Flagowce Samsunga od zawsze były pokazem technologicznych możliwości firmy. Według pogłosek firma w kolejnej Galaktyce zrezygnuje jednak z własnych wyświetlaczy na rzecz tych dostarczonych przez BOE.
Skoro Samsung ma tak dobre ekrany, to dlaczego woli kupować OLEDy od Chińczyków?
Samsung to firma, którą można kochać albo nienawidzić. Nie da się jednak odmówić, że telefony z serii Galaxy S od początku stanowiły benchmark dla wszystkich innych urządzeń ubiegających się o miano flagowca. To do Galaxy S porównywane była jakość wykonania, aparaty czy w końcu - ekrany. Przy tych chciałbym się na chwilę zatrzymać, ponieważ matryce OLED produkowane przez firmę znajdują się nie tylko w jej własnych flagowcach, ale też w telefonach innych marek, z których najbardziej prominentnym kupcem jest Apple. I w momencie, w którym cały świat zachwyca się tym, jak dobre są wyświetlacze OLED Samsunga, ten stwierdził, że w swoim kolejnym telefonie zamontuje... ekran innej firmy. I nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby chodziło o smartfon ze średniej półki. Jednak, jeżeli wierzyć przeciekom, tani OLED ma się znaleźć w kolejnym flagowcu marki, czyli Galaxy S21.
OLEDy w nowym Samsungu ma dostarczyć chińska firma BOE
Trzeba oddać Samsungowi, że jeżeli naprawdę do tak dziwnej współpracy dojdzie, to nie mógł on wybrać lepszego partnera niż BOE. Jest to bowiem firma z dużym doświadczeniem w produkcji ekranów LCD, OLED, wyświetlaczy elastycznych czy czytników linii papilarnych. Ba, jest największym na świecie dostawcą paneli LCD, a w kwestii liczby wyprodukowanych OLEDów przegrywa tylko z Samsungiem i LG. Zdecydowanie nie mówimy tu więc o chińskiej marce no-name. Powstaje więc jednak pytanie, czemu Koreańczycy zdecydowali się w ogóle na tak dziwny krok. Czemu, mając największą na świecie produkcję ekranów OLED, którą jak nikt inny mogą zoptymalizować kosztowo korzystając z efektu skali, decydują się na zakup tych modułów u kogo innego? W mojej ocenie jeżeli będą one faktycznie tańsze, to nie na tyle, by wpłynęło to znacznie na cenę telefonu (w końcu w ekrany będzie wliczona marża BOE) i zrekompensowało straty wizerunkowe (ewentualna niższa jakość obrazu). Jeżeli wierzyć Pocketnow, firma wyposaży w ekran od BOE tylko podstawowe Samsungi Galaxy S21 - wyższe modele wciąż mają działać na ekranach stworzonych przez macierzyste przedsiębiorstwo.
A może po prostu panele marki Samsung wcale nie są takie dobre?
Moim zdaniem jest tylko jeden powód, przez który Samsung mając ekrany produkowane u siebie może chcieć wkładać pieniądze do kieszeni swojego bezpośredniego konkurenta, a jest nim kontrola jakości. Na przestrzeni ostatnich dni mieliśmy bowiem szereg doniesień, według których ekrany w nowych galaktykach odmawiały posłuszeństwa po kolejnych aktualizacjach. Tak było w przypadku Samsunga Galaxy S20 Ultra czy też Galaxy Note 9. Być może na etapie projektowania firma zauważyła, że nie jest w stanie pozbyć się błędów i postanowiła, że rozsądniejsze będzie po prostu kupić wyświetlacze u kogoś innego. Alternatywna do tego teoria zakłada, że rynek OLED nieco zaczął uciekać Samsungowi, chociażby w przypadku Nubii Red Magic 5G, która może się pochwalić 144 Hz odświeżaniem ekranu. Możliwe więc, że Koreańczycy chcą się skupić tylko na topowych specyfikacjach paneli, oddając niższą półkę konkurencji.
Z oceną takiego ruchu Samsunga będzie trzeba się wstrzymać do momentu premiery kolejnego Galaxy S. Jeżeli ekrany w nowych Galaktykach okażą się gorsze niż w poprzednich, stanie się jasne, że Samsung popełnił błąd. Jeżeli będą natomiast tak samo dobre lub lepsze... cóż. Być może pokaże to, że koreańskie wyświetlacze wcale nie są najlepsze na świecie. Niestety - w żadnym z tych wypadków Samsung nie wychodzi z tego starcia zwycięsko.
Aktualizacja 10.06:
Samsung jednak nie będzie stosował. Jeżeli chcecie zobaczyć, jak po mistrzowsku wybrnął z tej trudnej PR'owo sprawy, możecie o tym przeczytać tutaj.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu