Ludzie dzielą się na tych, którzy zasypiają jak kamień po przyłożeniu głowy do poduszki oraz tych, którym przeszkadza tykanie zegara czy trzepot skrzydeł ćmy. Jeżeli należycie do tej drugiej grupy, stopery Anker Soundcore Sleep A20 mogą stać się Waszym ulubionym gadżetem.
Do tematu stoperów podchodziło już kilka firm technologicznych – z różnym skutkiem. Najnowsza propozycja marki Anker na tym polu wydaje się zarazem jednym z najciekawszych tego typu produktów.
Ktoś powie – przecież jest tyle fajnych słuchawek z dobrym ANC. Owszem, ale problemem słuchawek True Wireless jest ich rozmiar. W większości nie da się spać na boku, a w najlepszym przypadku będzie to po prostu niewygodne.
Soundcore Sleep A20 ANC nie mają - co właściwie jest ich największą wadą i ograniczeniem. Są jednak na tyle małe, by nie wystawać poza obręb głowy i na tyle dopasowane, by maskować większość dźwięków otoczenia. A to zaledwie wierzchołek góry możliwości, jaką tu znajdziemy.
Zgrabne i wygodne
Sleep A20 są sprzedawane w eleganckim, przypominającym kształtem puderniczkę etui. Do zestawu producent dorzuca pokaźny zestaw silikonowych wkładek (tu mamy dwa rodzaje – jedne lepiej oddychają, a drugie skuteczniej tłumią dźwięki) oraz „skrzydełek” dopasowujących się do kształtu małżowiny usznej i utrzymujących słuchawkę stabilnie w uchu. Oczywiście nie zabrakło też kabelka USB, z którego pewnie i tak nie będziecie korzystać, bo macie ich już dziesiątki.
Beżowe etui prezentuje się bardzo elegancko. Na froncie umieszczono trzy białe diody LED informujące o stanie baterii, ale też o poprawnym umieszczeniu słuchawki wewnątrz. Na przeciwległym krańcu mamy złącze USB-C, a tuż obok niego – przycisk do parowania Bluetooth.
Etui otwiera się bardzo subtelnie – poprzez rozsunięcie. To trochę głupie, ale szalenie mi się ten mechanizm podoba. Wewnątrz mamy dwa trzypinowe złącza z magnesem, który utrzymuje słuchawki w stabilnej pozycji.
Same Sleep A20 są maleńkie. Zaprojektowano je tak, aby były wygodne, nie męczyły uszu i pozwalały na spanie w każdej pozycji. Nie mamy tutaj żadnych fizycznych przycisków, ale możemy sterować słuchawkami poprzez podwójne lub potrójne stuknięcie – aplikacja pozwala na przypisanie indywidualnych akcji dla każdej słuchawki z osobna.
Domyślnie mamy tutaj silikonowe wkładki i „skrzydełka” w rozmiarze M, ale warto poeksperymentować z tymi dołączonymi do zestawu, żeby jak najlepiej dopasować całość do kształtu naszego ucha.
Kwestia wygody jest bardzo indywidualna, więc mogę tutaj jedynie napisać o swoich odczuciach. A te są – raczej pozytywne. Nie jest to tak komfortowe doświadczenie, jak w przypadku piankowych stoperów, z których lubię korzystać. Niemniej nie jest źle. Spędziłem ze Sleep A20 kilkanaście nocy i ani razu nie budziłem się z jakimkolwiek bólem. Szczególnie pozytywnym zaskoczeniem jest to, że mogę spać na każdym boku i słuchawki nie wbijają mi się w uszy, jakby chciały przewiercić głowę na wylot.
Co jednak z tłumieniem? Tutaj Soundcore Sleep A20 są mocno przeciętne – nawet przy zastosowaniu tych bardziej wyciszających wkładek. Pasywna redukcja dźwięków otoczenia eliminuje mniej doniosły hałas, ale kompletnie nie radzi sobie z niczym głośniejszym. Nie odetniecie się zatem od imprezy u sąsiada, głośnych samochodów za oknem czy chociażby chrapiącego partnera. Będzie trochę ciszej – owszem – ale do absolutnego zen daleka droga.
Większości osób taki poziom tłumienia może wystarczyć, bo nie każdy oczekuje absolutnego odcięcia. Jeżeli jednak zależy Wam na tym, aby nie słyszeć kompletnie niczego, Sleep A20 tego nie zaoferują. Trzeba jednak zwrócić tutaj uwagę na fakt, że każde ucho jest inne. Niektórzy mogą mieć zupełnie odmienne doświadczenia – spotkałem się z opiniami, że Sleep A20 tłumią świetnie.
Dwa tryby działania i świetna aplikacja
Takich słuchawek nie kupuje się z myślą o jakości brzmienia, więc nie spodziewałem się tutaj oszałamiających efektów. Wskazuje zresztą na to zastosowanie maleńkich przetworników o średnicy zaledwie 4,7 mm i wsparcie dla tylko dwóch kodeków: AAC i SBC. Niemniej w Soundcore Sleep A20 dobrze słucha się podcastów lub relaksujących utworów – na tym polu spisują się po prostu poprawnie.
A skoro o relaksujących dźwiękach mowa – tu nieodzownym elementem całego zestawu jest aplikacja mobilna, za pomocą której możemy samodzielnie komponować odgłosy, które będą nam towarzyszyć podczas zasypiania. Twórcy przygotowali kilka gotowych presetów, a także kilkadziesiąt efektów, z których możemy tworzyć nowe, własne „melodie”. Niektóre są naprawdę osobliwe. Jeżeli lubicie zasypiać przy odgłosie pralki w akompaniamencie fal oceanu – Anker daje Wam taką możliwość. Na szczęście nie zabrakło też bardziej klasycznych – białych, brązowych, zielonych i innych kolorowych szumów.
Ciekawostką jest tutaj efekt „maskowanie chrapania”, który ma generować kontr-dźwięki, które sprawią, że nie będziemy słyszeli chrapiącej osoby obok – niestety nie miałem jeszcze jak tego sprawdzić w praktyce.
Większość efektów jest poprawna, ale niektóre wydają mi się zbyt krótkie. Na przykład bardzo łatwo rozpoznać powtarzające się uderzenia piorunów podczas słuchania burzy, w wyniku czego stawało się to dla mnie bardziej irytujące niż relaksujące. Myślę, że zdecydowanie warto by było nad tym popracować (albo może dać użytkownikowi możliwość nagrania własnej pętli – zabrania w ten sposób do domu dźwięków z wakacji, przy których będzie można zasypiać przez następne pół roku).
Maksymalnie możemy przesłać na słuchawki 4 dźwięki, które będą dostępne w trybie Sen. Tryb ten możemy aktywować ręcznie lub automatycznie – od razu po wyjęciu z etui, po określonym czasie lub w momencie, kiedy słuchawki rozpoznają, że zasnęliśmy (to ostatnie działa średnio skutecznie). Do dyspozycji oddano nam też możliwość ustawienia do 5 alarmów. Każdemu da się przypisać jeden z czterech subtelnych dźwięków.
W trybie Bluetooth Sleep A20 zachowują się natomiast jak tradycyjny headset. Możemy zatem słuchać w nich podcastów, ulubionych playlist ze Spotify – czegokolwiek chcemy. Aplikacja posiada nawet prosty equalizer, za pomocą którego dostosujemy brzmienie. Jak jednak wspomniałem na początku, nie spodziewajcie się cudów. Nie ma tutaj też mikrofonów do prowadzenia rozmów.
Po zaśnięciu Anker Soundcore Sleep A20 będą monitorowały naszą aktywność: przebudzenia, fazy snu lekkiego i głębokiego, a także pozycję spania i wiercenie się. W rezultacie o poranku otrzymujemy raport z całej nocy. W większości przypadków dane były dość przekonujące, ale zdarzały się też mocno nierealistyczne raporty. Jest to coś, co zdecydowanie da się poprawić poprzez aktualizacje oprogramowania.
Niestety danych na temat naszego snu nie prześlemy nigdzie na zewnątrz, bo aplikacja Soundcore nie posiada zewnętrznego API, ani też nie integruje się z Apple Health ani Google Fit.
Do plusów trzeba też zaliczyć fajnie działającą funkcję Find Device. Jeżeli któraś słuchawka zaginie nam gdzieś w pościeli możemy za pomocą aplikacji aktywować głośne pikanie, co ułatwi jej odnalezienie.
Wbudowana bateria ma wystarczyć na 14 godzin. Wątpię, że ktokolwiek tyle śpi. W każdym razie w moim przypadku słuchawki wytrzymywały przez całą noc (śpię 6-8h), a to najważniejsze. Łącznie z etui ma to dawać aż 80 pracy. Przy czym nie jest to znowu aż tak kluczowe, bo tego typu gadżet trzymamy głównie w domu, gdzie dostęp do ładowarki jest ułatwiony.
Z drugiej strony fajnie by było mieć w etui funkcję ładowania bezprzewodowego i odkładać je każdego dnia na bezprzewodową ładowarkę. Ale to już raczej moja fanaberia.
Czy z tymi stoperami się wyśpisz?
Określenie Anker Soundcore Sleep A20 stoperami jest trochę na wyrost, bo (przynajmniej w moim przypadku) nie są w stanie pełnić tej roli. Nie zmienia to jednak faktu, że słuchawki skutecznie tłumią część dźwięków otoczenia. Natomiast w połączeniu z odtwarzaniem różnych szumów i odgłosów są w stanie dość skutecznie sprawić, że hałas w naszej sypialni stanie się mniej irytujący, a my w rezultacie zaśniemy – i to jest najważniejsze.
Zaskoczyło mnie jednak, jak wiele te słuchawki potrafią i jak proste oraz intuicyjne jest ich używanie. No bo powiedzmy sobie szczerze – nikt nie chce walczyć z aplikacją tuż przed zaśnięciem. Od takiego gadżetu oczekuje się zatem, że będzie działał niezawodnie i przewidywalnie. Sleep A20 na tym polu sprawdzają się znakomicie. Mogę uruchomić ulubiony podcast, który mnie ułoży do snu, a nad ranem obudzić się w towarzystwie dźwięków oceanu… lub wirującej pralki, jeśli będę miał na to ochotę.
Cena Soundcore Sleep A20 to 149 dolarów. W Polsce jeszcze ich nigdzie nie widziałem w sprzedaży, ale powinny się pojawić relatywnie niedługo.
- Eleganckie i zgrabne etui
- Bardzo wygodne (dużo wkładek w zestawie)
- Dwa tryby pracy i płynne przełączanie się między nimi
- Mnóstwo różnych efektów dźwiękowych, które możemy ze sobą komponować
- Monitorują sen i mają funkcję odnajdywania
- Satysfakcjonujący czas pracy na baterii
- Nie każdy będzie zadowolony z siły tłumienia hałasu
- Statystyki snu bywają mylące, a przy tym nie da się ich zintegrować z zewnętrznymi usługami
- Niektóre efekty dźwiękowe wymagają dopracowania (fajnie by było móc nagrywać własne)
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu