Pod koniec ubiegłego roku pisałem na AW o smartfonie YotaPhone, który na tle innych inteligentnych telefonów wyróżnia się obecnością dwóch ekranów (w ...
Pod koniec ubiegłego roku pisałem na AW o smartfonie YotaPhone, który na tle innych inteligentnych telefonów wyróżnia się obecnością dwóch ekranów (w tym e-ink). Wspominałem wówczas o parametrach sprzętu, cenie, początkach sprzedaży, wsparciu rosyjskiego premiera. Teraz przyszedł czas na jedną z najważniejszych wiadomości, czyli wyniki sprzedaży. Rosyjski produkt wziął rynek szturmem?
Od czasu premiery smartfonu YotaPhone zrobiło się wokół niego ciszej i trwało to kilka tygodni grudnia oraz stycznia. W gruncie rzeczy, nie była to nadzwyczajna sytuacja – temat trochę się wyczerpał. Ostatnio jednak został odświeżony, ale nie w takiej formie, w jakiej życzyłby sobie tego producent. Oto pojawiła się plotka (rzecz jasna z dobrze poinformowanego źródła), wedle której, smartfon z dwoma ekranami nie cieszy się wielkim powodzeniem wśród klientów. To łagodna wersja przekazu – w ostrej formie brzmi on: sprzedaż smartfonu to póki co totalna klapa. Dwie duże sieci sklepów (Связной/Svyaznoy oraz Евросеть/Euroset) zdołały w ciągu kilku tygodni sprzedać kilkaset sztuk wspomnianego smartfonu. Klęska?
Producent nie skomentował od razu tych doniesień, pojawiła się informacja, iż firma przedstawi dane dotyczące sprzedaży na początku lutego. Szybko jednak zmieniono decyzję i przyspieszono cały proces – zapewne stwierdzono, że plotki o kiepskiej sprzedaży nie przysłużą się sprzedaży. Zdementowano pogłoski i zaprezentowano oszałamiające wyniki? Nie do końca. Firma poinformowała, że w ciągu niecałych dwóch miesięcy udało im się sprzedać około 12 tys. sztuk YotaPhone. Jednak o 10 tys. smartfonów informowano już wcześniej – to modele sprzedawane za pośrednictwem strony producenta. Wyniki osiągnięte przez sklepy faktycznie nie były zatem imponujące, smartfon nie wywołał też euforii w innych europejskich krajach. Przynajmniej w tych, w których był dostępny.
Po tych doniesieniach projekt można już pogrzebać? Z jednej strony, nie zgadzam się z szefem Yota Devices, który przekonuje, że smartfon nie doczekał się jeszcze poważnej akcji marketingowej i wsparcia reklamowego. Jeżeli temat przewija się przez kilak tygodni w Sieci, poświęca mu się sporo wpisów, a potem sprzęt promuje premier, to nie szukałbym wytłumaczenia w medialnej ciszy. I tu pojawia się druga strona medalu: w ogóle nie szukałbym wytłumaczenia. Ten sam szef Yota Devices stwierdził, że 12 tys. sprzedanych smartfonów w niecałe dwa miesiące to sukces i na jego miejscu trzymałbym się tej wersji. Serio.
Pojawią się oczywiście głosy, że taka sprzedaż to jakiś żart, że przecież inne firmy dostarczają na rynek miliony produktów. Tak, to prawda, ale warto pamiętać o skali przedsięwzięcia, wielkości firmy i przede wszystkim o tym, z jakim urządzeniem mamy do czynienia. Do tanich nie należy (około 2 tys. złotych), trudno mówić o topowych podzespołach, rosyjska marka wcale nie musi się dobrze kojarzyć. I najważniejsze: to novum. Odbiorcy muszą się oswoić z tym produktem i usłyszeć, że on faktycznie działa. Kupowanie sprzętu na obecnym etapie to branie kota w worku. Przed producentem pewnie sporo pracy, by usunąć wszystkie błędy i niedociągnięcia, aby ostatecznie dostarczyć na rynek ciekawe urządzenie.
Na chwilę obecną jest to smartfon dla geeków, którzy będą go testować, wytykać błędy i ewentualnie zachwycać się samą ideą. To zdecydowanie nie jest etap masowości produktu – ten może dopiero nadejść. Przy czym podkreślam słowo może, bo nie postawiłbym pieniędzy na jego sukces*: nie wykluczam, że patrzymy na produkt, który przyjmie się na rynku i trochę na nim namiesza, ale równie dobrze za rok o tym projekcie mogą pamiętać tylko zapaleńcy, którzy zdecydowali się na zakup sprzętu.
*Po doniesieniach dotyczących Motoroli i Lenovo chyba już na nic nie postawię pieniędzy...
Źródła informacji oraz grafik: hi-tech.mail.ru, ITAR-TASS
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu