Czy to, że zmieniłbym aż 11 rzeczy w Windows 11 jest dowodem na to, że jestem z niego niezadowolony? Absolutnie nie. Mimo, że cieplej wspominam "dziesiątkę", to trzeba przyznać, że jego następca jest całkiem porządny i przemyślany pod kątem najbliższych kilku lat oraz zmian, jakie zachodzą w technologiach. Nie znaczy to jednak, że wszystko jest idealnie.
Bo Windows 11 idealny nie jest. Zasadniczo, Windows 10 też nie był. Tyle, że "dziesiątkę" bardzo chwaliłem za to, że Microsoft przed jej wydaniem słuchał użytkowników. Nie miał wyjścia: mimo swego rodzaju rewolucyjności Windows 8(.1), była to porażka zarówno marketingowa, jak i wizerunkowa Microsoftu. Już samo to, że idea kafli nie przeżyła i w Windows 11 została zarzucona, o czymś świadczy. Gwałtowna ewolucja okienek daje sporo przestrzeni do tego, żeby sobie czasami ponarzekać, a tknięcie absolutnych podstaw, do których przyzwyczaił nas Microsoft - już szczególnie. Bo Windows 11 jest odrobinę chimeryczny: jednocześnie urzeka tym, jak bardzo przywiązano uwagę do walorów estetycznych, ale też nieco smuci likwidacją możliwości, które obecne były w świecie "okienek" od wielu, wielu lat.
Nie przedłużając - co bym zmienił w Windows 11?
1. Zmiana domyślnych programów
Poniekąd wiem z czego to wynika: Microsoft po latach bardzo ostrożnego proponowania użytkownikom swoich rozwiązań, chce je nam wcisnąć do gardeł nieco na siłę. Tu niby "przypadkiem" psuje działanie alternatywnych dla Edge przeglądarek, tam spowoduje, że linki z Teamsów i Outlooka w firmach będą się uruchamiać TYLKO w Edge (chyba, że zmieni się to po stronie administratora grup)... cóż. Okres, w którym Microsoft był brzydkim chłopcem do bicia, skończyły się.
Szczególnie mocno to widać w sytuacji, gdy chcesz ustawić aplikację domyślną do grafik. Ich rozszerzeń jest mnóstwo, mogą to być pliki .bmp, .png, .jpg, .webp i tak dalej. Dla każdego z tych typów trzeba ustawić aplikację domyślną osobno i jest to upierdliwe. Tak, jakby nie można było kolektywnie, dla wszystkich obrazów ustawić jednego programu - tak po prostu. Nie jest to szczególnie wygodne i niestety, tu gigant mógł bardziej się postarać.
2. Menu Start stało się mniej użyteczne
W porównaniu do tego z Windows 10, gdzie można było przypiąć aplikacje w formie kafelków (i które - o ile program to obsługiwał, zgłaszały swój skrócony stan zgodnie z priorytetem - wielkością kafla), to jest użytecznościowa "bieda". Nikt nie przekona mnie do tego, że lista przypiętych aplikacji jest od tego lepsza (+ lista wszystkich programów alfabetycznie). Niżej znajdują się proponowane pliki, a tak naprawdę to po prostu najnowsze dokumenty / obrazy. I tyle.
Windows 11 uwstecznił Menu Start dosyć mocno: wiem, że "jedenastce" przyświecała idea upraszczania wszystkiego, co się da. Ale na litość boską, przecież można było nie zabierać bardzo podstawowych czasami mechanizmów, które użytkownicy lubili. Chciałbym przypomnieć, że kształt Menu Start z Windows 10 był efektem słuchania użytkowników. Te zmiany zostały wycofane w Windows 11 i trochę mi to nie odpowiada.
3. Gdzie jest DOBRE centrum akcji?
I znowu to samo. Nowsze wrogiem starego i dobrego. Windows 11 pozbyło się bardzo dobrego - moim skromnym zdaniem - centrum akcji z Windows 10, które dawało nam wszystko to, czego potrzebowaliśmy w jednym miejscu. Przełączniki od WiFi, dźwięku, baterii ukryto w jednym, wielkim "centrum dowodzenia": to implikuje konieczność użycia jednego kliku więcej. Ja natomiast jestem zwolennikiem: "jeden klik mniej", jeżeli jest to możliwe. Nie znam dobrego powodu, dla którego warto było wprowadzać aż tak duże wariacje na temat dostawania się przez użytkownika do najczęściej używanych przełączników od sieci, baterii, czy dźwięku.
Wychodzi więc na to, że Microsoft - chcąc uprościć nieco pasek zadań, znacznie go skomplikował. Powiadomienia są osobno, przełączniki osobno: wcześniej natomiast mieliśmy wszystko w jednym miejscu. Czy rzeczywiście był to najlepszy możliwy pomysł?
4. Pasek zadań jest kaleką
W porównaniu do tego, co mieliśmy w Windows 10 - nastąpił istotny regres, którego nie jestem w stanie wytłumaczyć. W pierwszej wersji "jedenastki" nie było drag and dropu, a przecież było to wieloletnim standardem. Co więcej? Grupowanie okien domyślnie i bez możliwości jego wyłączenia. No i brak mobilności paska. Wiem, pewnie już telepie Wami na widok moich narzekań na ów fakt. Ale serio - nie widzę powodu, dla którego nie mógłbym umieścić sobie paska zadań gdziekolwiek indziej na ekranie.
Microsoft się nie popisał. Słuchanie użytkowników się skończyło, inżynierowie giganta wiedzą lepiej, czego chcą użytkownicy. A sądząc po forach społecznościowych, ci chcą, aby możliwość przesuwania paska na inne krawędzie wróciła. Co na to Microsoft? Ogłuchł.
5. Tryb tabletowy to kpina. Trybu tabletowego nie ma
Może i połączenie trybu desktopowego i tabletowego w Windows 10 było chimeryczne, ale było. I działało tak, jak chciał użytkownik. Można było sobie włączyć je manualnie i bawić się komputerem z obecnym dotykiem na pokładzie tak, jak tabletem. Sam mam Thinkpada S13, którego nie da się "złożyć" obracając ekran o 360 stopni, mogę zrobić to tylko do 180 stopni. Niestety, tablet wtedy nie wysyła sygnału do Windows 11, że prawdopodobnie będę używać wtedy trybu dotykowego i... dalej muszę używać interfejsu desktopowego. Ten tabletowy jest dla mnie niedostępny.
Windows 11 wie zatem lepiej, kiedy chcę używać trybu desktopowego, a kiedy tabletowego. Nie mogę go do niczego zmusić. Z trybu tabletowego dodatkowo zginęły przydatne gesty, takie jak przesuwanie aplikacji w dół, by ją zamknąć. "Jedenastka" nie zawsze też odpowiednio rozpoznaje to, czy chcemy przejść do trybu tabletowego. Baw się więc dobrze, byle tylko nie za dobrze...
6. Windows Defender się nieco uwstecznił
Żeby nie było, to w dalszym ciągu bardzo dobry pakiet bezpieczeństwa. Nie mogę powiedzieć o nim zbyt wiele złego. Jest jednak pewna rzecz, która się zmieniła: Microsoft reklamował Windows 11 jako najbezpieczniejszy Windows w historii. I pewnie coś w tym jest, bo to zupełnie normalne, że pewne funkcje ewoluują z wersji na wersję. Ale o ile Defender zbierał najlepsze oceny od Windows 10 w niemal każdym teście, tak w dalszym ciągu jest najlepszy, jak chodzi o likwidowanie zagrożeń. Ale jak chodzi o wydajność, najlepszy już nie jest.
Windows Defender obciąża komputer w stopniu, który użytkownikom Windows 10 był nigdy nie był znany. Dlatego między innymi AV-TEST regularnie nie daje już maksymalnych ocen, podobnie jak i inne syntetyczne testy pakietów bezpieczeństwa. Doszło już nawet do tego, że taki AVAST jest pod tym kątem lepszy, a przecież lata temu było absolutnie na odwrót. Miał być wyższy poziom bezpieczeństwa? No i jest. Okupiony pewnymi kompromisami.
7. Nie przegięli aby z tymi wymaganiami sprzętowymi?
Wymagania sprzętowe dla Windows 11 to temat rzeka. Niby wymaga procesora Intel Core 8. generacji i wyżej, ale można zainstalować go na niespełniających tego wymagania maszynach - trzeba wiedzieć jak. To samo z TPM 2.0 i Secure Bootem. Microsoft jedynie mówi wprost: nie zapewnimy Ci stuprocentowego poziomu zabezpieczeń i możemy przerwać wsparcie w zakresie kolejnych aktualizacji. A guzik, dalej będzie wspierał taką maszynę: nie wbije się na taką minę i nie zdenerwuje użytkowników.
Zrozumiałbym, gdyby wymagał tego tylko wśród użytkowników firmowych. Ale jak chodzi o tych domowych - nie bardzo rozumiem, dlaczego tutaj blokuje uaktualnienia. Być może chodzi o zmniejszenie puli możliwych konfiguracji, przez co łatwiej jest testować i wdrażać kolejne usprawnienia aktualizacjami (choć i tak zdarza się, że te coś psują...). Nie wiem, ale wydaje mi się, że nieco tutaj przestrzelono.
8. Windows 11 wcale nie jest taki w stu procentach bezproblemowy...
Przyłożyłbym po prostu więcej uwagi do tego, aby uaktualnienia jeszcze rzadziej psuły system. A to się niestety zdarza: czasami są to niewielkie rzeczy, a czasami też widgety powodują, że maszyny są nieużywalne. To jest niedopuszczalne w takim systemie, który Microsoft reklamuje jako "najlepszy Windows ever, ha". Słyszymy to za każdym razem, ale chcemy jakiegoś namacalnego potwierdzenia, nie statystyk w stylu: "na 99% maszyn, które uaktualnialiśmy w firmach, wszystko działa dobrze". Statystycznie ja i pies mamy po trzy nogi.
Co prawda u mnie nie stało się nic, co mogłoby zostać uznane za awarię, ale uważnie słuchamy Czytelników, którzy co jakiś czas mówią nam: "aktualizacja Windows 11 popsuła to i to". Dostajemy takie sygnały i nie możemy ich przeoczyć - najczęściej okazuje się wtedy, że taki problem ma dużo więcej osób. I co mamy wtedy pomyśleć?
9. Menu kontekstowe w eksploratorze jest po prostu słabe
Windows 11 wprowadził nowe menu kontekstowe do eksploratora i jest ono... średnie. To, co mieliśmy od lat - może i było "stare", ale za to dobre. Skondensowano to do najpotrzebniejszych rzeczy, a takie opcje jak zmiana nazwy pliku przeniesiono wyżej do... małych przycisków, w które m. in. niezbyt przyjemnie "trafia się" za pomocą dotyku. Poza tym, czy wpadlibyście na to, że ten przycisk zmienia nazwę pliku, tak w trakcie pierwszego oglądania tego obszaru?
Do "starego" menu kontekstowego można przejść, jeżeli zrobi się jeden klik więcej, a zatem Microsoft pozostawił nam "jakiś" wybór. Tyle, że nie jest to w pełni to, czego bym oczekiwał. Microsoft nie postarał się i tutaj, niestety.
10. Zmiana stanu aplikacji nie jest dobrze widoczna
Uruchomione na pasku aplikacje mogą zwracać uwagę użytkownika za pomocą subtelnego rozświetlania się na pasku. Dajmy na to: dostaję powiadomienie na Slacku, wyskakujące powiadomienie sobie znika, ale na pasku zadań, etykieta programu jest podświetlona na pomarańczowo. Ale tylko w Windows 10, bo w Windows 11 jest to kolor zgodny ze schematem ustawionym przez użytkownika. Wszystko jest w miarę okej, jeżeli jest to kolor w miarę jaskrawy. A jeżeli nie, działa to już gorzej.
Niestety, ale Microsoft nawet nie chce choćby lekko pochylić się nad tym problemem. Nie sądzę, że powinno to działać w taki sposób: wolałem, gdy Windows był nieco bardziej zdecydowany pod kątem powiadamiania mnie o tym, że stało się coś, co jest warte mojej uwagi. Przecież po to właśnie pracuję na komputerze, czyż nie?
11. Windows 11 nie jest szczególnie innowacyjny
To trochę jak taki Windows 11 z poważnymi zmianami w interfejsie. Pod maską zmieniły się zabezpieczenia, ale tego na pierwszy rzut oka użytkownik nie widzi. Wolałbym, aby odbyła się tutaj zdecydowana ewolucja z zachowaniem tego, co jest w Windows najważniejsze, niż taka udawana rewolta, jaką jest Windows 11. Przecież tak wiele rzeczy, które są tutaj nieobecne, to po prostu coś, czego się wytłumaczyć nie da. Microsoft uważa, że zrobił kilka kroków do przodu, a tymczasem wykonał przynajmniej jeden wstecz. A i tak zarobi na tym mnóstwo pieniędzy.
Windows 11 oferuje naprawdę dużo: to dobry system operacyjny, ale niekoniecznie najlepszy z punktu widzenia użyteczności oraz dbałości o komfort użytkowników. Te 11 rzeczy to zbiór moich najistotniejszych postulatów dotyczących zmian, których potrzebują użytkownicy. I to nie jest tak, że to są głównie moje fanaberie: takie nastroje przejawia znacznie więcej osób. I być może Wy również.
Macie inne typy dla rzeczy, które warto zmienić w Windows 11? Podzielcie się nimi w komentarzach!
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu