Felietony

Jedyny typ słuchawek bluetooth, jaki szanuję. To nie są AirPodsy

Jakub Szczęsny
Jedyny typ słuchawek bluetooth, jaki szanuję. To nie są AirPodsy
Reklama

Nie byłbym sobą, gdybym sobie nie ponarzekał. Zaczynałem od tego typu słuchawek i prawdopodobnie będę dążył, żeby wrócić do nich ponownie. Chodzi - Drodzy Państwo - o neckbandy. Zakładasz na szyję "stację bazową" dla słuchawek, w której albo chowasz pchełki połączone z nią cieniutkim kabelkiem, albo zwisają one sobie z niej bezwiednie - z możliwością ich "podwieszenia" tak, aby za bardzo nam nie dyndały. To zdecydowanie najbardziej praktyczny typ słuchawek - choć nie są one dla każdego.

Słuchawki już dawno weszły w krąg urządzeń ubieralnych i pisałem o tym w swoich tekstach. To, co próbuje nam się przemycić tu i teraz - czyli dwie zupełnie oddzielne słuchawki ze stacją bazową - ładowarką, to oczywiście bardzo ciekawa idea, wprowadzająca element "intymności" słuchawek. Nie widać ich tak bardzo jak neckbanda, nie są tak ordynarne jak duże słuchawki nauszne trzymane na szyi i tak problematyczne jak słuchawki na kablu. Jeżeli nie muszę korzystać z tych "okablowanych" - nie robię tego. Dla mnie konieczność zabawy z kablami jest czymś, czego unikam - tym bardziej, że z lubością wszelkie kable plączę. Jestem bałaganiarzem i niestety nie da się u mnie tego w prosty sposób wyrugować. Słuchawki bluetooth kładzione na szyję to dla mnie najlepsza forma posiadania i używania takiego sprzętu.

Reklama

Wypadła Ci kiedyś słuchawka z uszu?

Jeżeli coś jest uniwersalne - niekoniecznie będzie pasować u każdego. I tak właśnie jest u mnie ze słuchawkami LG Tone FN4, które kupiłem jakiś czas temu. Potrzebowałem niekoniecznie drogich, ale wygodnych słuchawek. LG kiedyś robiło świetne neckbandy - HBS 900, HBS 810, strojone przez takich gigantów jak harman / kardon lub JBL. Zwłaszcza te ostatnie były ze mną najdłużej - ich mechanizm wysuwania słuchawek został poprawiony i nie działo się już tak, że po zacięciu się - jedna z nich zwyczajnie przestawała emitować dźwięki. Można powiedzieć, że akurat ten model "zajechałem", używając go dotąd aż bateria nie odmeldowała się do krainy wiecznego ładowania. Potem już przeszedłem na LG Tone FN4 i nie jestem zadowolony.

Okazało się bowiem, że jedna ze słuchawek zaczęła wypadać. No, rozumiem - mam dziwne uszy. Kombinowałem z innymi gumowymi wkładkami (bez rezultatu), próbowałem ładować ją na siłę do kanału usznego, ustawiać słuchawkę inaczej. Nie dało się. A przecież mam to do siebie, że jeżdżę elektrycznym rowerem - i to całkiem sporo. Jeżeli słuchawka wypadnie, to rozbije się o ziemię, ktoś ją zdepcze lub zaginie w pierony. Czegoś takiego zaakceptować nie mogę i szczerze - bardzo tęsknię za neckbandem, który będzie się trzymał mojej szyi - choćby nie wiem co. Jeździłem już z takimi słuchawkami rowerem - i to nawet całkiem szybko. Wyczyniałem z nimi cuda. I co? I nic, wszystko kończyło się dobrze.

W przypadku takich konstrukcji jak dwie niezależne słuchawki - takiej możliwości już nie ma. Nie widzę sensu w korzystaniu z czegoś, co nie pasuje do mojego stylu wykorzystania takich urządzeń. Jeżeli słuchawka wypada mi w trakcie jazdy, to znaczy że coś jest nie tak i nie powinienem z tego korzystać - to dosyć proste.

W neckbandach, poza oczywistymi walorami użytkowymi, istotne jest również to że zazwyczaj oferują one znacznie większą baterię, którą doładowuje się przez port micro-USB lub USB-C. Wtedy słuchawki pracują dłużej i oferują więcej. Te najnowsze od Skullcandy, czy Philipsa działają na najwyższych wersjach i protokołach Bluetooth, co powoduje że grają lepiej i zwyczajnie ich bateria wystarcza na dłużej. U mnie jest to istotny wymóg - nie cierpię sprzętów, które potrafią "zdechnąć" po kilku godzinach. Dlatego tak bardzo gardzę swoim iPhone'em i czekam na duży, naprawdę dobrze wyposażony telefon od Apple. W większym sprzęcie zajechanie baterii w kilka godzin jest mniej prawdopodobne.

Nie przekonują mnie obecne słuchawki

Co ciekawe, neckbandy są obecnie w odwrocie - wszyscy kupują te niedorzeczne moim zdaniem pchełki - które łatwo zgubić, nie działają specjalnie długo, a i nie są wygodne u osób, które mają najwyraźniej "dziwny" kanał prowadzący do wnętrza uszu. Widocznie muszę wrócić do starych przyzwyczajeń i kupić właśnie taki model. Nowe TONE'y od LG na modłę Apple to według mnie barbarzyństwo czystej próby...

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama