Samsung

Samsung Galaxy S25 – kolejny krok w dobrą stronę? [recenzja]

Tomasz Szwast
Samsung Galaxy S25 – kolejny krok w dobrą stronę? [recenzja]
Reklama

Samsung Galaxy S25 to dowód na to, że projektując smartfony wcale nie trzeba wymyślać koła na nowo, a pomysły, które sprawdziły się kilka lat temu, wciąż pozostają świeże i trafiają w gusta klientów. Co jeszcze warto o nim wiedzieć, nim ktokolwiek zdecyduje się uszczuplić portfel o 4000 złotych? Zapraszam na test telefonu, z którym miałem nudzić się jak nigdy dotąd.

Kiedy najlepiej testować smartfony? Oprócz pierwszych wrażeń na gorąco, moim zdaniem najważniejszy jest tekst z perspektywy kilku tygodni od premiery. Wiemy wówczas, jak smartfon został przyjęty przez rynek. Wiemy też, czy producentowi udało się wyeliminować ewentualne bolączki wieku dziecięcego po stronie oprogramowania. Istnieje również możliwość,  że pojawią się pierwsze promocje, co pozwoli spojrzeć na dane urządzenie z zupełnie innej perspektywy. W takich właśnie okolicznościach trafił do mnie Samsung Galaxy S25. Smartfon, którego nie trzeba nikomu przedstawiać, w swojej podstawowej wersji. Postanowiłem więc sprawdzić, czy najtańsza i najmniejsza spośród nowych flagowych Galaktyk jest smartfonem, który warto polecić.

Reklama

Skąd w ogóle te wątpliwości? Mowa przecież o, jakby nie było, topowym smartfonie z oferty jednego z najważniejszych producentów. Problem w tym, że wokół całej serii Samsung Galaxy S25 narosło sporo wątpliwości. Dotyczyły one zwłaszcza tego, na jakie zmiany (a raczej ich brak) względem poprzednich modeli, zdecydował się producent. Wsłuchując się w opinie z sieci można by pomyśleć, że Samsunga czeka prawdziwa katastrofa. Galaxy S25 Ultra? Może i fotograficznie nie wybija się zanadto ponad dwójkę poprzedników, ale za to ma gorszego S Pena. Galaxy S25? Ileż można tłuc tego samego kotleta, zwłaszcza gdy możliwościami doganiają go chińskie średniaki.


Czy jest aż tak źle? Już teraz mogę powiedzieć, że w żadnym wypadku, a z Samsunga Galaxy S25 korzystało mi się po prostu świetnie. Co wpłynęło na tak dobrą opinię? Już wyjaśniam. Zacznijmy jednak od formalności, czyli specyfikacji technicznej i ceny.

Samsung Galaxy S25 na papierze – coś tu się nie zgadza

Mode Samsung Galaxy S25
Wymiary 146,9 x 70,5 x 7,2 mm
Waga 162 g
Materiały wykończeniowe Szkło Gorilla Victus 2 (ekran, plecki),  aluminium (ramka)
Norma odporności IP68
Wyświetlacz AMOLED, 120 Hz, 6,2 cala, Full HD
System operacyjny Android 15 z nakładką One UI 7
Układ SoC Qualcomm Snapdragon 8 Elite
Pamięć RAM 12 GB
Pamięć na dane 128 GB
Aparat główny 50 Mpix, f1/8, optycznie stabilizowany
Aparat z teleobiektywem 10 Mpix, f/2,4, 3x zoom, optycznie stabilizowany
Aparat ultraszerokokątny 12 Mpix, f/2,2
Kamerka do selfie 12 Mpix, f/2,2
Głośnki stereo Tak
Łączność przewodowa USB-C 3.2
Łączność bezprzewodowa WiFi 7, Bluetooth 5.4
Biometria Skaner linii papilarnych pod ekranem
Bateria 4000 mAh
Ładowanie przewodowe 25 W
Ładowanie bezprzewodowe 15 W
Ładowanie zwrotne 4,5 W
Cena 3699 złotych (stan na 17.03.2025r.)

Samsung Galaxy S25 w sklepie Media Expert

Jak wrażenia? Gdyby zasłonić rubrykę z układem SoC i ceną można by było napisać, że zapowiada się naprawdę fajny, ambitny średniak w kompaktowych wymiarach. Na tę półkę cenową wskazują bowiem zastosowane aparaty czy prędkości ładowania. Tymczasem to Samsung Galaxy S25 w czystej postaci. Mamy Snapdragona 8 Elite, a cena dopiero zaczyna oddalać się od pułapu 4000 złotych. Takie parametry już na starcie rodzą w głowie uprzedzenia. Zwłaszcza gdy nowego Samsunga zestawimy w bezpośrednim porównaniu ze swoimi największymi konkurentami. iPhone 16 Pro czy Xiaomi 15 wydają się na papierze ciekawszymi propozycjami. Sęk w tym, że znów to tylko teoria, a praktyka potrafi okazać się naprawdę zaskakująca. I w tym przypadku właśnie tak było.


Pierwsze wrażenie miało być kompletnie inne

Pudełko? Standardowe. Smartfon, przewód, dokumenty, igła do karty SIM. Jak zwykle w przypadku flagowców Samsunga, o choćby najtańszym etui czy fabrycznie zabezpieczonym ekranie nie ma mowy. Zresztą, niczego innego się nie spodziewałem. Rozpakowałem, powiedziałem pod nosem miejmy to już za sobą i wtedy stało się coś, czego nie byłbym w stanie przewidzieć. Samsung Galaxy S25 kupił mnie od pierwszego wejrzenia. Owszem, w aspekcie stylistycznym żadnych innowacji, ale właśnie zrozumiałem dlaczego. Tu naprawdę nie ma potrzeby niczego zmieniać. Samsung Galaxy S25 leży w dłoni wręcz fenomenalnie. Z perspektywy nieszczęsnego posiadacza krótkich palców, bryła po prostu idealna. Już wiedziałem, że to właśnie po ten smartfon będę w najbliższych dniach sięgał zdecydowanie najczęściej i cóż, w praktyce tak właśnie było.

Reklama

Projektując Samsunga Galaxy S25 postawiono na proste, ale sprawdzone rozwiązania. Nie poprawiajmy czegoś, co działa dobrze. Zamiast dużej wyspy na aparaty, standardowe trzy punkty jeden pod drugim. Do tego praktycznie najwyższej klasy materiały wykończeniowe i mamy to. Smartfon, z którego aż chce się korzystać.


Reklama

Samsung Galaxy S25 w codziennym użytkowaniu: tu potrzebna jest pilna zmiana

Odkąd pamiętam smartfony Samsung Galaxy mierzyły się z problemem, za który odpowiadał nie kto inny, jak koreańscy inżynierowie oprogramowania. Postanowiono bowiem, że nakładka na system Android będzie tak bardzo wszystkomająca, jak to tylko możliwe. Już od pierwszego uruchomienia użytkownik ma otrzymać do dyspozycji wszystkie niezbędne aplikacje. Do tego całe mnóstwo opcji konfiguracji, w których można się pogubić. Nie inaczej jest w przypadku Samsunga Galaxy S25, którego zdecydowanie największym mankamentem jest nakładka systemowa. Na miejscu zarządzających smartfonowym działem koreańskiego producenta już od dawna myślałbym o zastąpieniu jej czymś lżejszym, a przynajmniej bardziej intuicyjnym. Owszem, użytkownik chce mieć wybór, ale mam wrażenie, że nie aż taki.

Po wysunięciu szufladki z aplikacjami okazuje się, że Samsung Galaxy S25 ma fabrycznie zainstalowane praktycznie wszystkie istotne aplikacje od Google. Problem w tym, że oprócz nich jest jeszcze paczka aplikacji od Microsoftu. Mało? Samsung nie zapomniał również o dodaniu garści aplikacji własnej produkcji. Co z tego wyszło?

Coś, co wkurza mnie jak mało co w smartfonach, czyli zdublowane aplikacje robiące dokładnie to samo już od momentu pierwszego uruchomienia. Owszem, nie mamy już dwóch aplikacji telefonu i dwóch aplikacji do wiadomości SMS, jak to niegdyś bywało, ale wciąż jest tego wiele. Dwie przeglądarki internetowe (Google, Samsung), dwie aplikacje do zdjęć (Galeria, Zdjęcia Google), dwie aplikacje do dokumentów (Google, Microsoft) itd. Komu to potrzebne? Nie mam bladego pojęcia. Mnie tylko przeszkadza.

