Felietony

Żenadometr wywaliło poza skalę. Innymi słowy - polskie social media w formie

Krzysztof Rojek
Żenadometr wywaliło poza skalę. Innymi słowy - polskie social media w formie
Reklama

Każdy viralowo rozprzestrzeniający się mem (w tym wypadku - wpadka mBanku) bardzo szybko zostaje zabity przez "specjalistów od social media" którzy próbują pokazać, jaka to dana marka nie jest "na czasie". I zawsze w wyniku takich działań najśmieszniejszy nawet mem zamienia się w festiwal żenady.

Wszyscy przynajmniej raz byliśmy świadkami takiej sytuacji. W internecie wydarza się coś "dużego" - ktoś zalicza spektakularną wpadkę, gdzieś upowszechnia się jakiś mem bądź powiedzenie - i już chwilę później dziesiątki, jeżeli nie setki większych lub mniejszych fan-page'y na Facebooku publikuje swoje przeróbki związane z daną sytuacją. I pal sześć gdyby to były po prostu wariacje danego memu - po prostu najpewniej nie byłyby śmieszne. Nie. W tym wypadku najczęściej dany fenomen internetowy zostaje przerobiony, by służyć promocji marki i jest odarty ze wszystkiego, co było w nim jakkolwiek zabawne. W taki właśnie sposób zostaje nam zaserwowany istny festiwal żenady i firm, które usilnie próbują pokazać, jakie to one nie są "cool" i "na luzie".

Reklama

Tak właśnie dzieje się teraz z wpadką mBanku, tylko że tu żenada jest podkręcona do kwadratu

Przypadek mBanku jest o tyle specyficzny, że ich wpadka z powiadomieniami push jest niesamowicie łatwa do przerobienia. Jedyne co potrzebujesz to screen z telefonu i 3 minuty w jakimkolwiek programie do obróbki grafiki. Dlatego też za "real time marketing" wzięły się osoby, które pod żadnym pozorem się za niego brać nie powinny. Nie chcę tu jechać po konkretnych markach/firmach, te przedstawione poniżej są po prostu tymi, które miały nieszczęście pojawić się na moim feedzie. Na początku przypomnę - zaczęło się od takiego komunikatu ze strony mBanku:

Niby zwykły błąd, ale jako, że takie komunikaty trafiły do milionów Polaków, pokusa by ogrzać się przy ciepełku była ogromna. Jako pierwsze na sytuację zareagowało (chyba) Allegro i ich wersja jeszcze "jakoś" się broni.

Jeżeli ktoś widzi tu nawiązanie do "chcesz coś z Avonu", to może jeszcze uśmiechnąć się pod nosem. Potem niestety jednak pojawiły się kolejne inkarnacje tego "mema" i z każdym kolejnym poziom żenady rósł wykładniczo.

 

Oczywiście, z pewnością nie są to wszystkie "kwiatki" (jeżeli macie swoje - możecie dodawać w komentarzach). Paradoksalnie, na całej sytuacji najlepiej wyszedł... sam mBank. Specjaliści od social media pieją z zachwytu jak to genialnie poradził sobie z kryzysem zmieniając swoje logo na Facebooku i wypuszczając stosowne komunikaty, co oznacza, że właśnie odkryli starą jak świat regułę "jeżeli się z ciebie śmieją, śmiej się najgłośniej".

A co do wszystkich innych, z genialnymi pomysłami na real time marketing, to za każdym razem zadaję sobie pytanie - ile razy jeszcze będziemy musieli przerabiać ten schemat, zanim nauczą się, że ten sam żart opowiedziany 4 raz przestaje śmieszyć? Obawiam się, że odpowiedź na nie jest powszechnie znana.

W nieskończoność.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama