Prawie 3 lata czekania na nowy sezon i takie rozczarowanie. Dlaczego Rozdzielenie straciło swoją magię?
Gdy Apple TV+ na polskim rynku jeszcze raczkowało i wszyscy patrzyli na tę platformę z przymrużeniem oka, ja broniłem jej jak lew, bo… było tam Rozdzielenie. Pierwszy sezon do dziś znajduje się w topce moich ulubionych seriali nie tylko w TV+, ale w ogólnym spojrzeniu na platformy streamingowe. Scenarzyści Apple stworzyli coś wyjątkowo oryginalnego, niepokojąco emocjonującego i tak tajemniczo ekscytującego, że kolejne odcinki pochłaniało się z zapartym tchem. Na drugi sezon czekałem więc jak na gwiazdkowe prezenty, jednak po rozdarciu papieru i otwarciu pudełka zobaczyłem nie wymarzoną zabawkę, a… no właśnie. Co w zasadzie otrzymujemy w drugim sezonie Rozdzielenia?
Another day in the office
To będzie chyba moja najtrudniejsza recenzja, bo spodziewałem się rewelacji, fajerwerków i wielu pozytywnych zaskoczeń, a zamiast tego musiałem przełknąć gorzką pigułkę rozczarowania. Zacznijmy jednak od początku, a w zasadzie od końca – końca pierwszego sezonu. Finałowy epizod zakończył się w momencie fiasku misternego planu czwórki bohaterów i na długo zostawił miliony widzów z jeszcze większą liczbą pytań, niż ta która zbierała się przez cały sezon. Naturalnym więc odczuciem jest potrzeba rozwinięcia tego cliffhangera i właśnie tego spodziewałem się po pierwszym odcinku, ale Apple postanowiło wyhamować i dozować emocje w sposób bardzo drastyczny.
Powrót na piętro rozdzielonych to bowiem „kolejny dzień w biurze”. Niedawni buntownicy wracają do pracy po przerwie, próbując ogarnąć, co się właściwie stało, jednak ich zmotywowana do działania i buntu postawa nagle gdzieś ulatuje. Pomimo zetknięcia się ze swoimi oryginałami na powierzchni i zobaczenia upragnionego świata poza ponurym budynkiem Lumon, wracają do klikania w komputer, jakby żadne z wydarzeń z pierwszego sezonu nie miało miejsca, jakby nie zostali oszukani, jakby cały ich światopogląd nie runął.
Doszło co prawda do pewnych roszad na stanowiskach kierowniczych i pojawili się nowi bohaterowie, ale wszystko wydaje się funkcjonować po staremu. Już pod koniec pierwszego odcinka zapaliła mi się więc głowie czerwona lampka i naszła mnie niepokojąca myśl – „Apple użyje tej samej broni”.
Nużąca powtórka z rozrywki
Zastanówmy się przez chwilę, co zadecydowało o sukcesie pierwszego sezonu Rozdzielenia. Gdy sam polecałem znajomym szlagierową produkcję Apple TV+, podkreślałem jej upiorną dziwność, suspensowe motywy, intrygowanie niewiadomą i całą masę stylistycznych zabiegów, takich jak zabawę pracą kamery, światłem i kolorem, które nadawały niepowtarzalnego klimatu. Ta wprowadzająca w dyskomfort nietypowość, doprawiona iście sekciarską mitologią rodziny Eagen – czyli ojców założycieli firmy Lumon – napędzały Rozdzielenie niczym reaktor atomowy. Apple doskonale zdawało sobie sprawę, że to właśnie w tym tkwi siła, więc postanowiło zafundować widzom powtórkę z rozgrywki. Niestety to, co działało w sezonie pierwszym, gdy widz nie był świadomy, o co w Lumon chodzi, w drugim sezonie po prostu irytuje.
Przypomnijcie sobie, jak dotychczas budowano atmosferę – długie spacery po białych korytarzach, powolne tykanie zegara, przydługie i pełne niezręcznej ciszy rozmowy bohaterów z przełożonymi czy słynne sceny zjeżdżania i wjeżdżania windą, które miały wzbudzić poczucie rutyny, szarości dnia codziennego i beznadziei. A teraz wyobraźcie sobie, że nowy sezon, zamiast dać Wam odpowiedzi na zadane wcześniej pytania, funduje te samy motywy, ale razy dwa. Pierwsze odcinki są niemiłosiernie wypchane tymi miłymi dla oka i niewątpliwie kreatywnymi zapychaczami, pełnymi pozornie istotnej, ale ostatecznie bezcelowej symboliki. Wszystko to, co dotychczas niepokoiło, stało się nużące jak diabli. Apple na siłę starało się tajemnice uczynić jeszcze bardziej tajemniczą i to największa bolączka drugiego sezonu Rozdzielenia.
Apple nie udźwignęło potencjału
Twórcy serialu otwierają nowe wątki, nie kończąc już wcześniej rozpoczętych, dokładając do tej zagmatwanej układanki kolejne puzzle, które zamiast przybliżać widza do pełnego obrazu, wręcz go od niego oddalają, rozmywając fabułę i emocje. Wszystko to wygląda tak, jakby Apple nie udźwignęło potencjału i samo zagubiło się w zagadkach, przygotowanych dla widza. Fakt, poznajemy co prawda nieco więcej szczegółów z życia samego Kiera, początków Lumon, a także samych bohaterów – Marka, Irvinga, Helly i Dylana – ale to nie tego oczekiwałem jako widz.
Żeby nie było, że tylko narzekam – drugi sezon Rozdzielenia to wciąż w pewnych kwestiach popis kreatywności scenarzystów. Zobaczycie między innymi nową taktykę manipulacji rozdzielonymi pracownikami, nowe pomieszczenia w budynku Lumon, które zaskakują pomysłowością i sporo zachwycających kadrów. Po względem fabularnym nowe epizody nie spełniły moich oczekiwań i choć wciąż nie miałem możliwości obejrzenia finalnego odcinka – ten został przydzielony tylko recenzentom zza oceanu – to nie spodziewam się takiej dawki adrenaliny, jak w pierwszym sezonie. Nie porzucam jednak wiary w ten projekt. Chcę w niego wierzyć, bo to wciąż jeden z najlepszych seriali w Apple TV+, pomimo drugosezonowej zadyszki.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu