W wydanym niedawno komunikacie prasowym chiński producent elektroniki poinformował o wynikach sprzedaży wypuszczonej niedawno najnowszej linii swoich smartfonów. Liczby wskazują na to, że seria P20, składająca się z trzech wariantów: P20 Lite, P20 i P20 Pro spotkała się z rekordowym zainteresowaniem europejskich klientów. Dwa ostatnie modele sprzedały się w ilości ponad 100 000 sztuk w pierwszym miesiącu otwartej sprzedaży w Europie, co jest niesamowitym wynikiem. Jeśli wziąć pod uwagę, że model P20 Pro był zapowiadany jako konkurent dla najnowszego iPhone, staje się jasne, że do realizacji swoich zapowiedzi Huawei podszedł bardzo poważnie. Z jakim skutkiem?
Od strony wizualnej, nowym produktom giganta z Shenzhen niewiele można zarzucić, przynajmniej jeśli design ostatnich wyrobów Apple i Samsunga uznać za atrakcyjny. W produktach Huawei można znaleźć podobnie wąskie ramki, charakterystycznego „notcha” w górnej cześci czy szklano-aluminiową obudowę. Wrażenie podobieństwa potęguje (zwłaszcza w wersji P20 Pro) wygląd tylnej części smartfona – rozmieszczenie elementów i ich proporcje trudno uznać za przypadkowe nawiązanie do iPhone X. Chińskiemu producentowi należy jednak oddać sprawiedliwość – design jego najnowszych aparatów został wzbogacony o istotny detal, który z całą pewnością nie został podpatrzony u amerykańskiego konkurenta. Mowa o kolorystyce obudów, która nie tylko jest bogatsza od tej znanej z iPhone, ale również bardziej oryginalna – obok dość oczywistych wariantów (kolor czarny, niebieski i „szampański) pojawiają się także gradienty (płynne przejścia tonalne z jednego koloru do drugiego), nazwane sugestywnie: Pink Gold i Twilight.
Telefon z funkcją aparatu, czy na odwrót?
Nie sposób przeoczyć faktu, że premiera niemal każdego smartfona (a już zwłaszcza flagowca) omawiana jest głównie z punktu widzenia możliwości fotograficznych sprzętu. W przypadku najnowszych propozycji Huawei, trudno się dziwić. Intensywna współpraca z niemieckim producentem aparatów i obiektywów wysokiej jakości, firmą Leica nie mogła przecież przynieść przeciętnego efektu – żadna z marek nie ryzykowałaby swojej reputacji, gdyby nie była pewna, że jest w stanie wstrząsnąć rynkiem mobilnej fotografii. Kooperacja, trwająca od modelu P9, zakończyła się jednak nieprawdopodobnym sukcesem. W prestiżowym rankingu DxOMark, Huawei P20 Pro nie tylko objął pierwsze miejsce pod względem jakości aparatu, ale również pobił rekord punktowy wszechczasów. Model P20 okazał się niewiele gorszy, zajmując miejsce trzecie. Warto wspomnieć, że wcześniejszych liderów (najnowsze modele Samsunga i Apple) chińskie flagowce zdystansowały o – odpowiednio – 5 lub 10 punktów, co na tym poziomie jakościowym oznacza przepaść.
Lider klasyfikacji posiada w głównym aparacie sensor typu 1/1,7 cala, co w połączeniu z rozdzielczością matrycy 40 Mpix i przysłoną f/1.8 oferuje naprawdę potężne możliwości wykonywania zdjęć. Jeśli dodać do tego szereg innych usprawnień jak np. efektywną stabilizację obrazu, możliwość wykonywania ostrych fotografii nawet przy długim czasie naświetlania, zaawansowane systemy wykrywania...tematyki fotografii i dostosowywania do niej ustawień, czy bardzo dokładny zoom, staje się wiadome, dlaczego urządzenie spotkało się z tak entuzjastycznym przyjęciem. Można powiedzieć, że wykonywanie połączeń jest już tylko dodatkiem do bardzo zaawansowanego, kompaktowych rozmiarów aparatu.
Ilość przechodzi w jakość
Huawei nie poprzestał na doskonałym aparacie. Stworzył ich więcej i wyposażył w oprogramowanie, które przy wykonywaniu zdjęć współdzieli dane między nimi oraz systemowo poprawia ostrość, głębię kolorów, itd. W przypadku P20 Pro, pozostałe aparaty, umieszczone na tylnej obudowie mają odpowiednio: rozdzielczości 20 i 8 MP oraz jasność f/1.6 i f/2.4. Rzecz jasna, na wierzchniej ścianie obudowy znajduje się jeszcze front kamera do wykonywania selfie. Jak na aparat takiego przeznaczenia, charakteryzuje się również bardzo dobrymi osiągami – rozdzielczość 24 MP i jasność f/2.0.
Model Huawei P20 nie odstaje zbytnio od swojego bardziej „utytułowanego” wariantu. Front kamera jest identyczna, pozostałe aparaty (umiejscowione już na tylnej ściance) mają nieco inną charakterystykę: w „mocniejszym” monochromatyczna matryca 20 MP jest wyposażona w obiektyw o przesłonie f/1.6., a w „słabszym” 12 megapikseli współpracuje z przesłoną f/1.8.
P20 Lite, zgodnie z nazwą, dysponuje podzespołami niższej klasy, co nie znaczy jednak, że należy do klasy ekonomicznej. Przedni aparat posiada matrycę 16 MP i przesłonę f/2.0, co jak na potrzeby autoportretów jest specyfikacją bardzo dobrą. Z tyłu umiejscowione są dwa aparaty: 16MP f/2.2 oraz 2MP f/2.4. Nie jest to specyfikacja, która rzuciłaby na kolana entuzjastów fotografii, ale gwarantuje naprawdę bardzo przyzwoitą jakość. Liczne testy, które łatwo znaleźć w Internecie, prezentują z reguły bardzo efektowne i całkiem szczegółowe kompozycje, które ciężko zrealizować przy pomocy sprzętu z tej półki cenowej.
W nowym świetle
W telefonach z górnej półki jakość aparatów idzie w parze z zaawansowaniem technologii wykonania ekranu wyświetlacza. Tak stało się również w tym przypadku. Huawei P20 Pro został wyposażony w panoramiczny ekran o przekątnej 6,1 cala (Fullview 2.0). Zgodnie z najnowszymi trendami, wykorzystuje technologię OLED, co zapewnia bardzo szeroką paletę barwną, wierność odtwarzanych kolorów oraz świetny kontrast. Osoby, które nie miały wcześniej do czynienia z ekranami tego typu zadziwi z pewnością głębia czerni – jest naprawdę znakomicie odtwarzana.
Model P20 wyposażony jest w mniejszy (5,8 cala) panoramiczny wyświetlacz IPS, również oznakowany przez producenta jako FullView 2.0. Co ciekawe, notch w górnej części ekranu i przeniesienie tam niektórych ikon systemowych powoduje, że obraz wyświetlany jest w dość nietypowych proporcjach (19:9). Przydaje się to przy oglądaniu niektórych filmów kinowych – widoczna jest większa część kadru. Bardzo zbliżone rozwiązanie znalazło się w Huawei P20 Lite – tutaj przekątna jest minimalnie większa (5,84 cala), a ekran wyświetla obraz w rozdzielczości Full HD+. Jakość odtwarzanych kolorów, kąty widzenia, poziomy minimalnej i maksymalnej jasności – te wszystkie parametry w omawianych modelach prezentują się bardzo dobrze, na tle konkurentów z tych samych półek cenowych wręcz wyśmienicie.
Mocy, przybywaj!
Zaawansowane funkcje utrwalania i obróbki obrazu wymagają procesorów o odpowiednio wysokiej wydajności. Zarówno model Huawei P20, jak i jego wariant „Pro” wykorzystują ośmiordzeniowy chipset Kirin 970, najmocniejszy w ofercie chińskiego producenta. Połowa dostępnych rdzeni jest taktowana 1,8 GHz, pozostała część pracuje z częstotliwością 2,5 GHz. Co zrozumiałe, Huawei P20 Lite nieco odstaje in minus w tym porównaniu. Jego sercem jest procesor Kirin 659, również składający się z ośmiu rdzeni, ponownie podzielonych na pół pod względem parametru taktowania (2,36 GHz i 1,6 GHz).
W przypadku obu wyższych modeli, moc procesorów jest wystarczająca, aby sprostać najbardziej wymagającym aplikacjom, w tym także grom, wykorzystującym przetwarzanie grafiki trójwymiarowej. Wysokie wyniki wydajności dowodzą, że nawet przy dużym obciążeniu zadaniami, system smartfonów wciąż funkcjonuje płynnie. Odmiennie wygląda sytuacja wariantu „Lite”. Nie jest to zdecydowanie smartfon „do zadań specjalnych”. Moc procesora oczywiście umożliwi komfortową pracę podczas odtwarzania multimediów, surfowania po Internecie i innych, mniej wymagających czynności. Gorzej będzie przy bardziej wymagających zadaniach, do których Huawei P20 Lite najwyraźniej nie został stworzony. Warto pamiętać, że w tej kategorii cenowej (średniej) trafiają się konkurencyjne modele o znacznie lepszych osiągach. Wybór właściwego zależy od specyfiki pracy z urządzeniem i charakteru codziennych czynności.
Nie zapominajmy o pamięci
Chiński producent zadbał o odpowiednią ilość pamięci RAM. Wariant „podstawowy” oraz „Lite” wykorzystuje w pracy 4GB tego cennego zasobu, Huawei P20 Pro swoją niezwykłą wydajność zawdzięcza m.in. temu, że ma jej o połowę więcej. W każdym z przypadków wydaje się, że są to ilości optymalne, pozwalające w pełni cieszyć się funkcjonalnością smartfona.
Zaskakująca jest kwestia wbudowanej pamięci wewnętrznej. Wariant Lite ma jej najmniej (64 GB), ale też jako jedyny z całej trójki może powiększyć ten zasób za pomocą kart SD, do poziomu 200 GB. Pozostałe dwa – w teorii lepsze – modele, mogą zaoferować swoim użytkownikom co prawda 128 GB na start, ale bez możliwości rozszerzenia. Nie jest to może wielkie ograniczenie, ale w telefonach kuszących możliwościami wykonywania pięknych zdjęć i kręcenia video w wysokiej rozdzielczości funkcja przenoszenia danych na kartach SD byłaby jednak dość przydatna.
Każdemu według potrzeb
Najnowsza seria smartfonów Huawei ma szansę wywołać rewolucję na polskim rynku. Wszystkie trzy modele oferują różnym typom użytkowników dobrą wydajność i sporo ciekawych rozwiązań (głównie z zakresu fotografii, ale nie tylko). Odpowiedź na pytanie „czy warto?” zależy jednak od oczekiwań i preferowanego sposobu wykorzystywania urządzenia. Z pozoru paradoksalnie, największy potencjał wydaje się mieć Huawei P20 Lite – za relatywnie niewielką cenę oferuje całkiem rozsądną jakość i kilka innowacyjnych funkcji, co czyni go szczególnie atrakcyjnym wyborem da mniej zaawansowanych użytkowników. Podobieństwo wizualne do iPhone X również powinno przysporzyć mu sporego grona fanów. Trudniejsze zadanie stoi przed wariantem „Pro” i modelem podstawowym – są one niewątpliwie warte swojej ceny, a w swojej klasie pod wieloma względami nie mają sobie równych.
Problemem może jednak okazać się zasobność portfela polskiego klienta; telefon kosztujący 2500 – 3500 zł wciąż jest postrzegany przez wielu jako droga zabawka. Nawet miłośnik nowoczesnych technologii i/lub amator fotografii cyfrowej zapewne zada sobie pytanie, czy określone funkcjonalności są dla niego aż tyle warte. Huawei nie ułatwia sobie zadania, pozycjonując wersję „Pro” i standardową blisko siebie pod względem funkcjonalnym, ale stosunkowo daleko w wymiarze cenowym. Tworzy to dwa niebezpieczne dla marki rynkowe scenariusze. W pierwszym z nich, P20 Pro może przejąć klientów wymagających, którzy chętnie dołożą kilkaset złotych za lepszą jakość zdjęć, dodatkowy aparat, itd. Równie prawdopodobny jest jednak scenariusz odwrotny – P20 ze względów cenowych może pożreć swojego bardziej zaawansowanego technicznie konkurenta. Pewne jest, że te dwa modele dzieli zbyt mało, aby oba mogły sprzedawać się tak dobrze, jak sugerowałby ich potencjał. Ciekawym więc będzie obserwowanie ich „bratobójczego” rynkowego pojedynku na specyficznym i wymagającym rynku polskim.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu