Elon Musk nie może zaliczyć tego dnia do udanych. Jak donosi SpaceX, około 80% niedawno wystrzelonych satelitów Starlink powróci do do ziemskiej atmosfery - a tam wszystkie zostaną zniszczone.
Burza magnetyczna koszmarem Elona Muska. Ponad 40 satelitów SpaceX zniszczonych
Burza magnetyczna pokrzyżowała plany firmy Elona Muska. Partia satelitów o której mowa wystartowała z Centrum Kosmicznego im. Kennedy'ego w czwartek 3 lutego na rakiecie Falcon 9. Wszystkim satelitom udało się wzbić na orbitę na planowanej wysokości 210 km nad powierzchnią i uzyskać kontrolowany lot. Początek był zatem bardzo dobry i nic nie wskazywało na to, że misja zakończy się taką porażką.
Satelity następnie próbowały wznieść się na wysokość 550 km nad powierzchnią. Jak możemy przeczytać jednak w oficjalnym oświadczeniu SpaceX: “Niestety, satelity wystrzelone w czwartek zostały znacząco dotknięte burzą magnetyczną w piątek [4 lutego]”. Burza została wywoływana przez koronalne wyrzuty masy ze Słońca. Jak ponownie dowiadujemy się z oświadczenia firmy Muska, sprawiła ona ocieplenie i zgęstnienie atmosfery, w której przebywały satelity SpaceX.
Burza magnetyczna nie była łaskawa, bowiem blisko 80% satelitów zostało uszkodzonych. Ponad 40 z nich powróci do atmosfery Ziemi, gdzie wszystkie zostaną zniszczone. Firma odpowiedzialna za Starlinka zapewnia jednak, że tworzą one zerowe ryzyko zderzenia z jakimikolwiek innymi satelitami i pomimo ich zniszczenia nie powstaną żadne cząstki orbitalne, a pozostałości po satelitach nie uderzą w naszą planetę.
Jest to o tyle istotne, że każda satelita Starlink waży około 260 kg. W momencie, kiedy resztki ponad 40 tak potężnych maszyn spadałyby na Ziemię, moglibyśmy mówić o poważnym zagrożeniu. SpaceX wystrzelił już ponad 2000 satelitów Starlink na niską orbitę okołoziemską i dostarcza w ten sposób internet. Internet niesamowitej jakości, trzeba przyznać - najlepszy rezultat w Europie przekroczył 560 Mbps przy pobieraniu i 38 Mbps przy wysyłaniu, a co więcej ping to zaledwie 13 milisekund.
Burze magnetyczne powstają w wyniku interakcji między wiatrem słonecznym, czyli strumieniem naładowanych cząstek, a polem magnetycznym Ziemi. Koronalny wyrzut masy Słońca z 29 stycznia jest najprawdopodobniej odpowiedzialny za nieudaną misję.
SpaceX twierdzi, że prędkość i nasilenie burzy spowodowały, że opór atmosferyczny był nawet o 50 procent większy niż podczas poprzednich startów. Dzięki kontrolerom satelity przeszły w tryb awaryjny, który w dużym skrócie pomaga satelitom przetrwać burzę. Niestety, tym razem się nie udało. Niemniej jednak, w tej sytuacji zbawienna okazała się współpraca SpaceX z 18. Eskadrą Dowództwa Kosmicznego Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych i LeoLabs, które na bieżąco informują firmę Muska o stanie satelitów.
SpaceX w oświadczeniu przekazało, że ta „wyjątkowa sytuacja pokazuje, jak bardzo zespół Starlink dołożył starań, aby zapewnić, że system jest w czołówce w ograniczaniu zanieczyszczeń na orbicie”. Faktycznie - w tym przypadku się spisali, jednak satelitów SpaceX w kosmosie jest już tak dużo, że w znacznym stopniu wpływają na obserwacje astronomiczne. Zwiększają również liczbę obiektów w kosmosie, co naturalnie zwiększa ryzyko kolizji.
SpaceX w tej chwili posiada pozwolenie na latanie 12 tysięcy satelitów Starlink, jednak firma chce zwiększyć liczbę o kolejne 18 tysięcy, co pozwoli im na posiadanie 30 tysięcy satelitów w kosmosie. Niedawno firma zapowiedziała usługę Starlink Premium, która zapewnia tak samo niskie opóźnienia, ale z wyższą przepustowością, w celu obsługi małych biur liczących 10–20 użytkowników, witryn sklepowych i budynków mieszkalnych na całym świecie.
Źródło: SpaceX
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu