Świat

Solarbox, czyli prąd z budki telefonicznej

Maciej Sikorski
Solarbox, czyli prąd z budki telefonicznej
8

Skojarzenia z Londynem? Dla niektórych Czytelników pewnie miejsce pracy i dom, ale chodzi mi raczej o te standardowe: piętrowe autobusy, określona architektura, czerwone budki telefoniczne. Te ostatnie chyba nie spełniają już swojej roli - niewiele osób z nich korzysta. Ususwać nie wypada, bo to czę...

Skojarzenia z Londynem? Dla niektórych Czytelników pewnie miejsce pracy i dom, ale chodzi mi raczej o te standardowe: piętrowe autobusy, określona architektura, czerwone budki telefoniczne. Te ostatnie chyba nie spełniają już swojej roli - niewiele osób z nich korzysta. Ususwać nie wypada, bo to część miejskiej tradycji, z utrzymaniem też trudno, bo kto będzie za to płacił. Inna opcja? Podrasować budki i uczynić je przydatnymi.

Pamiętacie projekt Soofa? Pisałem o nim kilka miesięcy temu, mowa o ławce wpisującej się w ideę inteligentnego miasta. Produkt ma być wyposażony w panel solarny (umożliwia ładowanie sprzętu mobilnego), będzie też pełnił rolę stacji pomiarowej. Ciekawy pomysł łączący stare z nowym. Podobnie jest z rozwiązaniem, o którym wspominałem we wstępie. Stoi za nim startup Solarbox, który chce zamienić stare budki telefoniczne w punkty umożliwiające ładowanie urządzeń elektronicznych.

Nowe budki mają być wyposażone w panele solarne oraz instalację, która pozwoli użytkownikowi naładować sprzęt - dostępne będą różne końcówki ładowarek, więc większość modeli powinna zostać doładowana. Do tego wyświetlacze, które mają sprawić, że biznes nie będzie dotowany przez miasto. Na ekranach mają się pojawiać reklamy - osoba ładująca smartfon nie musi za to płacić, ale obejrzy reklamę i każdy powinien wyjść na swoje. Przynajmniej tak to wygląda w teorii. Co z praktyką?

Na razie trudno powiedzieć. Projekt dopiero wystartował ustawiono jedną budkę, ale wkrótce pojawią się kolejne. Twórcy mają na to środki, ponieważ ich projekt wygrał konkurs organizowany przez miasto. Ważne, by z czasem okazało się, że nie były to pieniądze wyrzucone w błoto. To będzie zależało od zainteresowania udzielanego budkom przez londyńczyków i przyjezdnych. Jeśli w ich świadomości zakorzeni się idea solarboxów, to pewnie będą z nich korzystać. A to przyciągnie reklamodawców. Biznes zadziała, ludzie zyskają miejsce do podładowania akumulatorów, stare budki znów staną się użyteczne.

Pojawia się oczywisćie pewna wątpliwość: czy ktoś faktycznie będzie z tego korzystał? Soofa to ławka, można na niej usiąść i odpoczywać nawet przez kilka godzin - w tym czasie faktycznie da się naładować baterię smartfonu. Z budką jest inaczej: kto będzie przy niej stał, by naładować telefon? Warto w tym miejscu zaznaczyć, że w założeniu nie jest to produkt do pełnego naładowania akumulatora wyczyszczonego do cna z energii. Korzystać mają z niego np. ludzie, którzy czekają na autobus i wiedzą, że zaraz może im paść telefon. Urządzenie podepnie też turysta, któremu zaraz padnie smartfon oraz człowiek, który czeka na spóźnionych znajomych. To ma być krótkotrwały strzał energetyczny dla sprzętu. Czasem jest on naprawdę potrzebny. Zapewne wielu z Was miało okazję się o tym przekonać.

Projekty typu Soofa i Solarbox to dobry punkt wyjścia do dyskusji o dostępie do energii elektrycznej/Internetu w przestrzeni publicznej. Dzisiaj nie potrzebujemy już budek telefonicznych, ale gniazdka są mile widziane. Każdy ma telefon/smartfon, nie brakuje też innych urządzeń wymagających częstego ładowania. Przestrzeń miejska nie nadąża często za zmianami technologicznymi, które przez ludzi przyjmowane są bardzo szybko. Miejmy nadzieję, że to się zacznie zmieniać.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

energiaSmartfonlondyn