Mobile

Rozpoznawanie muzyki ze "słuchu" Shazam trafia z urządzeń mobilnych na desktopy

Jan Rybczyński
Rozpoznawanie muzyki ze "słuchu" Shazam trafia z urządzeń mobilnych na desktopy
Reklama

Rozpoznawanie utworów muzycznych po wysłuchaniu kilku sekund nagrania to jedno z tych zastosowań, które demonstruje magię smartfona. Wystarczy mieć te...

Rozpoznawanie utworów muzycznych po wysłuchaniu kilku sekund nagrania to jedno z tych zastosowań, które demonstruje magię smartfona. Wystarczy mieć telefon i aplikację, żeby dowiedzieć się co właśnie leciało w radiu, jaka muzyka była w reklamie czy na imprezie. Kiedyś można było tygodniami czekać, aż usłyszy się utwór ponownie wraz z informacją o autorze. Funkcja, wydawałoby się stricte mobilna, trafiła właśnie na laptopy i komputery stacjonarne.

Reklama

Shazam jest jedną z kilku aplikacji do rozpoznawania muzyki ze słuchu. Dodatkowo potrafi również rozpoznawać seriale telewizyjne, chociaż tutaj sprawa się komplikuje ze względu na różne wersje językowe. Po wysłuchaniu kilku sekund utworu, aplikacja przedstawia artystę i tytuł piosenki oraz umożliwia zakupienie piosenki lub wysłuchanie jej w serwisach strumieniujących muzykę. Wraz z wydaniem nowej wersji mobilnego systemu operacyjnego od Apple - iOS 8, Shazam stanie się również częścią Siri, pozwalając identyfikować utwór i zakupić go z iTunes.

To wydaje się logicznym posunięciem, ekspansja mobilna i integracja z systemem. Tymczasem dzisiaj Shazam trafił na komputery osobiste. Na razie aplikacja ogranicza się do komputerów Apple z systemem OS X i sklepu Mac App Store. Jednak samo przeniesienie się aplikacji stricte mobilnej do komputerów osobistych jest ciekawym i niewystarczająco popularnym posunięciem.

Shazam na komputerze będzie działać w tle i, jeżeli użytkownik zezwoli, rozpoznawać wszystkie multimedia, na jakie trafi użytkownik, czy to w sieci, np. na filmie w serwisie YouTube, czy odtwarzane z dysku. Rozpoznawane utwory będą zapisywane na liście, a kolejne identyfikacje będą pojawiać się w formie powiadomień typu pop-up. Użytkownik będzie mógł zignorować powiadomienie, lub jednym kliknięciem dowiedzieć się więcej, poszukać tekstu piosenki czy kupić utwór w iTunes. W założeniu ma to dać użytkownikom więcej możliwości wchodzenia w interakcję z multimediami na jakie trafiają.


Być może w tym przypadku migracja na komputery osobiste jest dyskusyjna, bo podczas odtwarzania multimediów z głośników komputera również możliwe jest skorzystanie z aplikacji mobilnej. Jednak jest to ciekawy przypadek migracji z urządzeń mobilnych na komputery osobiste, który może nie w każdym przypadku, ale w wielu sytuacjach ma sens. Świat mobilny rozwija się tak szybko, że części rzeczy, które znajdziemy na telefonie brakuje na komputerze osobistym.

Jeden z bardziej oczywistych przykładów to poszerzanie horyzontów serwisów, które z początku były mobile only. Przykładem może być Instagram, który z początku nie dawał się nawet przeglądać z poziomu komputera, teraz można to zrobić w przeglądarce. Oficjalna aplikacja, czy webaplikacja, która pozwoliłaby kadrować, dodawać filtry i wrzucać zdjęcia prosto z komputera pewnie też byłaby godna uwagi dla wielu użytkowników. Google Now również pojawiło się najpierw na telefonach i trafiło do przeglądarki Chrome.

Są jednak zwykłe aplikacje, nie powiązane z serwisami, których również brakuje na komputerze. Jedną z takich aplikacji był dla mnie czytnik e-booków. Programy, które potrafią je czytać oczywiście istnieją, ale zwykle są to albo kombajny typu Calibre, albo bardzo surowe w swoim wyglądzie programy. Rozwiązaniem był dla mnie czytnik e-booków dla Windows 8, z którego korzystam nie tylko na tablecie, ale również na laptopie czy komputerze stacjonarnym. Takich aplikacji mam więcej, chociażby Flipboard czy niektóre aplikacje do edycji fotografii.

Reklama

Stąd połączenie aplikacji mobilnych i desktopowych w jeden ekosystem ma dla mnie jak najbardziej sens. Tym bardziej, że aplikacji nie trzeba kupować dwa razy, jeśli są płatne. Takie rozwiązanie wdrożył Microsoft - jeżeli aplikacja występuje zarówno na Windows Phone jak i na Windows 8, wystarczy kupić ją raz i będzie można ją wszędzie zainstalować. Apple ma możliwości aby takie rozwiązanie wprowadzić. Najtrudniejszą sytuację ma tutaj Google, ale jeżeli aplikacje z Androida będą uruchamiać się na Chromebookach, to również może być ciekawe i praktyczne rozwiązanie. Na pewno symbioza mobile i desktop ma sens.

Na informację trafiłem w serwisie Mashable.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama