VOD

Skok w przestworzach – recenzja. Gwiazdorska obsada to za mało, by uratować film przed katastrofą

Patryk Koncewicz
Skok w przestworzach – recenzja. Gwiazdorska obsada to za mało, by uratować film przed katastrofą
0

Na Netflix zadebiutował nowy film akcji od twórcy Straight Outta Compton i Włoskiej roboty. Sprawdziliśmy, czy warto poświecić mu czas.

Gdy na początku listopada Netflix zaprezentował zwiastun nowej komedii akcji z gwiazdą Domu z papieru, zapowiadało się może nie na gigantyczny hit, ale na co najmniej dobrą produkuję z jakościową osadą. Kevin Hart, Sam Worthington, Jean Reno czy Úrsula Corberó – brzmi jak murowany sukces? Niestety tylko w teorii.

Polecamy na Geekweek: Ośrodek Przetwarzania Informacji powołuje dział do prac nad AI

Cel? Wykraść 500 milionów dolarów w złocie z lecącego samolotu

Od 2018 roku Unia Europejska nałożyła na Netflix obowiązek publikacji na Starym Kontynencie minimum 30% produkcji nakręconych w krajach członkowskich. Początkowo dzięki tej zmianie otrzymaliśmy kilka naprawdę mocnych tytułów i wielu nieznanych szerzej aktorów i aktorek zdołało przebić się do mainstreamu, ale obecnie streamingowy gigant coraz częściej realizuje te postanowienia „na odczepnego”, wypuszczając zwykłe gnioty, w których wszelkie niedoróbki przykrywane są dużą ilością efektów specjalnych, robionych na kolanie. Ten przypadek dotyczy także Skoku w przestworzach, dostępnego od wczoraj na Netfliksie.

Źródło: Netflix

Zamysł fabularny – choć niezbyt oryginalny – zapowiadał się początkowo całkiem nieźle. Grupa profesjonalnych złodziei wpada łapska Interpolu i jedyną opcją na uniknięcie spotkania z wymiarem sprawiedliwości jest wykonanie dla rządowych organów „drobnej” przysługi. Wystarczy bowiem niepostrzeżenie wykraść 500 milionów dolarów w złocie z samolotu lecącego 12 tys. metrów nad ziemią. Dla gwiazdorskiej ekipy to prosta sprawa – gorzej z widzami, bo oglądanie ich wyczynów nie należy do łatwych zadań.

Polecamy: Kim jest młoda aktorka z serialu "Forst"? To jej pierwsza duża rola!

Skok w przestworzach to proste kino pełne odgrzewanych motywów

Skok w przestworzach już od pierwszych scen zdradza, że to proste kino, kierowane do masowej widowni. Lekki – momentami wręcz infantylny – humor, banalne dialogi i aktorzy, pasujących do swoich ról jak pięść do nosa. Skoro już o nich mowa, to warto zaznaczyć, że to najbardziej sztampowa i stereotypowa ekipa filmowych złodziei, jaką można sobie wyobrazić. Charyzmatyczny przywódca, rzucający suchymi żartami? Jest. Łebska Azjatka od technologii? Jest. Wycofany inżynier-geek od spraw technicznych? Jest. Sympatyczny przygłup w stylu Johnnego Bravo, który swym nierozgarnięciem ma bawić widzów? Odhaczony.

Źródło: Netflix

Na koniec Úrsula Corberó znana z roli Tokio w hitowym La casa de papel, mająca na celu przyciągać odbiorców chyba samym nazwiskiem, bo jej rola w filmie również nie wyróżnia się poza przeciętność pozostałych – a szkoda, bo miałem nadzieję, że to właśnie ona będzie ciągnąć całą produkcję za uszy.

Bohaterowie podejmują się więc śmiałej – i nieco absurdalnej – próby kradzieży wspomnianego złota, ale czym byłby film akcji, gdyby na przeszkodzie nie stanął im stojący na czele przestępczej organizacji bandzior, grany przez Jean’a Reno. Niech Was jednak nie zwiedzenie renoma francuskiego aktora, bo pojawia się on raczej epizodycznie, a sam scenariusz nie pozawala rozwinąć mu skrzydeł.

Skoro już o skrzydłach mowa, to przejdźmy do samych przetworzy, bo to właśnie z poziomu samoloty przyjdzie obserwować nam najważniejsze sceny w filmie. Te zostały tak napakowane kłującymi w oczy efektami specjalnymi, że momentami aż trudno nie złapać się za głowę z niedowierzania. Widać i czuć, że film nie otrzymał zbyt dużego budżetu, więc twórcy starali się zasłaniać braki wszechobecnym CGI, ale i na tym polu nie ma mowy o dobrze wykonanym zdaniu. Nie pomaga nawet fakt kręcenia filmu w Londynie, Wenecji, Trieście i Belfaście, bo krajobrazowego potencjału tych lokalizacji nie wykorzystano.

Chcecie filmu o samolotach? Mam lepszą propozycję

Skok w przestworzach to więc głupkowata quasi-komedia akcji z miałką i przewidywalną fabułą, słabymi efektami specjalnymi i bohaterami płaskimi jak kartka papieru. Trochę dziwi mnie, że taki przeciętniak wyszedł spod reki reżysera związanego z takimi produkcjami jak Włoska robota, Straight Outta Compton czy Prawo zemsty, które bądź co bądź są filmami godnymi zapamiętania. Jeśli koniecznie chcecie obejrzeć coś na Netfliksie z samolotami w roli głównej, to odsyłam do Śnieżnego bractwa – nagrodzonego Złotym Globem dramatu, również debiutującego niedawno na czerwonej platformie.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu