Snapchat i jego twórcy to jedne ze wschodzących gwiazd branży IT. Firma wyceniana jest na miliardy dolarów, założyciele znaleźli się na liście miliard...
Snapchat i jego twórcy to jedne ze wschodzących gwiazd branży IT. Firma wyceniana jest na miliardy dolarów, założyciele znaleźli się na liście miliarderów. Warto w tym miejscu podkreślić, że projekt jest dość młody, a ludzie za nim stojący mają po dwadzieścia kilka lat. W innej branży raczej nie byłoby to możliwe. Wracam do biznesu efemerycznych wiadomości, ponieważ pojawiły się doniesienia o nowym inwestorze. To chiński gigant Alibaba.
Wedle pogłosek, Alibaba zainwestuje 200 mln dolarów w Snapachata. Dużo? I tak, i nie. Dla chińskiego giganta nie jest to oszałamiająca suma - wystarczy rzucić okiem na ich roczne przychody, należy też pamiętać, że korporacja pozyskała naprawdę duże pieniądze z wejścia na amerykańską giełdę. Mogą zatem inwestować i robią to na dużą skalę. Dla Snapchata to już zdecydowanie większa suma, lecz też nie wywoła u twórców aplikacji drżenia rąk i bezsenności - Alibaba nie jest przecież pierwszą firmą, która wpompuje spore środki w ten startup.
Młoda firma może (i powinna) wykorzystać pieniądze na rozwój - to świeży biznes, który rozwija się dynamicznie, ale trudno nazwać go stabilnym. Testują różne sposoby zarabiania, budują globalną markę, ale mają konkurencję, która nie śpi i z pewnością nie można jeszcze mówić o pełnym sukcesie Snapchata i jego bezpiecznej pozycji. O ile w ogóle w biznesie można mówić o jakimś bezpieczeństwie. Tu sprawa jest jasna: szukają inwestorów i ich znajdują. A jaki interes w inwestycji ma Alibaba?
Do sprawy można podejść z dwóch stron. Możliwe, że chodzi po prostu o właściwe ulokowanie pieniędzy. Kiedyś w ten sam sposób inwestowano w Alibabę i później inwestorzy mogli się chwalić fenomenalnymi zyskami. Chińczycy mogą włożyć kilkaset milionów dolarów w Snapchata, by za kilka lat wyjąć kilka miliardów. Znana od lat zasada: pieniądz robi pieniądz. Możliwe jednak, że chodzi o coś więcej, o ekspansję na Zachodnie rynki. Przecież Snapchat może być doskonałym narzędziem umożliwiającym dotarcie do młodych Amerykanów czy Europejczyków z usługami, jakie oferuje Alibaba. Warto współpracować z firmą, która ma dostęp do kilkuset milionów potencjalnych klientów.
Jedna opcja nie wyklucza drugiej - jeżeli Alibaba nie zdoła wykorzystać Snapchata do ekspansji i okaże się, że nie jest to właściwa droga, to stratni pewnie nie będą - wrócimy do scenariusza ze sprzedażą udziałów. A jeżeli i to nie wypali, bo Snapchat okaże się bardzo nadmuchaną bańką, z której szybko zejdzie powietrze (być może z hukiem), to chińska korporacja nie upadnie. Ryzykują zatem relatywnie niewiele, a zyskać mogą całkiem sporo. Inwestycja naprawdę nie powinna dziwić.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu