Smartfony

Dalsze spowolnienia na rynku smartfonowym to już nie tylko groźba, ale i problem dla całej branży

Jakub Szczęsny
Dalsze spowolnienia na rynku smartfonowym to już nie tylko groźba, ale i problem dla całej branży
Reklama

Rynek wysycił się smartfonami - to słyszymy już od dawna. Problemem producentów inteligentnych telefonów komórkowych nie jest tylko fakt, iż trudniej jest już podbijać rynki, które powitały smartfony z otwartymi ramionami. Do tego dochodzi jeszcze to, że nie potrzebujemy już wymieniać swojego urządzenia mobilnego co roku. W przypadku flagowców wystarczą spokojnie dwa lata, zanim odczujemy realną potrzebę przesiadki.

Z taką intencją przesiadłem się choćby na iPhone'a, za którym nie pojadę z wywalonym do wierzchu jęzorem do Drezna, kiedy pojawi się tam "siódemka". Poczekam jeszcze rok i kupię 7S/8(?), kiedy 6S będzie już poważnie przestarzały. I co więcej, cieszy mnie fakt, że telefon przytrzyma cenę i sprzedając go wezmę za niego jeszcze całkiem dobre pieniądze, które zamortyzują mi kupno kolejnej generacji. Z takiego założenia wychodzę nie tylko ja, ale i gros innych konsumentów nowych technologii. Kupujemy telefon już nie na rok, ale na lata - i nie trzyma nas przy tym tylko umowa operatorska. Wszyscy kupują jak chcą - droższe telefony, tańsze, albo te średnie. Zaczynamy dochodzić do takiego momentu, w którym i średniaki mogą posłużyć naprawdę długo - w przypadku tańszych sprzętów z Androidem nie byłbym już taki hurraoptymistyczny. Wiemy jednak, że w Europie, w Ameryce Północnej oraz niektórych regionach Azji trudno będzie wykręcić zadowalające inwestorów cyferki i wszystko sprowadzi się do bitwy o wypracowane już kawałki tortu.

Reklama

Gartner publikuje kolejne prognozy na temat rynku smartfonowego i nie dziwi mnie fakt, iż przewiduje kolejne spowolnienie. Procent wzrostu ma być już jednocyfrowy, co dla niektórych będzie potwierdzeniem tzw. "post-mobile". Nie, ten rynek nie kończy się, on się tylko wysyca. To nic dziwnego, przecież nie będziemy smartfonów kupować na zapas i wtedy, gdy nie będziemy potrzebować już nic nowego. To przecież do niczego nie prowadzi.

Jakieś szanse na kolejne wzrosty?

Są jeszcze niekoniecznie dobrze zagospodarowane rynki na tym świecie. Spójrzmy tam, gdzie moglibyśmy nawet nie pomyśleć, że ludzie mogą chcieć kupić smartfona. Istnieją kraje, gdzie stosunek zwykłych komórek do smartfonów nie wskazuje na korzyść tych drugich i... to jest szansa dla producentów tańszych słuchawek. W Afryce jest jeszcze sporo krajów, gdzie można zdziałać cuda, o ile uda się sprzedać dobre i w miarę tanie propozycje. Podobnie z Indiami - tam również można sporo namieszać. To genialna szansa chociażby dla Nokii (która użyczy tylko marki), która - jak wskazywałem - zapewne nie pokusi się o szerszą konkurencję na rynkach już zagospodarowanych. Ale wraz z tanimi sprzętami może zaprowadzić rewolucję mobilną tam, gdzie jeszcze na dobre się nie zaczęła.

Zmierzch skutków mobilnej rewolucji to wbrew pozorom szansa również dla nas. Producenci będą musieli zachować swój status quo na rynku - dlatego każdy będzie szukać innowacji - pytanie tylko jak bardzo na siłę. Niewykluczone, że ceny sprzętu odrobinę spadną - przynajmniej w stosunku do jego możliwości. Czy dojdzie do przetasowania? Na to pytanie odpowiedź padnie za kilka lat, nie wymaga ono odpowiedzi już teraz. Huawei ma bardzo śmiałe plany, ale co z nich wyjdzie - nikt nie wie (ale ja im tam bardzo kibicuję). Co będzie po smartfonach? Również ciężko powiedzieć, ale jak pisał Konrad, bardzo ważny będzie rozwój alternatywnych form interakcji z urządzeniami - za pomocą głosu oraz gestów.

Grafika: 1, 2

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama