Historia serialu "Turbulencje" jest niezwykle burzliwa, ale Netflix okazał się ostatnim kołem ratunkowym dla skasowanej serii. Kluczowa była oglądalność, czyli coś, co platforma ceni najbardziej?
Serial z 2018 r. rządzi w TOP 10 Netfliksa. Najważniejsza jest oglądalność?
Anulowanie seriali przed finałem historii nie jest rzadką praktyką, ale wtedy do akcji mogą wkroczyć inne podmioty, które uratują dany tytuł. Obserwowaliśmy to wielokrotnie na przestrzeni lat i zdarzało się, że w centrum wydarzeń znajdował się Netflix. Tak stało się z "Designated Survivor", "Dochodzeniem", "Bogatymi bankrutami", "Ty" czy "Lucyferem". Najnowszym oczkiem w głowie platformy są "Turbulencje", czyli serial NBC, który po trzech sezonach został anulowany przez stację, pomimo jasnego pomysłu twórcy na historię rozciągającą się aż na sześć serii.
Netflix uratował Turbulencje, ale serial mógł nie wrócić
Skasowany w połowie czerwca 2021 roku serial był obiektem negocjacji pomiędzy Warner Media Television i Netfliksem, ale nic z nich wtedy nie wynikło. Niedługo później okazało się, że Jeff Rake - twórca serialu - cały czas szuka nowego domu dla "Turbulencji", by dać jej finałowy film, mini-serię lub pełnoprawny sezon. Co ciekawe, nagłówki mediów wypełniły się relacjami o wznowieniu rozmów Warnera z Netfliksem w lipcu 2021 roku, a w sierpniu zostało ogłoszone, że "Turbulencje" doczekają się 4. sezonu właśnie na Netfliksie, zaś za produkcję nowych odcinków nadal będą odpowiadać te same osoby i firmy produkcyjne.
Zanim serial trafił na Netfliksa, na antetnie NBC pierwsze dwa sezony śledziło około 12 mln widzów, co było naprawdę dobrym wynikiem. Później oglądalność spadła, dlatego NBC nie zdecydowało się na inwestycję w nowe odcinki po emisji 3. sezonu. Pojawienie się tytułu na Netfliksie w USA spowodowało jednak nagły wzrost zainteresowania "Turbulencjami", które wskoczyły nawet na 3. pozycję TOP 10, a w rankingu dziesięciu najchętniej oglądanych seriali w USA i Kanadzie znajdowały się przez aż 71 dni. Prawie przez trzy tygodnie było to najpopularniejszy serial na Netfliksie w Stanach Zjednoczonych.
Oglądalność najważniejszym czynnikiem?
To był jasny sygnał dla Netfliksa, że serial zapewni wierną grupę widzów i subskrybentów na kolejne miesiące, dlatego gigant tak ochoczo rozmawiał na temat przejęcia praw do serialu. I jest w tym coś uroczego, bo platforma okazuje się ostatnią deską ratunku dla wielu tytułów oraz grup fanów, lecz w ostatecznym rozrachunku mamy przecież do czynienia z serialem średniakiem, który raczej przypomina o klasycznych telewizyjnych produkcjach sprzed kilku lat. Fabuła "Turbulencji" jest połączeniem kilku znanych schematów, które sprawdzały się wcześniej lub były kilkukrotnie recyklingowane. Widzowie dostrzegają w nim pomysły z "Fringe", "Wirusa", "4400", "Zagubionych" i innych. Na polskim Filmwebie średnia ocena wynosi 6,7 na podstawie około 4 tys. głosów, natomiast IMDb pokazuje średnią 7,1 z ponad 52 tys. głosów z całego świata. Nie jest źle, ale nie mamy do czynienia z czymś wyjątkowym.
Poruszamy ten temat, ponieważ o anulowaniu oraz porzucaniu seriali przez Netflix, a także braku nowych hitów mówi się od dłuższego czasu. O sile "Stranger Things" mówią statystyki (drugi serial w historii w rankingu Netfliksa), jak również ciągła obecność w TOP 10 na drugim miejscu zaraz za... "Turbulencjami". Trzy sezony serialu zostały dodane z początkiem lipca i cieszą się najwyraźniej naprawdę dużą popularnością, ale to produkcja z 2018 roku, która była bliska skasowania.
Jakie seriale Netfliksa wspominamy najlepiej?
Zerkając na pozostałe tytuły w topce nie sposób nie zorientować się, że Netfliksowi brakuje silnych marek, które kiedyś definiowały go na rynku VOD i seriali. Wspominane przez nas "House of Cards", "Narcos", "Ozark", "Orange is the New Black", "BoJack Horseman" czy "The Crown" i "Mindhunter" nie doczekały się następców, bo choć taki "Lupin" okazał się niezwykle przyjemnym seansem, to trudno porównać go do topowych dramatów Netfliksa. I podobnie jest z "Turbulencjami" - to miły i niezobowiązujący seans, ale chyba wolelibyśmy, żeby platforma wróciła do poziomu z czasów, gdy debiutowały wymieniane seriale.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu