Samsung

Samsung nie bawi się drobniakami: zamierza zainwestować prawie 19 mld dolarów

Maciej Sikorski
Samsung nie bawi się drobniakami: zamierza zainwestować prawie 19 mld dolarów
Reklama

Jeżeli ktoś dłużej obserwuje branżę IT, pewnie przyzwyczaił się do dużych sum, którymi obracają korporacje. Zarabiane i wydawane są miliardy dolarów, dla większości z nas to kwoty abstrakcyjne. Przejęcia czy inwestycje sięgające kilkunastu miliardów dolarów może i nie są codziennością, ale też nie reagujemy na nie wielkim zdziwieniem. Zazwyczaj. Mimo to nadal warto o tym mówić i pisać. Świeżym przykładem z tego poletka plany korporacji Samsung: w ciągu kilku lat firma zamierza zainwestować w swoim kraju ponad 18 mld dolarów.

Samsung nie należy raczej do grona firm, które oszczędzają na rozwoju, co roku wydaje na ten cel miliardy dolarów. Tym razem firma postanowiła jednak podkreślić, że w najbliższych latach zamierza mocno (!) inwestować. I to na rodzimym rynku: kasa ma popłynąć do zakładów ulokowanych w Korei Południowej. Niewielka część (nadal mowa o setkach milionów dolarów) pójdzie na opracowywanie kolejnej generacji wyświetlaczy dla smartfonów, większość, czyli minimum 18 mld dolarów, wzmocnić ma pozycję firmy w biznesie półprzewodników. Pozycję, która już dzisiaj jest bardzo mocna, firma zarabia na tym miliardy dolarów, kontroluje sporą część rynku i ucieka konkurencji. Kilkanaście miliardów wpakowane w ten interes to wstęp do hegemonii.

Reklama


Planowane inwestycje mają skutkować utworzeniem ponad 400 tysięcy miejsc pracy w Korei Południowej. Informacja, która powinna ucieszyć władze i społeczeństwo. Trudno oprzeć się wrażeniu, że Samsung w ten sposób próbuje poprawić swój wizerunek w kraju. Naruszył go skandal korupcyjny, który doprowadził m.in. do aresztowania faktycznego szefa firmy. W tle jest zatem polityka i PR, ale nie można bagatelizować czynnika ekonomicznego: popyt na chipy pamięci utrzymuje się na wysokim poziomie i prawdopodobnie będzie nadal rósł - inwestycje zapewne się zwrócą. Załamanie na rynku nie nastąpi, konkurencja nie dokona nokautu - przecież jednym z najsilniejszych przeciwników jest tu Toshiba, która stoi od paru lat na skraju przepaści.


Ta informacja pokazuje też, jakimi pieniędzmi trzeba dysponować, jeśli chce się poważnie myśleć o odgrywaniu poważnej roli w tym biznesie. Do serca powinni to sobie wziąć urzędnicy, politycy i przedsiębiorcy, którzy mówią np. o umacnianiu pozycji Polski w świecie nowych technologii, o tworzeniu Doliny Krzemowej. Tutaj nawet chińskie firmy mają problem, by dotrzymać kroku Koreańczykom. Problemem są nie tylko środki, ale też infrastruktura, zaplecze intelektualne, patenty, doświadczenie. To nie jest zabawa w startupy, lecz bardzo poważny biznes.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama