotowy
Problemy formalne to jednak nie jedyna przeszkoda przed lotem orbitalnym. Po pierwsze Booster 4, który ma wynieść statek nazwany "Ship 20" na orbitę nie został jeszcze przetestowany. SpaceX musi sprawdzić szczelność zbiorników, napełnić je paliwem oraz co najważniejsze przetestować silniki. W rakiecie nośnej Super Heavy zamontowano ich aż 29 (docelowo będzie 33), do każdego jest oczywiście doprowadzone paliwo, a razem generują ciąg zawstydzający nawet Saturna V. W rakiecie brakuje też osłon termicznych na silnikach.
Sprawdź też: SpaceX Dragon
Podobne testy musi przejść Ship 20, który jako pierwszy ma już zamontowane 6 silników, 3 do pracy w atmosferze i 3 zoptymalizowane do pracy w próżni (z szerszym dzwonem). Ship 20 będzie też wyposażony w komplet płytek, które mają ochronić go podczas wejścia w atmosferę po swoim orbitalnym locie. Co prawda plany zakładają, że pierwszy lot skończy się w oceanie, ale SpaceX z pewnością będzie chciało sprawdzić jak statek zachowuje się podczas wejścia w atmosferę i czy możliwe będzie lądowanie. Na 99% firma podejmie próbę posadzenia Ship 20 na wodzie pionowo, tak jak miało to miejsce w przypadku SN11 i jego lotu na 10 km.
Ostatnie dwie rzeczy, których brakuje do orbitalnego lotu to dodatkowe zbiorniki z paliwem, które pozwolą na zatankowanie rakiety przed lotem oraz ramie podtrzymujące statek tuż przed startem. Wiele wskazuje zatem na to, że na testowy lot poczekamy jeszcze przynajmniej kilka tygodni.
Nie oznacza to jednak, że SpaceX zwolni tempo, prace w bazie trwają w najlepsze, planowana jest budowa kolejnego, jeszcze większego hangaru, w którym składane będą następne rakiety. Trwają też prace nad zaadaptowaniem statku Starship do transportu ładunku na orbitę. W ostatnim czasie pojawił się szczyt rakiety z otworem, ale Elon Musk stwierdził, że nadal nie wiedzą jaką wielkość będzie on miał finalnie. Przestrzeń ładunkowa ma jednak wynieść aż 1000 m^3 co może pozwolić na wyniesienie na orbitę nawet 400 satelitów Starlink za jednym zamachem. W najbliższych latach czekają nas dosłownie wielkie rzeczy.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu