Felietony

Smartphonowe prostactwo

Grzegorz Marczak

Rocznik 74. Pasjonat nowych technologii, kibic wsz...

53

Tytuł dosadny, ale takie też mam przemyślenia odnośnie pewnego typu zachowań związanych ze smartphonami i ich używaniem w różnych miejscach. Zapędziliśmy się z tą technologią tak, że wydaje nam się, iż wolno nam wszystko i wszędzie, a tak nie jest. Kultura obowiązuje również tych, którzy korzysta...

Tytuł dosadny, ale takie też mam przemyślenia odnośnie pewnego typu zachowań związanych ze smartphonami i ich używaniem w różnych miejscach. Zapędziliśmy się z tą technologią tak, że wydaje nam się, iż wolno nam wszystko i wszędzie, a tak nie jest.

Kultura obowiązuje również tych, którzy korzystają ze smartphonów. Wiem, że dla niektórych posiadanie dobrego telefonu, to pewnego rodzaju nobilitacja społeczna, ale jak mawiał klasyk - "kultury trochę…kur..a".

Oto sytuacje, które mnie osobiście irytują najbardziej, sytuacje z telefonem w roli głównej:

Spotkanie

Spotykania twarzą w twarz bardzo sobie cenię ze względu na to, że jest to najbardziej efektywna moim zdaniem forma komunikacji. Ręce mi jednak opadają kiedy widzę, że mój rozmówca podczas spotkania nagle odbiera telefon przy mnie i zamiast szybko zakończyć rozmowę informując, że jest zajęty nagle wkręca się w dialog, który trwa i trwa. Patrzę się na takiego delikwenta i zastanawiam się czy wyjść czy też może przypomni sobie po co się spotkaliśmy. Jesteś człowieku na spotkaniu to nie odbieraj, wyślij automatyczną odpowiedź lub jeśli to ekstremalnie pilne załatw sprawę szybko. Inaczej wygląda to tak jakbyś olewał osobę, z którą się spotykasz.

W pociągu czy na poczcie

Wyciąga komórkę i krzyczy prawie tak aby każdy go usłyszał. Szczególnie ważne jest to, co ma to powiedzenia o kotach, zakupach czy też o przerysowanej sytuacji biznesowej. Wszystko po to aby… no właśnie po co? Jesteś w pociągu i musisz pogadać to zapraszamy na korytarz, pasażerowie z przedziału niekoniecznie muszą wiedzieć jakim jesteś zajebistym biznesmen czy też jak ostatnio balowałeś w nocy.

Spotkanie 2

Tym razem musi wysłać parę SMS-ów. To nic, że jego rozmówca cały czas coś mówi, przecież on musi, bo ma ważne sprawy. Po co się więc w takich sytuacjach umawiać na spotkania, na które się nie ma czasu? Najlepsi są jednak ci, co chowają się z telefonem poniżej wzroku rozmówcy. Nikt się bowiem po ich postawie nie domyśli, że właśnie coś klepią w telefon.

W kinie

- Siema! Na Filmie jestem!
- No zajebisty jest, z Kaśka sobie oglądamy
- Jutro wpadnę na browara
Kurtyna

Facebook w teatrze

To nic, że ekran rozświetla miejsce gdzie siedzisz. To nic, że w ten sposób pokazujesz wszystkim, że masz w dupie to, co się dzieje od pół godziny na scenie. Najważniejszy jest Facebook i napinanie super statusu znajomym, że jesteś na zajebistej sztuce - której właśnie nie oglądasz. Widziałem na własne oczy takiego delikwenta, na szczęście są jeszcze ludzie, którzy w takich sytuacjach zwracają obcym uwagę.

Na spotkaniu ze znajomymi

Tak nagle cię wszystko znudziło, że sobie zacząłeś sieć przeglądać. Inni piją piwo i się dobrze bawią, a ty jesteś ponad to. Jesteś królem onlinu - na fejsie masz 300 znajomych, którzy lajkują każdy twój wpis. Jest więc zabawniej niż w prawdziwym życiu, gdzie aby zainteresować innych swoją osobą, trzeba mieć naprawdę coś ciekawego do opisania. To nic, że przegapiłeś już 3 kolejki, a ludzie powoli wyłączyli cię z grona rozmówców. Statusik na fejsie to rzecz święta.

W toalecie w miejscu publicznym

Musisz! Po prostu musisz między kolejnymi stęknięciami poinformować swojego partnera biznesowego o tym jaki deal dopiąłeś. Stękasz więc i rozmawiasz przy okazji robiąc z siebie debila roku dla każdego kto słyszy z boku ten twój dialog, przerywany innymi odgłosami. Ten po drugiej stronie słuchawki też się pewnie zorientuje.

Debile na drodze

Zestaw głośnomówiący jest za drogi, a SMS-a wysłać trzeba - szczególnie kiedy jedziemy zakorkowanymi ulicami dużego miasta i blokujemy przy okazji cały pas ruchu. To nic, że za chwilę spowodujemy kolizję, najważniejsze jest wystukanie swojego na telefonie trzymanym czasem dwoma rękoma (bo przecież kupiliśmy sobie nowy duży smartphone). Ręce opadają jak się coś takiego widzi u mistrza kierownicy. Osobiście ostatnio widziałem kierowcę, który prowadził "łokciami" i klepał w telefon.

Nie będę tych wszystkich zachowań jakoś specjalnie podsumowywał, bo szczerze mówiąc nie wiem jak. Można by się usprawiedliwiać, mówiąc o wyjątkach i przypadkach, ale koniec końców często w takich sytuacjach wychodzi się po prostu na prostaka.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

hot