Felietony

Sony zanotowało bardzo poważne straty. Czy nowy CEO wyciągnie firmę z kryzysu?

Grzegorz Marczak
Sony zanotowało bardzo poważne straty. Czy nowy CEO wyciągnie firmę z kryzysu?
Reklama

Autorem poniższego tekstu jest Maciej Sikorski Sony opublikowało raport podsumowujący poprzedni rok finansowy. Zaprezentowane dane z pewnością nie ...


Autorem poniższego tekstu jest Maciej Sikorski

Reklama

Sony opublikowało raport podsumowujący poprzedni rok finansowy. Zaprezentowane dane z pewnością nie wprawiły akcjonariuszy w zachwyt i dobry humor – straty japońskiej korporacji okazały się rekordowe i wyniosły aż 5,7 mld dolarów. Co prawda, były one niższe, niż wynikało to z wcześniejszych prognoz azjatyckiego giganta, ale nie powstrzymało to niektórych obserwatorów rynku przed snuciem czarnych scenariuszy dla firmy. Czy Sony ma szansę szybko stanąć na nogi i wrócić do dawnej kondycji? Nowy CEO japońskiego producenta - Kazuo Hirai – twierdzi, że wystarczy na to rok.

Zapewne nikogo nie trzeba przekonywać, iż w Sony od kilku lat nie dzieje się dobrze – firma po raz kolejny zakończyła rok finansowy na minusie, a podejmowane przez decydentów programy naprawcze przynoszą połowiczne sukcesy lub nie przynoszą ich wcale. Ostatnią deską ratunku korporacji ma być wspomniany już Kazuo Hirai, który objął stanowisko prezesa i dyrektora generalnego Sony zaledwie kilka tygodni temu, zastępując tym samym Walijczyka Howarda Stringera. Część ekspertów twierdzi, iż było to słuszne posunięcie, a nowy CEO udowodnił już, iż jest wart wypłacanych mu pieniędzy. Inni przekonują, że problemem firmy nie był jej szef, lecz niewłaściwy model biznesowy Sony.

Bez wdawania się w dyskusje, co jest faktycznym problemem Sony, przynajmniej jedna rzecz jest pewna – poczynając od roku 2005 kapitalizacja firmy spadła o 60%. W tym samym czasie kapitalizacja Samsunga wzrosła dwukrotnie (Apple osiągnęło pod tym względem taki skok, że lepiej nie wspominać o nim głośno, by nie upokarzać innych firm). Japoński producent szykował się do strat już czwarty rok z rzędu. Jeszcze w pierwszej połowie kwietnia (Hirai przejął stery korporacji 1 kwietnia bieżącego roku) azjatycki koncern poinformował, że straty za rok finansowy 2011 będą większe, niż wcześniej prognozowano. Z początkowo przewidywanych 2,7 mld dolarów zrobiło się nagle 6,4 mld dolarów. Co było przyczyną tak miażdżącego wzrostu opisywanego wskaźnika?


Opóźnienia technologiczne, niewłaściwa struktura firmy i niemożność konkurowania z innymi producentami to tylko część odpowiedzi na to pytanie. Korporacja zderzyła się także ze splotem bardzo niekorzystnych zjawisk, na które nie miała wpływu. Kryzys finansowy poważnie wstrząsnął firmą, jen uległ umocnieniu, a to dla firmy stawiającej przede wszystkim na eksport stanowiło nie lada problem, poważnie obniżający jej konkurencyjność na globalnym rynku. Katastrofalne w skutkach okazały się także zeszłoroczne trzęsienie ziemi w Japonii i będąca jego skutkiem fala tsunami oraz niespotykanych rozmiarów powódź w Tajlandii. W wyniku tych klęsk żywiołowych Sony utraciło sporą część mocy wytwórczych: niektóre zakłady przestały istnieć, inne wymagały poważnych remontów, a sprzęt zgromadzony w magazynach został zniszczony. Na wzrost strat wpływ miały także zaległe podatki.

Okazało się, że korporacja nie może po raz kolejny odłożyć w czasie uregulowania zaległych podatków na rzecz Stanów Zjednoczonych. A mowa tu o bardzo poważnej sumie - 3,6 mld dolarów. Co prawda, w tym ostatnim przypadku Sony postanowiło posłużyć się umiejętnościami swych księgowych, by nie skomplikować poważnie sytuacji finansowej firmy i udobruchać akcjonariuszy, ale spadków na giełdzie i tak nie udało się uniknąć. Inwestorzy domagają się zmian i to zakrojonych na szeroką skalę. Ważne także, by szybko przyniosły one efekty. Jak na owe zadania zamierza odpowiedzieć japońska korporacja?

Przede wszystkim ma dojść do kolejnych masowych zwolnień. Plan restrukturyzacji przewiduje, iż do końca bieżącego roku z pracą w Sony pożegna się 10 000 pracowników (stanowi to aż 6% obecnego stanu personalnego korporacji). Zwolnienia nie ograniczą się do rynku japońskiego – mają mieć globalny zasięg. Pojawiła się także informacja, iż dla złagodzenia negatywnego wydźwięku tych działań wśród pracowników firma zażąda od siedmiu dyrektorów (w tym Howarda Stringera) zwrotu wypłaconych im premii rocznych. Zwolnienia to jednak stanowczo za mało – te mógł z powodzeniem kontynuować poprzedni CEO. W tym przypadku potrzebne są zakrojone na szeroką skalę działania naprawcze usprawniające funkcjonowanie giganta. Kazuo Hirai ma jednak plan.

Reklama

Nowy szef Sony nie znalazł się na tym stanowisku przypadkowo. Od dawna jest on związany z japońską firmą, a przez kilka ostatnich lat pełnił funkcję głowy Sony Computer Entertainment. To dzięki niemu oddział ten znów zaczął przynosić zyski. W połączeniu z odpowiednim wykształceniem, doświadczeniem i nieszablonowym podejściem do biznesu umożliwiło to Japończykowi zastąpienie Stringera. Hirai zapowiedział zaraz po przejęciu władzy, że firma skoncentruje się na rynku gier, sektorze urządzeń mobilnych oraz aparatach fotograficznych. Sony planuje także przeprowadzić poważne zmiany w swym sztandarowym oddziale odpowiedzialnym za produkcję telewizorów.

W ciągu ostatnich 10 lat oddział TV przyniósł Sony straty na poziomie 10 mld dolarów (w listopadzie 2011 roku firma prognozowała, iż oddział TV wygeneruje do końca roku finansowego aż 2,2 mld dolarów strat). Receptą na ten problem ma być m.in. poważne ograniczenie oferty w zakresie odbiorników telewizyjnych – liczba modeli ma się zmniejszyć o 40%. Korporacja planuje także wprowadzenie na rynek kolejnych produktów i usług – zwłaszcza serwisów przyciągających nowych użytkowników. Póki co brzmi to dość enigmatycznie, ale warto poczekać, by przekonać się, co szykuje japoński koncern.

Reklama


Kolejnym krokiem na drodze do odbudowania dawnej pozycji firmy ma być zmiana modelu biznesowego. Nowy będzie w znacznym stopniu przypominał ten, stosowany dzisiaj przez Apple. A to oznacza m.in. sprzedaż znacznej części aktywów (dla niektórych oddziałów i zakładów produkcyjnych już dziś poszukuje się nowych właścicieli) i przekazanie niektórych etapów produkcji podwykonawcom. Według zapowiedzi, usprawnieniu ulegnie współpraca między poszczególnymi gałęziami Sony (dziś japoński moloch działa w bardzo wielu, często poważnie od siebie oddalonych sferach biznesu), co poskutkuje zmniejszeniem wydatków i lepszym przepływem informacji.

Co ciekawe, na rynku pojawiły się nawet propozycje sugerujące, by Sony połączyło swe siły z Nintendo. Ta ostatnia firma zakończyła ubiegły rok finansowy ze stratą blisko 460 mln dolarów (najgorszy wynik na przestrzeni kilkudziesięciu ostatnich lat). Oprócz mocnego jena i skutkami trzęsienia ziemi, Nintendo zmaga się także z innym problemem – szybkim rozwojem smartfonów, które odbierają klientów producentowi konsol. Jego silna pozycja na rynku póki co nie jest zagrożona, ale warto już dziś zastanowić się nad przyszłością korporacji. Atutami producenta jest wysokiej klasy oprogramowanie oraz grupa doskonałych inżynierów. Alians z Sony i wykorzystanie tych atutów podobno przyniosłyby profity obu firmom. Problem polega jednak na tym, że do transakcji raczej nie dojdzie, ponieważ zablokują go organy antymonopolowe.

Plotki i dyskusje tego typu należy jednak odstawić na bok i skupić się na faktach i fachowych prognozach. A te wskazują, iż przeprowadzenie dogłębnej restrukturyzacji (jej koszt ma wynieść 1 miliard dolarów) może przywrócić Sony dawne siły witalne. Kazuo Hirai zapowiedział dość odważnie, że bieżący rok firma zakończy z zyskiem na poziomie kilkuset milionów dolarów. Ciekawe, czy zapowiedzi te znajdą pokrycie w rzeczywistości…?

Dane: SlashGear, Onliner, Reuters, Astera.
Grafika: 1,2,3

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama