Samsung

Samsung chciał być liderem, teraz musi sprostać oczekiwaniom

Maciej Sikorski
Samsung chciał być liderem, teraz musi sprostać oczekiwaniom
20

Niecały tydzień temu pisałem o zaproszeniu, z którego można wywnioskować, iż Samsung zaprezentuje podczas targów Mobile World Congress 2014 smartfon Galaxy S5. Atmosfera wokół tego produktu jest podgrzewana już od kilku miesięcy, ale balonik będzie w najbliższym czasie pompowany ze zdwojoną siłą. Pr...

Niecały tydzień temu pisałem o zaproszeniu, z którego można wywnioskować, iż Samsung zaprezentuje podczas targów Mobile World Congress 2014 smartfon Galaxy S5. Atmosfera wokół tego produktu jest podgrzewana już od kilku miesięcy, ale balonik będzie w najbliższym czasie pompowany ze zdwojoną siłą. Przed firmą wysoko zawieszona poprzeczka i Koreańczycy będą się musieli bardzo (!) postarać, by sprostać wyzwaniu.

Na początku czwartego kwartału 2013 roku poświęciłem tekst wynikom Samsunga osiągniętych w poprzednich trzech miesiącach i pisałem, że jest świetnie, ale mogą z tego wyniknąć kłopoty. Dlaczego? Firma zarabiała (i nadal zarabia) miliardy dolarów w każdym kwartale, zwiększa sprzedaż, utrzymuje spore udziały w rynku smartfonów, poszerza swoje wpływy w segmencie tabletów, ale... Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie fakt, że rynek nie może rosnąć w nieskończoność, akcjonariusze oraz analitycy często nie potrafią tego zrozumieć, a konkurencja też chce partycypować w krojeniu branżowego tortu.

Trafiłem dzisiaj na tekst poświęcony sprzedaży telefonów na rosyjskim rynku. Główne przesłanie było następujące: udziały Samsunga w sprzedaży komórek w Rosji spadają i to zauważalnie. Powodów jest kilka, ale jeden wybija się przed inne: to ekspansja „brandów klasy B”. Mniej znani lub mniej cenieni (do niedawna) producenci atakują Samsunga przede wszystkim w najniższym segmencie cenowym i odbierają mu tam klientów. Sprawy nie można bagatelizować, bo to właśnie niższa półka będzie odgrywała coraz większą rolę w sektorze mobilnym. Wypadnięcie z tej części branży byłoby dla Samsunga poważnym ciosem, ale utrzymanie się w nim i to z odpowiednimi udziałami proste nie będzie.

Konkurowanie z firmami określonymi jako "brandy B" nie sprowadza się jedynie do wojny cenowej. To także zmagania na polu marketingowym, zawieranie umów z kolejnymi partnerami wspierającymi sprzedaż, wykreowanie (a potem utrzymanie) swojego obrazu firmy innowacyjnej i gwarantującej wysoką jakość w atrakcyjnej cenie. Spory wpływ ma na ów obraz flagowiec czy nawet cała linia produktów. Jeżeli z nimi jest kiepsko i nie spełniają swojej roli lokomotyw, to reszta biznesu też może podupaść.

Właśnie dlatego wcześniej wspominałem o prezentacji Galaxy S5. Jeżeli Samsung nie zaskoczy rynku tym modelem i nie usłyszymy głośnego "wow" po premierze, to krytycy koreańskiej korporacji zyskają nową broń do gnębienia firmy. Dzisiaj przeczytałem, że dla Samsunga ciosem była śmierć Steve Jobsa, bo od tego momentu korporacja nie ma od kogo kopiować produktów. Sprawa postawiona dość radykalnie i bez wątpienia może być przyczynkiem do ostrej dyskusji. Problem nasili się, jeśli Galaxy S5 okaże się lekko podrasowaną wersją S4.

Samsung chciał przejąć od Apple palmę pierwszeństwa w branży nowych technologii, ale pozycja lidera to nie tylko prestiż i pieniądze – ten medal ma dwie strony. Od przodującej firmy wymaga się więcej i nieustannie musi ona potwierdzać, że nadal jest topowym graczem. Z tym może być niestety problem, bo trudno sobie wyobrazić sprzęt, który naprawdę wstrząsnąłby rynkiem. W Cupertino pewnie cieszą się z takiego obrotu sprawy, ponieważ Samsung zdjął z Amerykanów spory ciężar i wziął go na siebie. Teraz musi się z nim zmierzyć. Nie pozostaje nic innego, jak czekać na premierę.

Źródło grafiki: phonearena.com

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

MobileSmartfonGalaxy S5