Renault Rafale to najnowszy model samochodu, który wkrótce dołączy do oferty francuskiej marki w segmencie D, zastępując Talismana, którego żywot był na tyle krótki, że nawet nie doczekał się liftingu. Tym razem postawiono na sprawdzone nadwozie typu SUV.
Pożegnajmy tradycyjny segment D
Słaba sprzedaż Renault Talismana była swego rodzaju papierkiem lakmusowym dla segmentu D w Europie. Kolejne popularne marki wycofują się z oferowania dużych sedanów i hatchbacków, a w zamian za to oferują SUVy i crossovery. Wygląda na to, że za kilka lat kupno dużego sedana będzie możliwe tylko w ofercie marek premium. Renault co prawda zarzeka się, że Rafale projektowano w kilku różnych wersjach nadwoziowych (m. in. shooting brake) ale to SUV najbardziej się wszystkim spodobał i dlatego nowy model wygląda tak jak wygląda. Stawiam, że to tylko przyjemna wymówka, bo oferta francuskiego producenta już od jakiegoś czasu wzbogacana jest właśnie o nieco podniesione samochody jak Captur, Arkana czy Austral.
Polecamy na Geekweek: Niecodzienny wypadek we Wrocławiu. Ford zderzył się z moździerzem
Rafale jest zresztą do tego ostatniego całkiem podobny, choć wyraźnie większy i z mocniej opadającą linią dachu, która nadaje więcej dynamiki. Długość nadwozia względem Australa zwiększono o 20 cm, wysokość zmniejszono o 1 cm, a szerokość zwiększono o całe 4 cm. Dzięki temu we wnętrzu Rafale ma być znacznie wygodniej i przestronniej. Jest to też pierwszy model, który zaprojektował Gilles Vidal, były pracownik Peugeota. I to nieco widać w rysach nadwozia Renault Rafale, szczególnie jeśli spojrzymy na światła do jazdy dziennej. Przyjemne wrażenie robi też trójwymiarowy przedni grill, wąskie światła LED oraz dosyć płasko poprowadzona maska. Dzięki temu Rafale wydaje się większy i groźniejszy niż faktycznie jest, ze swoim podstawowym, hybrydowym, trzycylindrowym silnikiem 1.2 E-Tech o mocy 200 KM ;-).
Takie mamy czasy, że do dużego SUVa z segmentu D, który ma być rywalem Audi Q5 trafia niewielki silniczek spalinowy wspomagany całkiem niezłym układem elektrycznym. Tomek Niechaj bardzo pozytywnie wypowiadał się o nim w teście Australa, więc nie skreślałbym go jeszcze, ale pewien dysonans mimo wszystko nadal tutaj wybrzmiewa. Dobra wiadomość jest taka, że w późniejszym czasie do oferty dołączy również napęd hybrydowy typu plugin o mocy około 300 KM. Wracając jednak jeszcze do nadwozia, z tyłu jest już ono nieco mniej ekwilibrystyczne, ale powinno się spodobać. Nasuwa mi na myśl trochę SUVy pochodzące z Bawarii, co dla niektórych będzie pewnie wadą, ale moim zdaniem prezentuje się całkiem nieźle.
Cała linia nadwozia sprawia zresztą, że Renault Rafale wygląda bardzo atrakcyjnie, szczególnie na swoich 20 calowych felgach. Francuzi zamierzają też znacząco podnieść jakość wykonania, szczególnie we wnętrzu, gdzie znajdą się przyjemniejsze w dotyku i bardziej miękkie materiały. Nie zabraknie też najnowszych technologii, a także bardziej praktycznych rozwiązań, jak chociażby system skrętnych kół tylnych, który pozwala poprawić manewrowość i stabilność w szybkich zakrętach.
Android Automotive na dobre zagościł w Renault
Podobnie jak w Australu, również w Rafale zastosowano system inforozrywki Android Automotive stworzony przez Google. Dzięki temu mamy dostęp do całego ekosystemu aplikacji na Androida i chociażby wbudowanej nawigacji Google. Nie trzeba zatem podłączać telefonu i korzystać np. z Android Auto. W Rafale znajdziemy spory wyświetlacz w centralnej części o orientacji pionowej, który skierowany jest w stronę kierowcy, a na szczycie deski rozdzielczej przed kierowcą znajdzie się drugi, panoramiczny. Poza tym wnętrze nie jest jakoś specjalnie udziwnione. Pod ekranem znajdziemy szereg fizycznych przycisków, choć te na kierownicy wydają się dotykowe. Zastosowane materiały mają być dobrej jakości, ale na zdjęciach produktowych wnętrze wygląda trochę smutno.
Nie mam jednak wątpliwości, że miejsca jest całkiem sporo, zarówno dla pasażerów na przednich siedzeniach jak i na tylnej kanapie. Nisko opadający dach nie powinien przeszkadzać, a bagażnik też wygląda całkiem nieźle, choć nie podano dokładnej jego pojemności. Samochód trafi do sprzedaży dopiero na wiosnę przyszłego roku, więc jeszcze chwilę potrwa zanim poznamy jego pełną i finalną specyfikację. Trudno też w tej chwili mówić o cenie, na pewno będzie drożej niż Austral, którego ceny też jeszcze nie znamy, a zapowiada się ona na okolice 150 000 złotych za podstawowy model.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu