Flagowiec wycofany z rynku, wiceprezes w areszcie, skandal korupcyjny, który trawi nie tylko firmę, ale cały kraj - wiele firm poważnie wyhamowałoby po takich aferach, część pewnie by ich nie przetrwała. Ale do tego grona nie zalicza się Samsung. Można odnieść wrażenie, że kryzys działa na niego motywująco. Oczywiście pomogły sprzyjające warunki, m.in. popyt ze strony innych firm na produkty koreańskiego giganta. Efekt jest taki, że korporacja znowu wykręciła świetne wyniki. Ale najlepszy czas ma dopiero nadejść.
Samsung ma za co dziękować Apple i chińskim firmom - zarobił dzięki nim miliardy dolarów
Samsung zaprezentował wstępne wyniki kwartalne za okres styczeń - marzec. Przychód wzrósł nieznacznie o 0,4%, dużo większe wrażenie robi zysk operacyjny: ten podskoczył o 48% (w porównaniu do analogicznego okresu roku 2016) i wyniósł 8,8 mld dolarów. Analitycy prognozowali wynik niższy o kilkaset milionów dolarów. Podkreślę, że są to wstępne wyniki, ale Koreańczycy zazwyczaj nie mylili się w nich zbytnio, pełny raport powinien potwierdzić te doniesienia.
Ciekawa sytuacja: jesień i zima upływały koreańskiej korporacji pod znakiem gaszenia pożaru wywołanego wadliwymi akumulatorami w Note 7, a tymczasem poprzedni, świąteczny, kwartał okazał się bardzo dobry, ten zaś jest najlepszym od roku 2013. Sprzedażą firmy nie zachwiały ani zmiany na szczycie władzy, ani nawet aresztowanie faktycznego szefa azjatyckiego molocha. Wszystko działa sprawnie.
Galaxy Note nie mógł nakręcać tych wyników, ale w roli flagowca w drugiej połowie roku odnalazł się model z pierwszej połowy: Galaxy S7. Jednocześnie dobrze sprzedawały się modele ze średniej i niższej półki cenowej. Ale to nie segment mobilny napędzał wyniki korporacji. Albo inaczej: nie robiły tego smartfony marki Samsung - pomogła konkurencja. Niejednokrotnie pisałem, że firma stoi na dwóch solidnych filarach, gdy mowa o zapewnianiu zysków. Kiedy jeden z nich ucierpiał (smartfony), pomógł drugi: komponenty. W tym podzespoły do tworzenia smartfonów. Pieniądze płyną zatem z mobile, ale to zasługa dobrej sprzedaży innych firm.
Od lat mówi się o tym, że z podzespołów Samsunga korzysta Apple, mamy tu przykład wielkich partnerów-konkurentów. Jednak na amerykańskiej firmie temat się nie kończy: u Samsunga zaopatrują się także chińscy producenci. Można wiele napisać o tym, jak korporacje te podgryzały w ostatnich latach koreańskiego lidera rynku smartfonów, lecz jednocześnie to właśnie od Samsunga brały one część podzespołów do swoich komórek. Ostatnie wzrosty sprzedaży i zysków to m.in. zasługa dużego popytu na RAM od Koreańczyków - chińscy producenci pakują go coraz więcej do swoich flagowych smartfonów, a to zapewnia Samsungowi coraz szerszy strumień zysków. Firma naprawdę dobrze się ustawiła.
Najciekawsze jednak dopiero przed nami. Wiele wskazuje na to, że Samsung utrzyma dobrą sprzedaż komponentów i będzie z tego segmentu czerpał miliardy dolarów zysku. Jednocześnie do gry wkroczą nowe flagowce: Galaxy S8 oraz Galaxy S8+. Klienci mogą po nie tłumnie ruszyć do sklepów i operatorów, korporacja dostanie solidny zastrzyk gotówki. Nie brakuje prognoz, z ktorych wynika, że bieżący kwartał będzie dla koreańskiej firmy rekordowy. O ile oczywiście nie przytrafi się jakaś wpadka. Ale to, póki co, wydaje się mało prawdopodobne.
Pisząc krótko: kryzys okazał się dla Samsunga dość łagodny, a najbliższa perspektywa wydaje się naprawdę dobra. Kto wie, może nawet szef opuści areszt...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu