Polska

Słabo, słabiej, robienie atrakcji z rozdawania kodów z Humble Bundle

Kamil Ostrowski
Słabo, słabiej, robienie atrakcji z rozdawania kodów z Humble Bundle
26

Co jakiś czas na Facebooku migają mi kody z Humble Bundle, albo innych zestawów, które można dorwać za symboliczne kwoty. Są to oczywiście odrzuty od osób, które nie potrzebowały wszystkich gier znajdujących się w danym pakiecie. Robienie atrakcji, z rozdawnictwa takich kodów, to nowy poziom interne...

Co jakiś czas na Facebooku migają mi kody z Humble Bundle, albo innych zestawów, które można dorwać za symboliczne kwoty. Są to oczywiście odrzuty od osób, które nie potrzebowały wszystkich gier znajdujących się w danym pakiecie. Robienie atrakcji, z rozdawnictwa takich kodów, to nowy poziom internetowego cebulactwa.

Robienie szumu wokół rozdawania kodów (czasami są nawet konkursy!), pochodzących z akcji Humble Origin Bundle zobaczyłem najpierw na profilu jednego ze znanych komentatorów Counter-Strike’a. Potem poszło na fanpage innych e-sportowych person na Facebooku. Dzisiaj już nawet na dużych stronach, u blogerów, osobistości, pojawiają się kody do Origina, albo Steama. Kody, które parę dni temu można było dostać za grosze. Niewielu osobom chyba przeszkadza zapach cebuli, jaką rozsiewa to zjawisko.

Dlaczego mnie to żenuje? Ktoś powie, że lepsze to, niż gdyby miały się zmarnować. Albo co gorsza, pójść na Allegro, gdzie przecież handel takimi kodami kwitnie. Skoro ktoś zapłacił, to chyba ma prawo robić ze swoją własnością, co mu się żywnie podoba? Oczywiście że ma, tak samo jak ja mam prawo być zażenowany faktem, w jaki sposób to robi.

To jest tanie. Bardzo, bardzo tanie. Nikt nic nie traci, zgoda, ale ci potężni blogerzy z wielkimi firmami za plecami, z możliwością robienia fajnych kampanii, nie powinni chyba rzucać okruchami w swoich widzów/czytelników? To jakby w knajpie dostać rachunek i dać napiwek dopełniając go do pełnych złotówek... Parę moich znajomych pracowało jako kelnerki - zdarzają się gagatki, co potrafią z miną pana na włościach wręczyć 10, albo 20 groszy. Żenada? Żenada. Już lepiej w ogóle nie dać. Podobnie jest w przypadku tych kodów.

Poza tym – to jest forma wykorzystywania akcji bundlowych w niecnym celu. Ruch na stronie jest, komentarze i lajki się kręcą. Atrakcja. Wszystko to za darmo, no – za parę groszy. Przecież to własnie m.in. ruch na fanpage’u jest tym, co sprawia, że pieniądze na koncie blogerów się zgadzają. Rozdawanie kodów nie wygląda tak kiepsko, jak sprzedawanie ich na Allegro, ale w gruncie rzeczy, sprowadza się do tego samego.

Aż trochę mi się nie chce wierzyć, ile osób autentycznie cieszy się z rozdawnictwa takich kodów. Nikt mi nie wmówi, że nie miał tych pięciu dolarów, żeby samemu kupić sobie Humble Origin Bundle. Przykro mi się robi, jak ludzie się cieszą, bo rzuci się w ich stronę paroma centami.  Szczytem wszystkiego jest usuwanie jednego ze znaków w kodzie, żeby dodatkowo zbudować napięcie i zmusić ludzi do tępego wklepywania kolejnych znaków na Steamie.

Te wszystkie kursy social media i przeczytane artykuły na branych blogach o marketingu nie poszły na marne, brawo. Angażowanie społeczności w małym palcu. Tylko co to za społeczność, która rzuca się na marne grosze?

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

Facebookhumble bundle