Na szczęście to jedyna zmian, jaka przydałaby się Galaxy S25 jako smartfonowi do użytku codziennego. Reszta bez choćby cienia zarzutu. Telefon, jak przystało na flagowca, jest wręcz wzorowo responsywny, wszystkie aplikacje i strony internetowe wczytują się błyskawicznie, a samo One UI 7 po jakimś czasie i chwili poświęconej na personalizację przestaje irytować. A dalej jest już tylko lepiej.


Reklama

Multimedia: Samsung trafił w złoty środek

Na pokładzie Samsunga Galaxy S25 znajdziemy wszystko, co potrzebne, by mówić o nim jako jednym z najlepszych do codziennego przeglądania multimediów. Ekran o przekątnej 6,2 cala jest jak na dzisiejsze standardy dość mały, jednak właśnie o to chodziło. Dzięki temu udało się zachować komfortowe wymiary i znacząco zwiększyć ergonomię bez istotnego spadku komfortu przeglądania multimediów. Możemy go obsłużyć jedną ręka, ale wciąż nada się do obejrzenia czegoś na YouTubie czy kolejnego odcinka ulubionego serialu, gdy właśnie podróżujemy komunikacją zbiorową.

Poza tym, ten wyświetlacz to doskonale znany samsungowy AMOLED, zdecydowanie jeden z najlepszych w swojej klasie. Dorzućmy do tego bardzo dobre głośniki i niezłą baterię i otrzymamy ciekawy rezultat, którym jest smartfon o ponadprzeciętnych zdolnościach multimedialnych mimo niewielkich wymiarów. Przeglądanie galerii zdjęć czy mediów społecznościowych to na Samsungu Galaxy S25 prawdziwa przyjemność.


Wydajność i bateria: byłoby idealnie, ale...

Czego można spodziewać się po smartfonie, w którego wnętrzu znalazł się topowy układ SoC Qualcomm Snapdragon 8 Elite? Idealnej płynności, co w tym przypadku otrzymujemy. Możliwości uruchomienia i stabilnego korzystania z najbardziej wymagających gier i aplikacji, co również mamy zapewnione. Nie udało mi się jedynie zmusić małej Galaktyki do osiągnięcia lepszych wyników w testach syntetycznych, zwłaszcza AnTuTu, co rzekomo ma być możliwe. To jednak tylko i wyłącznie sztuka dla sztuki, bo smartfon działa po prostu świetnie i w aspekcie wydajności czy stabilności nie można mu zarzucić właściwie niczego.

Nieco mocniej sytuacja komplikuje się w przypadku baterii. Ta owszem, bez problemu wystarcza na jeden dzień nawet bardziej intensywnego użytkowania smartfona, co jak na tę bryłę jest wynikiem bardzo dobrym, jednak przychodzi taki moment, gdy trzeba ją naładować. Co wtedy? Zaledwie 25 W mocy ładowania przewodowego i 15 W przewodowego oznacza, że nową podstawową Galaktykę najlepiej ładować nocą. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że takie parametry ładowania w tej półce cenowej, zwłaszcza wśród smartfonów z Androidem, po prostu nie przystoją.


Biometria i łączność: bez zarzutów

Zabezpieczeniem biometrycznym Samsunga Galaxy S25 jest ultradźwiękowy skaner linii papilarnych umieszczony pod ekranem. Słowa, które najlepiej opisują jego działanie to szybki, precyzyjny, celny i niezawodny. Przez cały okres testów nie miałem absolutnie żadnych problemów z odblokowaniem smartfona i właśnie o to chodzi. Do tego technologia ultradźwiękowa sprawia, że kciuk nie jest doświetlany w momencie skanowania, jak w przypadku skanerów optycznych, co w nocy bywa dość irytujące. Problem może pojawić się jedynie po aplikacji hartowanego szkła, zwłaszcza grubszego. Cóż, w przypadku smartfonów z ultradźwiękowymi skanerami zdecydowanie lepiej postawić na folię ochronną.

W aspekcie łączności przewodowej i bezprzewodowej do Samsunga Galaxy S25 nie można mieć absolutnie żadnych zastrzeżeń. Do dyspozycji otrzymujemy WiFi 7 i Bluetooth 5.4, a do tego niezawodny modem 5G. Podczas testów nie zauważyłem problemów z zasięgiem, które w jakikolwiek sposób mogłyby wpłynąć na ostateczną ocenę. Mam jedynie ciut żalu do producenta, że mimo dość grubej ramki nie udało mu się zmieścić wyjścia słuchawkowego. W czasach, gdy coraz większą wagę przywiązujemy do jakości dźwięku, gdy wraca moda na słuchawki przewodowe, których nie trzeba ładować, takie gniazdo z pewnością by się przydało.

Co z aparatem? Pełno tu kontrowersji

Ostatni aspekt recenzji chciałbym poświęcić temu, wokół czego nieustannie trwa dyskusja. Do tego stopnia, że na Samsunga Galaxy S25 i model z plusem zdążono wylać już niejedno wiadro pomyj z ust krytyków. Ci twierdzą, że aparat, w jaki został wyposażony Samsung Galaxy S25, w żaden sposób nie przystaje do segmentu flagowców w 2025 roku. Czy tak jest naprawdę?


Patrząc na to, co oferują chińscy producenci smartfonów, gdzie w urządzeniach tańszych o 2000 złotych od Galaxy S25 powoli pojawiają się obiektywy peryskopowe, można odnieść takie wrażenie. Dla przykładu, choć to tylko zabawka, przyjrzyjmy się zoomowi cyfrowemu. W przypadku Galaxy S25 wynosi on 30x, gdzie konkurencja w tej cenie daje 100x czy 120x i to z zauważalnie wyższą jakością. Niemniej moim zdaniem Samsung Galaxy S25 radzi sobie ze zdjęciami naprawdę bardzo dobrze. Choć nie są to aparaty pierwszej świeżości, trudno odmówić im czegokolwiek niezależnie od tego, czy mówimy o aparacie głównym czy teleobiektywie. Wciąż niezłe są też zdjęcia nocne.

W mojej opinii narzekania na fotograficzne możliwości Samsunga Galaxy S25 nie są do końca słuszne. Mam wrażenie, że padają z ust krytyków nieco na wyrost. Zdjęcia, jakie w swojej pamięci zapisuje Galaxy S25 są bardzo dobre. Owszem, nie są wybitne, ale wciąż bardzo dobre.

Samsung Galaxy S25 to smartfon, który skłonny byłbym kupić

Moja przygoda z Samsungiem Galaxy S25 to klasyczny i dobitny przykład na to, że w powiedzeniu o tym, że nie wolno oceniać książki po okładce nie ma krzty przesady. Urządzenie, które na papierze wydawało się kompletnie nieciekawe, w rzeczywistości sprawiło, że w sumie mógłbym je kupić. Argumentów miałbym bardzo dużo, na czele z mistrzowskim wręcz komfortem użytkowania. Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak dobrze korzystało mi się ze smartfona. Samsung Galaxy S25 w mojej dłoni leży wręcz idealnie, przez co korzystanie z niego to czysta przyjemność.

Co więcej, na tym atuty wcale się nie kończą. Mamy bowiem prawdziwie flagową wydajność, fenomenalny ekran AMOLED, wzorową responsywność czy w zupełności wystarczający czas pracy na baterii. Co z wadami? Te oczywiście są, ale nie na tyle duże, żebym komukolwiek odradzał zakup tego smartfona. Tak, One UI 7 mogłoby być bardziej przyjazne użytkownikowi. Bateria mogłaby ładować się szybciej, a aparat oferować więcej.


Samsung Galaxy S25 z całą pewnością i bezdyskusyjnie jest w top 3 smartfonów z mniejszymi ekranami, jakie obecnie możemy kupić. Obok iPhone'a 16 Pro i Xiaomi 15 walczy o serca i portfele tych, dla których typowe współczesne smartfony są zbyt duże. Który z nich jest najlepszy? To kwestia tak mocno zależna od osobistych preferencji, że na to pytanie każdy musi odpowiedzieć sobie we własnym zakresie. Niemniej Samsung Galaxy S25 na moją rekomendację w pełni zasłużył. Fajny, mały smartfon, z którego korzystanie to czysta przyjemność. Polecam.

Samsung Galaxy S25 w sklepie Media Expert

Samsung Galaxy S25 – plusy i minusy

plusy
  • Fenomenalny komfort użytkowania
  • Dyskretne, eleganckie wzornictwo
  • Wzorowa szybkość działania i responsywność
  • Wyświetlacz AMOLED i bardzo dobre głośniki

minusy
  • Wolne ładowanie przewodowe i bezprzewodowe
  • One UI 7 wciąż zbyt przeładowany i toporny
  • Aparat "zaledwie" bardzo dobry

Smartfon do testów dostarczyła firma Samsung. Artykuł zawiera linki afiliacyjne

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama