Pamiętacie, jak przez powódź w Tajlandii ceny dysków poszły mocno w górę? Okazuje się, że producenci dobrze wiedzieli, co robili i wykorzystali zaist...
Rekordowe zarobki producentów dysków twardych. Straty z zalanych fabryk odbili sobie z nawiązką
Pamiętacie, jak przez powódź w Tajlandii ceny dysków poszły mocno w górę? Okazuje się, że producenci dobrze wiedzieli, co robili i wykorzystali zaistniałą sytuację, by podkręcić swoje przychody. W rezultacie nawet mimo mniejszej sprzedaży wychodzą na swoje i nie muszą martwić się o cięcie kosztów. Mamy do czynienia z bardzo nienormalną sytuacją!
W listopadzie ubiegłego roku pisałem o rosnących cenach dysków. Zjawisko było na tyle silne, że poszczególne modele były nawet dwukrotnie droższe niż normalnie. Oficjalnym powodem zmian była powódź w Tajlandii, gdzie zalane zostały fabryki producentów. Dziś o powodzi już wszyscy zapomnieli, a firmy takie jak Seagate, WD i Toshiba prężnie się rozwijają, produkując normalne, niczym nie zachwiane ilości komponentów. Mimo to, gdy trafiają one na półki sklepowe, cena przyprawia o ból głowy. Co się dzieje?
Pod koniec czerwca Seagate zakończył rok finansowy 2011/2012. Przychody firmy okazały się rekordowe i wyniosły blisko 15 mld dolarów. Zysk netto wyniósł natomiast niecałe 3 mld dolarów. To imponujące liczby jak na firmę, która sprzedała 1,5 mln dysków mniej niż prognozowano (choć i tak jest to liczba rekordowa). Najwidoczniej niedawne zalanie fabryk przyniosło więcej korzyści niż szkód. Rezultat widać po marży producenta. Przed powodzią wynosiła ona 19 proc., a teraz już 31,4 proc.
No dobrze, ale przecież nie tylko Seagate produkuje dyski. Co z WD i Toshibą - czyli głównymi konkurentami? Tutaj sytuacja wygląda bardzo podobnie. Western Digital podało wyniki finansowe w ubiegłym miesiącu. Jak nietrudno się domyślić, były również rekordowe - 12,5 mld dolarów rocznego przychodu i 1,6 mld dolarów zysku. Co prawda, częściowo przyczyniła się do tego większa, niż przed rokiem, sprzedaż, ale nie da się ukryć, że niebagatelną rolę odgrywają głównie wysokie marże. Tymczasem jeszcze na jesieni 2011 przewidywano ogromne straty, do jakich przyczynił się kataklizm
Forbes nawet ośmielił się zaryzykować przypuszczeniem, że możemy mieć do czynienia ze zmową cenową. Nie ma jednak na to żadnych dowodów poza cenami dysków, a to za mało. Tymczasem branża nowych technologii nie zna drugiego takiego przypadku, kiedy to wysokie ceny urządzeń utrzymywały się tak długo (nie licząc oczywiście nielegalnych procederów, jak np. z panelami LCD jakiś czas temu). Na ogół jest to rynek, na którym czas najskuteczniej wywołuje obniżki. Najwidoczniej nie tym razem.
W tej całej, dziwnej i odbywającej się bez wątpienia naszym kosztem sytuacji jest jednak światełko w tunelu. Dyski magnetyczne powoli kończą swój żywot i niedługo będą musiały zacząć ustępować pola nośnikom typu SSD. Nie stanie się to oczywiście nagle, ale stopniowo odczujemy powiew świeżości. Jest to o tyle dobre, gdyż w segmencie SSD istnieje o wiele większa konkurencja. Tymczasem wszystkim, którzy planują zmianę dysku lub komputera warto zalecić cierpliwość. Być może wskutek nagonki medialnej, która wywoła niezadowolenie klientów wielkie koncerny zrobią coś ze swoimi kosmicznymi marżami. A nawet jeśli nie, to ceny SSD regularnie idą w dół, co warto wykorzystać.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu