Felietony

Tęsknię za telefonami sprzed lat. Naszło mnie ostatnio na nostalgię

Jakub Szczęsny
Tęsknię za telefonami sprzed lat. Naszło mnie ostatnio na nostalgię

Czy pamiętasz, telefony komórkowe różniły się między sobą naprawdę wieloma rzeczami? Tak, to były czasy, kiedy w obecnym ich kształcie nie istniały jeszcze, a niektóre telefony aspirowały do bycia kombajnami multimedialnymi. Oczywiście każdy na swój sposób i... to było naprawdę piękne.

Kiedyś telefony komórkowe były różne od siebie. Każdy producent miał swój styl, swój OS (lub jego "feature-protezę"), swoje funkcje. Można było wybierać między klapką, suwakiem, klawiaturą QWERTY, dotykiem, a nawet obrotowym ekranem. Telefony miały różne kolory, kształty, rozmiary i różny zestaw akcesoriów.

Ja to pamiętam i tęsknię za tymi czasami. Dzisiaj mamy do czynienia z pewnym poziomem nudy, jeśli chodzi o smartfony. Większość z nich wygląda tak samo: duży prostokątny ekran dotykowy, kilka przycisków na bokach, aparat z tyłu i z przodu. Nie ma już takiej różnorodności, jak kiedyś. Nie ma już takiej innowacji, jak kiedyś. Nie ma już takiej zabawy, jak kiedyś. I jeżeli sądzicie, że znowu narzekam i przynudzam - to macie rację. Ale tak niestety to czuję.

Jeszcze te 6, 7 lat temu, gdy zaczynałem "na dobre" pisać o technologiach, działo się na rynku smartfonów znacznie więcej. Dzisiaj to właściwie opisanie specyfikacji, pierwszych wrażeń i... tyle. Opisanie nowego telefonu może potrwać około dwóch godzin - włącznie z zapoznaniem się z nim. Człowiek ma już w głowie większość obrazu o telefonie dzięki temu, że zna jego podstawowy system operacyjny (Android / iOS), a i różnice między kolejnymi generacjami wcale już nie są tak duże.

Pamiętam, jak byłem zachwycony moją Nokią N95, która miała wszystko, czego potrzebowałem. Miała duży wyświetlacz, klawiaturę numeryczną, "suwak", doskonały aparat z autofokusem i lampą błyskową, odtwarzacz MP3 i radio FM, głośniki stereo, wejście na słuchawki 3,5 mm, slot na karty pamięci microSD, moduł GPS i Wi-Fi. Była to prawdziwa maszyna do rozrywki i komunikacji. Mogłem z nią robić wszystko, co mi się podobało. Była to moja pierwsza miłość w świecie telefonów komórkowych.

Ale nie była jedyna. Były też inne modele, które robiły wrażenie na rynku. Jak np. Sony Ericsson k800i, który miał świetny aparat z funkcją Cyber-shot i lampą ksenonową. Albo Samsung D900, który był najcieńszym telefonem na świecie w tamtym czasie. Doskonale pamiętam także LG Chocolate, który miał dotykowe przyciski i czerwoną podświetlaną klawiaturę. (ten akurat miała moja siostra i bardzo sobie go chwaliła) Albo BlackBerry Pearl, który był jednym z pierwszych telefonów z klawiaturą QWERTY i dostępem do poczty elektronicznej.

Nie mogę jednak zapomnieć o innych naprawdę ciekawych telefonach, które pojawiłysię w tamtym czasie. Motorola Razr V3 - elegancki telefon z 2004 roku, który miał klapkę i cienką metalową obudowę. Był to jeden z pierwszych telefonów z kolorowym wyświetlaczem, aparatem fotograficznym i odtwarzaczem MP3. Miał też drugi wyświetlacz na zewnątrz klapy, który pokazywał godzinę i powiadomienia. I jest to idea, która przetrwała do dzisiaj - przecież implementuje się ją do obecnych składaków.

Jest też mój ulubiony Sony Ericsson W800 - pierwszy telefon z serii Walkman, który łączył funkcje telefonu i odtwarzacza muzyki. 512 MB pamięci, słuchawki stereo i dedykowany przycisk do uruchamiania odtwarzacza - to wszystko wtedy mocno imponowało. Był też też aparat fotograficzny z autofokusem i lampą błyskową.

Telefony nie zastępowały natomiast wszystkiego i doskonale o tym wiedziały firmy, które... przy okazji je produkowały. Były też inne urządzenia, które oferowały podobne możliwości. Jak np. odtwarzacze MP3 i MP4, które pozwalały cieszyć się muzyką i filmami zawsze i wszędzie. Miałem głównie odtwarzacze MP3, bo nie rozumiałem, jaką przyjemność można czerpać z oglądania filmów na malutkim ekranie LCD, a dodatkowo - nigdzie wtedy nie podróżowałem przez dłuższy czas.

Wtedy jeszcze niczym dziwnym nie były kamery i aparaty cyfrowe w domowych szufladach. Dziś są one rzadkością, bo to, czym dysponujemy w kieszeniach robi już przepiękne ujęcia. Wtedy nie było to jeszcze takie oczywiste i potrzebowaliśmy sprzętów dedykowanych właśnie takim zastosowaniom - ale przy znacznie lepszych parametrach.

Wspomniane przeze mnie urządzenia (ale i te, o których nie powiedziałem więcej) też miały coś w sobie. Były innowacyjne i ciekawe. Były funkcjonalne i użyteczne. Ale dawały nam one mnóstwo zabawy i były przyjemne w użytkowaniu. Nie były tak nudne i monotonne jak dzisiejsze smartfony, które zastąpiły je wszystkie.

Nie mówię, że smartfony są złe. Wręcz przeciwnie, są niesamowite i oferują wiele możliwości. Ale czasem tęsknię za tymi prostszymi czasami, kiedy telefony komórkowe były czymś więcej niż tylko narzędziem do pracy i kontaktu z innymi. Kiedy były czymś więcej niż tylko ekranem dotykowym z aplikacjami. Kiedy były czymś więcej niż "tylko" smartfonami. A może ja po prostu tęsknię za... czasami?

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu