Technologie

Solar Impulse 2 nad Pacyfikiem - człowiek łamie kolejną barierę

Maciej Sikorski
Solar Impulse 2 nad Pacyfikiem - człowiek łamie kolejną barierę

Kilka miesięcy temu, w dniu prezentacji Apple Watch, pisałem, że na Biskim Wschodzie dzieje się coś znacznie ważniejszego - z Abu Dhabi wystartował sa...

Kilka miesięcy temu, w dniu prezentacji Apple Watch, pisałem, że na Biskim Wschodzie dzieje się coś znacznie ważniejszego - z Abu Dhabi wystartował samolot Solar Impulse 2. Maszyna zasilana jest energią pochodzącą z promieni słonecznych i ma za zadanie pokonać trasę dookoła globu. Wczoraj rozpoczął się najdłuższy etap tej wyprawy: pilot spędzi ponad 120 godzin nad Pacyfikiem.

Projektowi Solar Impulse przyglądałem się już w roku 2013, ale to realizowana obecnie misja przykuwa uwagę świata. Samolot ważący zaledwie 2,5 tony, wyposażony w 70-metrowe skrzydła pokryte ogniwami słonecznymi powinien w ciągu 5 miesięcy przebyć trasę ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich do Omanu. Oczywiście nie w linii prostej - po drodze ma okrążyć Ziemię... Trasę podzielono na 12 etapów, wczoraj rozpoczął się ten najtrudniejszy: maszyna wystartowała z Chin, by po ponad 120 godzinach dotrzeć na Hawaje. Przynajmniej takie są plany.

Jeśli uda się je zrealizować, to zostaną pobite dwa rekordy. Po pierwsze, będzie to najdłuższy lot samolotu napędzanego energią słoneczną (odcinek ma długość ponad 8 tysięcy km), po drugie, wyśrubowany zostanie rekord lotu samolotem bez przerwy - obecny wynosi mniej niż 70 godzin, podniesienie go do ponad 120 godzin będzie sporym wyczynem. Zadania podjął się André Borschberg, który nocą będzie mógł sobie ucinać 20-minutowe drzemki, sterowanie przejmie na siebie autopilot. Osoby niezorientowane w projekcie powinny wiedzieć, że szefem tego projektu i jednocześnie zmienikiem Borschberga w niektórych etapach jest Szwajcar Bertrand Piccard.

Fakt, że Solar Impulse 2 dotarł już z Bliskiego Wschodu do Chin jest godny odnotowania, to spore wydarzenie, które udowadnia, że można. Dotarcie na Hawaje, a stamtąd do Arizony będzie jeszcze większym osiągnięciem. Chociaż rozpoczęcie etapu nad Pacyfikiem przekładano, głównie z powodu kiepskiej aury, to w końcu do niego doszło i ludzie na całym świecie mogą teraz obserwować wyczyn. Wystarczy wejść na stronę projektu lub skorzystać z mediów społecznościowych, które na bieżąco relacjonują lot. Wypada oczywiście trzymać kciuki - jeśli coś pójdzie nie tak, to Borschberg nie będzie miał zbyt dużego pola manewru.

Osoby komentujące projekt czasem podchodzą do niego krytycznie, podkreślają, że to nie ma większego sensu, bo wydajność tych technologii jest mizerna i przez długi czas nie ulegnie to zmianie. O ile w ogóle do tego dojdzie. Nie byłbym jednak takim pesymistą - przy okazji takich misji można nie tylko dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy, wprowadzić usprawnienia na różnych płaszczyznach, ale też zachęcić innych do działania. W awiacji nie nastąpi przełom z dnia na dzień, ale może zdobytą wiedzę uda się wykorzystać w innej sferze naszego życia? Do odważnych świat należy...

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu