. A Rosjanie traktują problem naprawdę bardzo serio, zwłaszcza po doniesieniach, że amerykanie zamontowali podsłuchy w otoczeniu wszystkich polityk...
.
A Rosjanie traktują problem naprawdę bardzo serio, zwłaszcza po doniesieniach, że amerykanie zamontowali podsłuchy w otoczeniu wszystkich polityków biorących udział w spotkaniach grupy G20, na których ostatnio Rosję reprezentował Dmitrij Miedwiediew.
Na stronie internetowej dziennika Izwiestia, możemy przeczytać, że Federalna Służba Ochrony, którą w Polsce można porównać z Biurem Ochrony Rządu złożyła zamówienie na 20 elektronicznych maszyn do pisania. Urządzenia marki Triumph Adler TWEN T-180 mają obciążyć budżet na prawie pół miliona rubli, czyli w przeliczeniu ok. 50 tys. zł.
Oto jak inwestycję argumentuje były dyrektor FSO, obecnie zasiadający w Dumie, Mikołaj Kowalew:
Z punktu widzenia bezpieczeństwa danych, każdy typ łącza elektronicznego jest podatny na włamania. Z komputerów można odczytać każdą informację. Istnieją oczywiście sposoby obrony, jednak stuprocentowej pewności nie możemy mieć nigdy. Dlatego jeśli zależy nam na poufności sekretów to nie ma lepszego rozwiązania niż długopis w ręce albo maszyna do pisania.
W tej sytuacji naprawdę nie wiem, dlaczego Rosjanom nie przyszło do głowy, że równie bezpiecznym sposobem na komunikację wewnątrz administracji jest komputer pozbawiony dostępu do Internetu. Wystarczy przecież podłączyć do niego drukarkę i już w wygodny sposób możemy przekazać komu trzeba rozkaz ekstradycji Snowdena.
Jednak w Rosji praktyki à la zimna wojna, stosuje się nieprzerwanie od czasów tego właśnie konfliktu, jak mówi rzecznik prasowy FSO:
Wiele dokumentów przenosi się na nośnikach nieelektrycznych. Robią tak m.in. Ministerstwo Obrony i służby specjalne.
Jednak trzeba się tu zastanowić czy ręczne pisanie notatek służbowych jest tak naprawdę wyjściem z sytuacji. Przecież zapiski takie można bez przeszkód sfotografować, a człowiek pokroju Snowdena nie powinien mieć żadnych kłopotów z ich wyniesieniem poza teren strzeżony. Papier także zdecydowanie trudniej magazynować, niż po prostu zapełniać dysk komputera bitami danych tekstowych. Wytrzymałość takich notatek może być przecież wystawiona na różne próby, takie jak ogień czy wilgoć.
Tak na marginesie, przypomniał mi się jeszcze pewien dowcip, który jak ulał pasuje do opisywanej sytuacji, a podobno oparty jest na faktach:
Kiedy NASA po raz pierwszy wysłała człowieka w kosmos, szybko okazało się, że żaden długopis nie funkcjonuje w stanie nieważkości. Amerykanie spędzili 10 lat i wydali ponad 12 milionów dolarów, by wynaleźć długopis działający w próżni, pod wodą, do góry nogami, dosłownie na każdej powierzchni wliczając szkło oraz nie mający problemów z funkcjonowaniem w temperaturach poniżej zera i w 300-stopniowym upale. ROSJANIE UŻYLI OŁÓWKA.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu