Felietony

Smutne, ale prawdziwe. Angry Birds 2 pokazało jak wygląda rynek mobilnych gier

Paweł Winiarski
Smutne, ale prawdziwe. Angry Birds 2 pokazało jak wygląda rynek mobilnych gier
Reklama

20 milionów pobrań w tydzień. Pierwsze miejsce wśród najpopularniejszych gier na iPhona i iPada w ponad 100 krajach. Takim wynikiem może pochwalić się...

20 milionów pobrań w tydzień. Pierwsze miejsce wśród najpopularniejszych gier na iPhona i iPada w ponad 100 krajach. Takim wynikiem może pochwalić się Rovio Entertaiment przy okazji Angry Birds 2. Pierwszej odsłonie osiągnięcie tego wyniku zajęło 9 miesięcy. Kosmiczna liczba, szczególnie jeśli spojrzy się na czas, w jakim wynik ten został osiągnięty. Ja już nie mam wątpliwości - tak wygląda i będzie wyglądał rynek gier mobilnych.

Reklama

Free to play jest fajne tylko w nazwie. Prędzej czy później przychodzi bowiem moment, w którym albo musimy zapłacić by grać dalej, albo czekać na odnowienie się czasu, kryształków, monet - czegokolwiek, co pozwala bawić się dalej. Jedni implementują ten mechanizm lepiej, inni gorzej. Chyba nigdy nie zapomnę mobilnej wersji kultowego Dungeon Keepera od Electronic Arts. Sama gra była całkiem w porządku, ale czas, jaki trzeba było spędzić czekając na możliwość dalszej zabawy sprawił, że produkcja szybko wyleciała w mojego telefonu.

Angry Birds 2 w przeciwieństwie do większości poprzednich odsłon (jeśli dobrze pamiętam - oprócz Angry Birds Transformers) nie ma wersji płatnej i nie była udostępniana w wersji z reklamami. Gra jest darmowa, pozwala na zabawę od razu. W pewnym momencie należy jednak zaczekać 30 minut, by móc pograć dalej - lub kupić doładowanie. Kupuje się również między innymi karty z ptakami, co bywa o tyle kłopotliwe, że często bez zakupów zdecydowanie trudniej jest przejść konkretny etap. Morał? Chcesz się dobrze bawić - płać.

Oczywiście nie wierzę w to, że z 20 milionów pobrań uda się wyciągnąć pieniądze. Masa osób ściągnęła grę z ciekawości. Część z nich wyrzuci ją z braku cierpliwości, inni po prostu o niej zapomną. Sprawdzałem Angry Birds 2 i to pełnoprawna kontynuacja, a nie kolejna paczka poziomów różniąca się wyłącznie umiejscowieniem akcji. Okropnie tęsknię jednak za Angry Birdsami, w których etapy można było powtarzać w nieskończoność i nie miałbym najmniejszego problemu z wydaniem na ten tytuł nawet kilkudziesięciu złotych.

Ale nie od dziś wiadomo, że najlepiej zarabia się na grach darmowych, a ogromny sukces (póki co „pobraniowy”) Angry Birds 2 jasno pokazuje, że nie ma sensu bawić się w innego rodzaju modele biznesowe. Było już kilka fal gier f2p i nowa produkcja Rovio prawdopodobnie przyczyni się do kolejnej. A skoro taki sposób zarabiania świetnie się sprawdza, na mobilnym rynku będzie coraz mniej gier, za które będziemy mogli po prostu zapłacić i bawić się bez dodatkowych kosztów.

Lubię czasem pograć zarówno na telefonie, jak i na tablecie. Recenzowane przeze mnie niedawno polskie This War of Mine jest jednym z przykładów na to, że można zrobić świetną, dopracowaną produkcję, na którą warto wydać niemałe przecież pieniądze. A z drugiej strony w telefonach lądują przepakowane mikrotransakcjami Angry Birds 2. Niby to kompletnie inna grupa odbiorców, ale jakże mocno definiująca rynek mobilnych gier jako całość. Nie wiem jak Wy, ale ja wolę starą szkołę i przenośne konsole. Niby gry są dużo droższe, ale przynajmniej nikt nie wymusza na mnie jakichkolwiek opłat.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama