Świat opanowany przez roboty, brak pracy i problemy ekonomiczne wywołane przez rozwój technologiczny - tak niektórzy przedstawiają przyszłość. Możliwe, że nieodległą. Sam pisałem niejednokrotnie o tych zmianach i wierzę, że one nastąpią: maszyny będą odbierać ludziom pracę (jednocześnie pojawią się nowe profesje). Mylą się jednak ci, którzy myślą, że czas robotów już nastał, że policjant, nauczyciel, sprzedawca czy kelner muszą zmieniać zawód - przykład z Chin dowodzi, iż do rewolucji droga daleka.
Wielka draka w chińskich lokalach
Roboty to dobry sposób na wywołanie szumu wokół restauracji, sklepu czy hotelu. "Zatrudnienie" nowoczesnej maszyny powinno zwrócić uwagę na biznes i zapewnić dodatkowych klientów. Nie dziwi zatem, że pewna sieć restauracji postanowiła zastąpić żywych kelnerów mechanicznymi odpowiednikami. Zwłaszcza, że miało to także doprowadzić do cięcia kosztów: jednorazowo wydaje się kilka tysięcy dolarów, ale potem nie trzeba maszynie płacić pensji. Korzyści mogły kusić i pewnie tą drogą poszłoby wielu przedsiębiorców, gdyby nie fakt, że eksperyment się nie powiódł.
Pierwszy problem stanowią usterki i koszty napraw. Bolesne, ale ponoć do przeskoczenia. Druga kwestia to już większa bariera: roboty nie sprawdzały się w roli kelnerów. Część zadań wykonywały sprawnie i fachowo, ale przy innych okazywały się bezużyteczne. A jeżeli na jakimś etapie obsługi klient będzie niezadowolony, to prawdopodobnie źle oceni całość usługi. Ludzi przyciągały roboty pracujące w restauracji, lecz po pierwszej wizycie nie wracali: raz przeżyli coś ciekawego, lecz ogólne wrażenie nie było dobre, wiec po co to powtarzać?
W efekcie dwa lokale zamknięto, a do trzeciego powróciła żywa obsługa. Zaskoczenie? Niekoniecznie.
Roboty na ludzkie podobieństwo
Możliwe, że roboty w restauracjach zawiodły, ponieważ były tworzone na ludzkie podobieństwo. Ktoś wpadł na pomysł, by stworzyć mechanicznych kelnerów, czyli połączyć stare z nowym. A na to technologicznie nie jesteśmy jeszcze gotowi. I trudno stwierdzić, kiedy będziemy. Maszyny nie posiadają jeszcze sprawności człowieka, jego inteligencji, możliwości wykonywania wielu zadań jednocześnie. Są dobre w pracach powtarzalnych, z góry ustalonych, ale już niekoniecznie w rozbudowanej, wielowątkowej obsłudze.
Lepszym rozwiązaniem byłoby pewnie wymyślenie na nowo restauracji. Maszyny mogą być wprowadzane do takich lokali, ale przy założeniu, że częściowo będzie to lokal samoobsługowy. Ciekawym przykładem z innej działki jest sklep w Szwecji, w którym wyeliminowano sprzedawcę. Nie postawiono tam robota za ladą, lecz całkowicie usunięto człowieka oraz jego zadania. Podobnie wygląda to także w przypadku samochodów autonomicznych - za kierownicą nie jest sadzany robot, bo to nie ma większego sensu. Pojazd jest wymyślany na nowo.
W tym kierunku muszą się rozwijać biznesy, które chcą robić coś nowego. Nie ma sensu mieszać tego ze starymi rozwiązaniami, bo to raczej skończy się klapą - przykładem wspomniane restauracje. Można zatem zakładać, że idea stawiania humanoidalnych robotów w hotelach, np. jako recepcjonistów, nie wypali. To samo z przewodnikami czy stróżami. Te maszyny/rozwiązania trzeba projektować tak, by najlepiej wykonywały swoje zadanie, a nie tak, by przypominały nas. Jeśli lepszym wyjściem jest bot istniejący tylko w wirtualu, to czemu z niego nie skorzystać? Po co utrudniać cały proces? Można powiedzieć, że to dla naszego lepszego samopoczucia, lecz czy ono rzeczywiście będzie lepsze, gdy otoczą nas człekokształtne roboty? I to takie, które słabo wypełnią swoje zadanie. Mało prawdopodobne...
Kończąc: doniesienia z Chin pokazują, że rewolucja technologiczna nie jest tak dynamiczna, jak mogłoby się wydawać...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu