Felietony

5 najgorszych trendów w smartfonach. Te rzeczy naprawdę irytują

Jakub Szczęsny
5 najgorszych trendów w smartfonach. Te rzeczy naprawdę irytują
100

Smartfony do pewnego momentu nie wydawały się szczególnie wyrafinowanymi urządzeniami. Obecnie to prawdziwe "kombajny", które służą nam do pracy, dzwonienia, robienia zdjęć, obsługi bankowości, zamawiania taksówek... właściwie pozwalają nam na wszystko to, co stało się faktem dzięki inwencji ich konstruktorów oraz kreatywności twórców aplikacji. Ale czy wszystkie trendy, zmiany które w nich zaszły są "dobre"?

Warto zastanowić się nad tym, czym jest "dobra" zmiana. W mojej ocenie będzie to taki krok w ewolucji urządzenia, który przyniesie ze sobą wymierne korzyści dla użytkownika. Do grona standardowych, zawsze "dobrych" zmian można zaliczyć coraz szybsze procesory, szybsze pamięci, większe ilości pamięci RAM (o ile koresponduje to z wymaganiami OS-ów, aplikacji), lepsze aparaty, wyższej jakości ekrany. Ze względu na cały czas rosnące wymagania konsumentów nowych technologii taki kierunek ewolucji jest bardzo pożądany. Kto nie odpowie na te potrzeby, ten wypadnie z marketingowej machiny. To absolutnie proste.

Tyle, że nie każda istotna zmiana w smartfonach spełnia wymagania zmiany "dobrej". Niektóre zostały wprowadzone po to, aby uszczęśliwić nie zawsze świadomych kompromisów konsumentów niemalże na siłę, budując wokół tych ewolucyjnych kroków "magiczną otoczkę". Co więc zmieniło się w telefonach komórkowych, ale niekoniecznie możemy powiedzieć przy tej okazji o korzyściach dla konsumentów?

Brak gniazda słuchawkowego w telefonach

Ja zasadniczo nie powinienem mieć z tym żadnego problemu. Nie pamiętam kiedy korzystałem z przewodowych słuchawek, na co dzień korzystam z tych, które łączność z telefonem obsługują za pośrednictwem interfejsu Bluetooth. A zatem, dlaczego uważam, że wyrzucenie ze słuchawek złącza słuchawkowego wcale nie było korzystne dla konsumentów?

Bo ci powinni mieć wybór - szczególnie, że gniazdo słuchawkowe jest po prostu... dobre. Może i "dyndające" na kablu pchełki, czy "nauszniki" nie są wzorem wygody. Ale pewne jest jedno - grają nierzadko lepiej niż odpowiedniki komunikujące się z telefonem komórkowym bezprzewodowo. W przypadku telefonów z Androidem oraz układami Qualcomma nie ma z tym większych problemów: na straży odpowiedniej jakości odtwarzanego dźwięku stoi kodek aptX; większość dobrych słuchawek Bluetooth obsługuje ten standard.

Nie jest to jednak argument, który w pełni wyczerpuje chęć pozbycia się jacka 3,5 mm ze smartfonów. Jak wspomniałem wyżej, konsument powinien mieć wybór w kontekście akcesoriów, z których chce korzystać. To po pierwsze. Po drugie, producenci elektroniki użytkowej próbowali tłumaczyć pomysł na pozbycie się gniazda słuchawkowego tym, że dzięki temu uda się oszczędzić nieco miejsca wewnątrz konstrukcji - a co za tym idzie: umieścić w nich pojemniejsze baterie, zoptymalizować przestrzeń pod kątem trwałości jednostki lub uzyskać lepszą "kulturę pracy", pod którą kryje się chociażby utrzymywanie optymalnej temperatury. Co z tego wynikło? Kompletnie nic - telefony w dalszym ciągu jest tak samo prosto "popsuć", w kontekście baterii nie zmieniło się zbyt wiele, a co do chłodzenia - nie jest to aż tak istotny problem, by nim tłumaczyć brak gniazda słuchawkowego.

Wszystkiego jest więcej. Baterie jednak na tym nie zyskują

Przed rozwinięciem tego punktu chcę Wam coś pokazać. Spójrzcie na to jak zmieniała się pojemność akumulatorów w dwóch najpopularniejszych liniach flagowych telefonów komórkowych - na tapecie mamy Samsung Galaxy S oraz iPhone:

  • Samsung Galaxy S4: 2600 mAh
  • Samsung Galaxy S5: 2800 mAh
  • Samsung Galaxy S6: 2550 mAh
  • Samsung Galaxy S7: 3000 mAh
  • Samsung Galaxy S8: 3000 mAh
  • Samsung Galaxy S9: 3000 mAh

Oraz porównanie dla telefonów iPhone:

  • iPhone 6: 1810 mAh
  • iPhone 6S: 1715 mAh
  • iPhone 7: 1960 mAh
  • iPhone 8: 1821 mAh
  • iPhone X: 2716 mAh
  • iPhone XS: 2658 mAh

W tym prostym zestawieniu wziąłem pod uwagę głównie podstawowe odmiany flagowców. Widać tutaj, że wraz z powiększaniem się przestrzeni roboczej "puchną" także baterie. Ale jest to postęp zbyt powolny, by w kontekście wytrzymałości jednostki na jednym cyklu ładowania uzyskać co najmniej zadowalające wyniki. Niestety. Cały czas jesteśmy zmuszeni do tego, by ładować telefony komórkowe codziennie - w moim przypadku jest to "łóżkowy" rytuał. A i nierzadko okazuje się, że energii zwyczajnie nie wystarcza na cały dzień - odpowiednio intensywnie eksploatując smartfona można wyczerpać jego zapasy już do mniej więcej godziny 15:00. A co z resztą dnia?

O ile akumulatory nie przeszły znaczącej przemiany "na plus", tak już o wydajności telefonów tego powiedzieć nie można. Apetyt na energię jest więc bardzo istotny, a wykorzystywane obecnie baterie nie rekompensują nam tego faktu.

Nie dość, że nie udało nam się stworzyć lepszej z naszego punktu widzenia technologii wytwarzania baterii dla małych sprzętów elektronicznych, to w dodatku dochodzi nam kolejny problem - producenci konstruują sprzęty mobilne w taki sposób, by były możliwie jak najmniejsze. Na tym natomiast cierpi głównie bateria, której pojemność wynika wprost z powierzchni którą zajmuje.

Punkt kolejny: wielkie odchudzanie

Na Antywebie znajduje się bardzo stary tekst, w którym piszę o tym, że nowymi technologiami zaczyna rządzić moda. Wiedziałem wtedy, że ten trend przybierze na sile: nie myliłem się. W kontekście smartfonów nieco mniej zwraca się uwagę na ogólną użyteczność - wiele zależy od aktualnych trendów designowych, kolorów, kształtów ekranów, itp. Pisałem wtedy również o parciu ku stworzeniu jak najcieńszego telefonu komórkowego.

Gdybym miał wybrać między jak najcieńszą obudową a np. trwałością oraz czasem pracy na jednym cyklu ładowania - zdecydowanie wybrałbym to drugie. Konsumenci jednak mogą nie orientować się co tak naprawdę tracą w momencie, gdy widzą intrygujące, cienkie, eleganckie urządzenie. Nie dość, że na takich zabiegach cierpi akumulator, to w dodatku ciasne upakowanie komponentów powoduje, że telefon jest łatwiej uszkodzić, potłuc. Mało tego, na palcach maksymalnie dwóch rąk można wskazać urządzenia, które pozwalają na proste dostanie się do baterii i jej wymianę - chęć oszczędzenia jak największej przestrzeni przełożyła się wprost na trend ku obudowom typu unibody, bez zdejmowalnych plecków.

Notch

Notch zasadniczo mi nie przeszkadza. Może sobie tam być, może go wcale nie być - będę zadowolony i w jednym i w drugim przypadku. Tyle, że jeżeli chodzi o "wcięcie" w ekranie, nie widzę dla niego żadnego pożytecznego zastosowania. Co za tym idzie - jest to rozwiązanie wycelowane jedynie w gusta konsumentów, którzy po prostu lubią sprzęty "ładne".

Wcięcie w ekranie miało być sposobem na optyczne powiększenie przestrzeni roboczej (tylko optyczne, serio) przy okazji potrzeby umieszczenia na przednim panelu wszystkich istotnych komponentów (czujnik natężenia światła, aparaty foto, itp.). Wygląda na to, że z notchem wkrótce się i tak pożegnamy, natomiast Xiaomi Mi MIX 3 zaproponował... umieszczenie ich za ekranem, wprowadzając rozwiązanie znane ze sliderów. I taką innowację jestem w stanie zrozumieć.

Telefon bez gniazd

Wyobraźcie sobie takie urządzenie - telefon komórkowy pozbawiony gniazda ładowania, bez przycisków fizycznych. Naładować można go tylko bezprzewodowo, podobnie jest z przekazywaniem danych na inne sprzęty. Kabel dla Ciebie nie istnieje - podobnie jak fizyczne przyciski służące do włączania urządzenia lub sterowania głośnością.

Taki sprzęt już jest: Meizu Zero według niektórych to powiew przyszłości, natomiast dla mnie to absolutnie niebezpieczny i niepotrzebny, przynajmniej na razie trend. Ładowanie bezprzewodowe nie zawsze jest tak wygodne jakby mogło nam się wydawać (co jeżeli chcemy urządzenie ładować i jednocześnie z niego korzystać?). Dodatkowo, należy zaopatrzyć się w powerbank obsługujący indukcyjne przekazywanie energii. Co w sytuacji, gdy taki sprzęt się zawiesi? Dotykowe przyciski sterujące głośnością oraz zasilaniem nie są najbardziej fortunnym pomysłem w takiej sytuacji.

Ponownie zabiera się użytkownikowi rozwiązania, które są dobre, działają i nie należy ich psuć w imię... w sumie nie wiadomo czego. Bo rozwojem bym tego nie nazwał. Pozbawianie konsumenta możliwości wyboru nijak ma się do ewolucji: ta powinna przynosić ze sobą coś korzystnego.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu