Felietony

Samochody z wideorejestratorami i czujnikami? Jeszcze będziecie je przeklinać...

Maciej Sikorski
Samochody z wideorejestratorami i czujnikami? Jeszcze będziecie je przeklinać...
Reklama

Motoryzacja to jeden z sektorów, który poważnie zmienia się w ostatnich latach i dzieje się to na różnych płaszczyznach - słyszymy o autach elektrycznych, autonomicznych, współdzielonych, podłączonych nieustannie do Sieci. Zaczynamy mieć do czynienia z jeżdżącymi komputerami. Ma to swoje plusy, wielu klientów przyklaśnie zmianom. Ale nie zabraknie też ludzi niezadowolonych, a jednym z powodów "buntu" może być cięgłe zbieranie danych przez maszynę. Danych, które trafią do ubezpieczyciela.

Samochody podłączone do Sieci, nafaszerowane elektroniką (kamerami, czujnikami, modułami łączności, procesorami) to temat przewijający się w branży od dłuższego czasu. Mówią o tym zarówno firmy motoryzacyjne, jak i biznes IT. Mają na tym skorzystać wszyscy: producenci, sprzedawcy, klienci, czyli kierowcy, piesi, miasta, ale też władze i niektóre służby. Każdy na swój sposób. Weźmy wideorejestratory, o których pisał kilka dni temu Tomasz: kierowcom łatwiej będzie udowodnić, co zaszło na drodze, jeśli dojdzie do kolizji, producent dowie się, jak zachowują się jego maszyny w ruchu, cenne informacje zyska policja. Nic tylko brać. O jednym ogniwie tego łańcucha często się jednak zapomina. Mowa o ubezpieczycielach.

Reklama

Zastanawiam się od jakiegoś czasu, jak będzie wyglądała przyszłość motoryzacji właśnie z punktu widzenia firm ubezpieczeniowych. Im też, a może przede wszystkim, może zależeć na danych zbieranych przez samochody. I to konkretne samochody, należące do ich klientów. Nie chodzi tylko o sytuacje, w których doszło do wypadku i trzeba stwierdzić, kto zawinił. To oczywiście bardzo ważne, bo może przynieść spore oszczędności, firmy dostaną narzędzie do walki z naciągaczami, których nie brakuje na polskich (nie jesteśmy wyjątkiem) drogach. Warto się jednak zastanowić, co w przypadku, gdy ubezpieczyciel powie: koszt polisy jest uzależniony od tego, jak jeździsz.

Samochody będą zbierać informacje o kierowcy, o tym, z jaką prędkością porusza się w jakich warunkach, jak przestrzega przepisów, jak wykonuje konkretne manewry i na tej podstawie mogą ustalać spersonalizowane cenniki. Auto po prostu powie, jakim kierowcą jest dany klient i jakie stwarza zagrożenie dla ubezpieczyciela. Zrobi się ciekawie, prawda? Bo przecież łatwo sobie wyobrazić kogoś, kto jeździe brawurowo albo niebezpiecznie, ale do tej pory nie miał większych przygód i dla ubezpieczyciela jest przeciętniakiem. W przyszłości to się może zmienić, będzie klientem wysokiego ryzyka, który powinien zapłacić znacznie większą składkę.

Ktoś powie: ok, w takim razie podziękuję za tę elektronikę, niech inni się męczą. Wtedy jednak firma ubezpieczająca odpowie: jeżeli nie chcesz udostępniać danych tego typu, powinieneś płacić więcej. Pewnie coś ukrywasz, więc musisz przystać na nasze warunki. Kierowca staje przed trudnym wyborem. Niektórzy będą przekonywać, że dobrze się stanie, bo to będzie kolejny bat na wariatów drogowych, w końcu coś przemówi do rozsądku narwańcom. Nie działają kontrole drogowe, fotoradary, mandaty, może zadziała porażająca polisa? Jeżeli część kierowców przestrzega przepisów, pewien odsetek jeździ wręcz wzorcowo, to dlaczego inni muszą się zachowywać inaczej? A jeśli już chcą to robić, nich płacą więcej.

Druga strona powie oczywiście, że to absurd, że przekroczony zostanie kolejny próg w zakresie ograniczania wolności oraz inwigilacji. Jeśli nie przez szeroko pojęte państwo, to przez biznes. Przyznam, że nie wiem, do której strony mi bliżej, mam tu spory dylemat. Bo chociaż chciałbym, by ludzie nie szaleli na drogach, by Polacy zachowywali się na rozsądnie za kierownicą, to boję się, że ubezpieczyciele nadużyją nowych narzędzi i będzie to po prostu maszyna do robienia pieniędzy. Trzeba mieć oczywiście na uwadze, iż taki scenariusz nie musi się ziścić, a jeśli już do tego dojdzie, to minie dobrych kilka lat. Jasne, biorę to pod uwagę. Ale rozważać trzeba różne scenariusze. Przecież ubezpieczyciele mogą "przekonać" władze w kraju czy w Brukseli, że to dla naszego dobra, że spadnie liczba wypadków itd. A że przy okazji wzrosną wpływy ze składek...


Niedawno uruchomiliśmy serwis z Pracą w IT! Gorąco zachęcamy do przejrzenia najnowszych ofert pracy oraz profili pracodawców

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama