Dron na polu pod Koszalinem. „Bomba” na szczęście nie stanowiła zagrożenia.

Drony sieją spustoszenie na ukraińskim froncie, a internet jest wręcz zalany filmikami, przedstawiającymi bezlitosne zrzucanie ładunków z powietrza lub bezpośrednie wlatywanie samobójczymi maszynami w zaskoczonych żołnierzy. Nie dziwne więc zatem, że widok uzbrojonego drona na polu mógł wywołać niemałe przerażenie – taki właśnie przypadek przydarzył się rolnikowi z okolic Koszalina. Służby jednak uspokajają – nie ma się czego obawiać.
Dron na polu – służby wyjaśniają, skąd się tam wziął
Na jednym z pół w Strzekęcinie rolnik natknął się na drona wyposażonego w imitację ładunku wybuchowego, który wywołał spore poruszenie. Znalazca natychmiast poinformował służby, a te potwierdziły, że jest to urządzenie ćwiczebne, należące prawdopodobnie do Fundacji Żelazny, czyli organizacji proobronnej, współpracującej z 8. koszalińskim pułkiem przeciwlotniczym.
Sprawę skomentował Mjr Michał Róg ze wspomnianej jednostki – mężczyzna twierdzi, że dron musiał przypadkowo trafić tam podczas ćwiczeń w październiku ubiegłego roku. Celem manewrów było symulowanie realnych warunków polowych, gdzie żołnierze zdobywali doświadczenie w obsłudze dronów bojowych, powszechnie używanych za naszą wschodnią granicą. Poinformowano również, że dronem sterował cywilny operator, który stracił kontrolę nad urządzeniem, a z powodu niekorzystnych warunków pogodowych trudno było go odnaleźć. Bezzałogowiec oczywiście nie stanowi bezpośredniego zagrożenia, bo został wyposażony w atrapę ładunku wybuchowego, ale sprawa i tak jest badana przez prokuraturę.
Z wielu raportów krajowych wynika, że Polskie Wojski wciąż opieszale podchodzi do tematów dronów. Choć od stycznie funkcjonuje nad Wisłą komponent wojsk dronowych, to wciąż kwestia ich bojowego użycia znajduje się na samym końcu priorytetów armii, a przeszkolenie żołnierzy w tej kwestii pozostawia wiele do życzenia.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu