Sony niecałe 8 lat temu kupił dział foto Konica Minolta i na serio wziął się za aparaty fotograficzne. Trudno mi oceniać, czy swoimi lustrzankami zask...
Recenzja Sony Alpha 7R - pierwszy bezlusterkowiec z pełną klatką to udany debiut
Sony niecałe 8 lat temu kupił dział foto Konica Minolta i na serio wziął się za aparaty fotograficzne. Trudno mi oceniać, czy swoimi lustrzankami zaskarbił sobie równie duży szacunek fotografów co Canon i Nikon, nie mam jednak wątpliwości, że to właśnie Sony rządzi rynkiem fotograficznym, jeżeli chodzi o zaawansowane aparaty lustrzankami nie będące. Od niedużych kompaktów wysokiej jakości typu RX100 II w okolicach 3 tysięcy złotych, aż do RX1R - pierwszego aparatu kompaktowego z najwyższej półki, z pełną klatką. Teraz do tego zacnego grona dołączył pierwszy bezlusterkowiec z pełną klatką - Alpha 7R.
Jak się ma Alpha 7R do tego co już znamy?
Niecałe pół roku temu recenzowałem dla Was Sony RX1. Aparat zrobił na mnie ogromne wrażenie, które nie mija z czasem. To jedyny sprzęt, który testowałem, do którego wracam myślami z rozmarzeniem. RX1 jako pierwszy pokazał mi, że jakość rodem z najlepszych lustrzanek jest możliwa do zmieszczenia w aparacie mieszczącym się w większej kieszeni, pod warunkiem, że zaakceptujemy pewne ograniczenia, takie jak brak wbudowanego wizjera, odchylanego ekranu, czy brak wymiennej optyki. Jest to sprzęt zdecydowanie (!) nie dal każdego, zarówno ze względu na cenę, jak i swoje cechy szczególne - to kompakt ze stałą ogniskową i pełną klatką. Jedyny taki aparat na rynku. Zrozumiałem wtedy, że połączenie najwyższej jakości z małym rozmiarem odpowiada mi bardziej, niż teoretycznie największe możliwości w znacznie większym korpusie lustrzanki. Teraz Sony wypuścił coś pomiędzy RX1 a lustrzanką - pierwszego bezlusterkowca z pełną klatką.
Z jednej strony Alpha 7R rozprawia się ze wszystkimi brakami RX1, dodając wymienną optykę, wbudowany wizjer czy odchylany ekran, jednocześnie zamykając wszystko w znacznie mniejszej od lustrzanki obudowie. Korpus jest jednak wciąż jest większy od RX1, który pozbawiony był niemal wszystkiego co nie było niezbędne, jeżeli chodzi o elementy konstrukcji, dzięki czemu RX1 i RX1R jest najmniejszym aparatem z pełna klatką na pokładzie.
W tym miejscu warto wspomnieć, że na rynku dostępne są dwa modele: Alpha 7 i Alpha 7R. Zewnętrznie oba aparaty się praktycznie nie różnią. Jedyne różnice tkwią w środku. Pierwsza z nich to rozdzielczość matrycy. Testowany przeze mnie model Alpha 7R ma matrycę 36 megapikseli pozbawioną filtru dolnoprzepustowego, podczas gdy Alpha 7 ma ich 24, czyli tyle samo ile miał ich RX1. Druga różnica to autofocus. W testowanym modelu, podobnie jak w aparatach kompaktowych, opiera się on tylko i wyłącznie na detekcji kontrastu, podczas gdy Alpha 7 ma hybrydowy autofocus, łączący detekcję kontrastu z detekcją fazy, znaną z lustrzanek. W przypadku testowanego Alpha 7R mamy więc do czynienia z większa rozdzielczością i teoretycznie wolniejszym autofocusem.
Budowa, wykonanie, obsługa
Obudowa Alpha 7R jest cała metalowa i uszczelniania. Pod względem solidności sprawia podobne wrażenie, jak dawne aparaty analogowe, chociaż jednocześnie nie próbuje na siłę naśladować ich wyglądu i ergonomii. Ma swój własny charakter i bardzo mi się podoba. Kółko nastawy trybu fotografowania obejmuje standardowy PASM, dwa ustawienia użytkownika, tryb filmowania, panoramy i sceny i tryb automatyczny. Oprócz kółka korekcji ekspozycji Alpha 7R posiada aż dwa pokrętła znajdujące się pod kciukiem i palcem wskazujący, które mogą regulować nastawy. W trybie półautomatycznym ob kółka regulują ten sam parametr, np. przysłonę, w trybie manualnym przednie kółko odpowiada za przysłonę, a tylne za czas otwarcia migawki. Dla porównania RX1 posiada tylko jedno pokrętło do tego rodzaju nastaw.
Spustu migawki nie ma wyczuwalnego oporu pomiędzy ustawieniem ostrości a wyzwoleniem migawki - po prostu zależnie od głębokości wciśnięcia reaguje jak pomiar ostrości bądź wyzwolenie migawki. Brak dodatkowego punktu oporu zmniejsza szansę na poruszenie aparatu w trakcie robienia zdjęcia, ale wymaga to pewnego przyzwyczajenia. Dodatkowo sput migawki nie posiada nagwintowanego otworu na wężyk spustowy, który posiadał RX1/RX1R. Aparat posiada trzy przyciski funkcyjne: C1, zaraz obok spustu migawki, przycisk C2 znajduje się na lewo od tylnego pokrętła regulacji i domyślnie pozwala wybrać punkt, w którym będzie ustawiana ostrość. Przycisk C3 znajduje się przy dolnej krawędzi aparatu.
Oprócz tego, na tylnej ścianie obudowy znajduje się przycisk z dźwigienką przełączającą jego funkcje. W jednym położeniu przytrzymanie przycisku powoduje przełączenie sposobu ustawienia ostrości z automatycznego na manualny, lub odwrotnie, jeśli aparat znajduje się domyślnie w trybie manualnym. Funkcja w połączeniu z focus peaking (na ekranie krawędzie ostrych przedmiotów zostaną otoczone obwódką np. koloru czerwonego) jest bardzo praktyczna, bo pozwala w łaty sposób skontrolować, gdzie znajduje się ostrość i ewentualnie manualnie ją skorygować, lub odwrotnie, na szybko ustawić automatem, żeby po chwili dalej pracować w trybie manualnym. Przełączenie dźwigienki zmienia funkcje przycisku na blokadę AEL, czyli blokadę pomiaru ekspozycji.
Poniżej znajduje się przycisk Fn, który daje szybki dostęp do 11 najważniejszych funkcji, bez konieczności przebijania się przez wielopoziomowe menu. Te funkcje to: tryb pracy, tryb błysku, korekcja błysku, tryb ostrości, obszar ostrości, kompensacja ekspozycji, ISO, tryb pomiaru, balans bieli, DRO/HDR i strefa twórcza. Dodatkowo do kółka spełniającego również rolę krzyżaka, przypisano funkcję zmiany trybu wyświetlania informacji na ekranie i w wizjerze, balans bieli oraz tryb pracy. Przekręcenie kółka na tylnej ścianie bez wciskania czegokolwiek, spowoduje przełączenie trybu ISO Auto, na konkretną wartość w zakresie od ISO 50 do ISO 25600. Przyciski podglądu, menu oraz rozpoczęcia nagrywania wideo zamykają listę dostępnych możliwości.
Każdy fotograf ma swoje preferencje dotyczące ergonomii korpusu i swoje przyzwyczajenia, ciężko więc wyrokować czy każdemu obsługa przypadnie do gustu. Ja byłem z niej zdecydowanie zadowolony. Uchwyt jest wyprofilowany na tyle, że aparat dobrze leży w ręku. Wszystkie najważniejsze opcje są dostępne bez wchodzenia do menu, jednocześnie nie powodują zbytniego natłoku guzików. Komfort dodatkowo poprawia odchylany ekran o 90 stopni patrząc z góry i o 45 stopni patrząc od dołu.
Alpha 7R posiada również wysokiej jakości elektroniczny wizjer, który może wyświetlić wiele dodatkowych informacji, np. linie złotego podziału, histogram czy dwuosiową poziomicę. Wizjer jest na tyle dobry, że w większości sytuacji obraz jest nie do odróżnienia od optycznego - nie widać pikseli czy przekłamania kolorów. Różnica staje się widoczna dopiero w bardzo trudnych warunkach oświetleniowych.
Na koniec tej części recenzji warto zwrócić uwagę, że o ile baterię wkłada się od spodu obudowy, to karta pamięci mieści się za masywną klapką z prawego boku obudowy i jest zawsze łatwo dostępna, nawet na statywie.
Migawka jest głośna i niedyskretna, chociaż miła dla ucha fotografa
W przypadku Alphy 7R migawka zasługuje na osobny akapit. Przede wszystkim jest bardzo głośna i jakby podwójna. Jej dźwięk jest również bardziej rozciągnięty w czasie. Jej dźwięk jest przyjemnie analogowy, że tak powiem, ma jednak jedną dość istotną wadę - mocno przyciąga uwagę otoczenia. Zauważyłem to w przypadku swojego syna, zauważyłem również na konferencji F-Secure, gdy na całej sali było słychać, że robię zdjęcia. Mówiąc krótko, dyskretne fotografowanie jest wykluczone. Trzeba mieć to na uwadze. Panasonic GX7 ma funkcję cichej pracy, gdy wykorzystywana jest tylko migawka elektroniczna i robienie zdjęć jest całkowicie bezgłośne. O ile mi wiadomo, Alpha 7 ma podobnie działająca funkcję, ale nie mam jej w Alphie 7R.
Matryca - tu tkwi magia pełnej klatki od Sony
Sony ma bardzo bogate doświadczenie w produkcji matryc do aparatów. Nie chodzi nawet o ilość aparatów jakie Sony samo wyprodukowało, bo japońska firma jest dostarcza również matryce do większości telefonów na rynku oraz między innymi dla Nikona, który przecież zalicza swoje aparaty do ścisłej czołówki. Nie ma więc wątpliwości, że Sony zna się na tej robocie. Zdjęcia z RX1, który testowałem pół roku temu od razu robiły na mnie ogromne wrażenie i ciągle robią, gdy do nich wracam, a więc podołały próbie czasu i chwilowego zachwytu pod wpływem emocji. Zastanawiałem się jak to opisać i doszedłem do wniosku, że najlepiej zrobił to autor bloga MinimallyMinimal po ośmiu miesiącach obcowania z tym aparatem:
There’s something very real, human, and vital about the photos. Stylistically, they have the ideal balance of surgical perfection and film-like honesty.
Czemu tyle piszę o RX1, skoro recenzuję Alpha 7R, która posiada inną matrycę o większej rozdzielczości? Ponieważ widzę tutaj te same cechy, co w RX1. Z jednej strony mamy niesamowitą precyzję podniesioną na jeszcze wyższy poziom - 36 megapikseli pozwala liczyć najdrobniejsze włosy na zdjęciu portretowym przedstawiającym popiersie. Z drugiej strony, ta precyzja nie zabija naturalności zdjęć. Jeśli pominąć większą rozdzielczość, większą techniczna ich doskonałość, to ich wygląd przywołuje ciepło i naturalność z czasów analogowych. Skoro zarówno ja, jak i autor bloga po drugiej stronie ziemi uważamy podobnie, to musi to być coś więcej, niż zupełnie subiektywne odczucie. Te zdjęcia po prostu chce się oglądać.
Warto dodać, że pełnoklatkowa matryca rewelacyjnie spisuje się w trudnych warunkach oświetleniowych. Jeżeli mówimy o zdjęciach oglądanych na ekranie Full HD, to nawet najwyższa czułość ISO 25600 jest całkowicie akceptowalna, chociaż przy powiększeniach do 100% oczywiście traci się wiele szczegółów na rzecz szumu. Tym nie mniej jest to zupełnie nowa jakość, jeżeli ktoś miał wcześniej cokolwiek innego, chociażby lustrzankę z matrycą APS-C. W połączeniu z bardzo jasnym obiektywem, można robić zdjęcia w nocy, z reki, bez zastosowania flesza (którego w obudowie nie ma). Wystarczy dowolne źródło światła, choćby świeczka do podgrzewacza.
Jakość matrycy przekłada się również na filmy. Wydawać by się mogło, że każdy film 1080p ma te same parametry, to jednak w przypadku nagrywania pełną klatką to zupełnie inna bajka. Lepsza jakość nagrania jest widoczna od pierwszej chwili i przypomina to co serwowały wcześniej kamery kinowe na film światłoczuły, niż nagranie cyfrowe. Jeśli dodać do tego małą głębię ostrości jasnego obiektywu, można pokusić się o naprawdę profesjonalne nagarnia najwyższej jakości.
O ile wszystkie elementy aparatu można oceniać z różnych stron, szukać plusów i minusów, to matryca jest bezdyskusyjnie w samej, ścisłej czołówce najlepszych matryc na rynku. Koniec kropka. To po prostu trzeba zobaczyć, żeby zrozumieć. Najpierw fotografować w trudnych warunkach, a później sprawdzić efekty. Miniaturki na stronie nie oddają pełni możliwości tego aparatu.
Mimo to, trzeba pamiętać o jednej rzeczy. Matryca o tak wysokiej rozdzielczości bardzo dużo wymaga od obiektywu. Musi być naprawdę świetny, aby wycisnąć z niej wszystko co się da. Alpha 7R jest domyślnie sprzedawana bez obiektywu. Ja dostałem aparat do testów z obiektywem Sony 28-70 F/3.5-5.6, który jest domyślnie w zestawie z tańszą wersją Alphy. Od razu widać, że to obiektyw limitował jakość zdjęć. Gdybym miał do dyspozycji jasną stałkę z wyższej półki, jakość zdjęć uległaby jeszcze znacznej poprawie.
Skoro przy obiektywach jesteśmy
Pełnoklatkowy bezlusterkowiec to zupełnie nowa kategoria aparatu zarówno dla Sony jak i dla całego rynku. Wymaga odpowiednio zaprojektowanego obiektywu z nowym bagnetem FE. Wraz z ogłoszeniem swoich nowych aparatów Sony przedstawiło pięć nowych obiektywów im dedykowanych. Wybór nie jest więc zbyt bogaty, a samie obiektywy należą raczej do tych droższych, co w sumie nie dziwi, biorąc pod uwagę, że jedyne aparaty dla których powstały to pełne klatki z najwyższej półki.
Całe szczęście Sony pomyślał o przejściówkach, które pozwalają podłączyć każdy obiektyw pełnoklatkowy z innych systemów. Dodatkowo, obiektywy z bagnetem E (od aparatów NEX) można podłączyć bezpośrednio do nowej Alphy i pełna automatyka będzie z nimi działać bez problemu. Jednak są to obiektywy zaprojektowane pod matryce APS-C, nie ma więc możliwości aby wykorzystały pełną powierzchnie matrycy. Po podłączeniu obiektywu typu E, rozdzielczość zostanie zmniejszona z 36 do 15 megapikseli. Można ręcznie przełączyć się na pełną rozdzielczość, ale wówczas zdjęcie będzie zajmować jedynie centralny okrąg kadru, a znaczna część klatki po bokach będzie po prostu czarna.
Chociaż sytuacja z przejściówkami wygląda bardzo dobrze, to przy wyborze aparatu z wymienną optyką zawsze należy brać pod uwagę cały ekosystem dostępnych akcesoriów i oceniać go przez pryzmat własnych potrzeb. Dla mnie największym problemem dołączonego obiektywu, oprócz jego przeciętnej jakości i jasności, były jego rozmiary i waga, które czyniły cały aparat znacznie mniej poręcznym, niż mógłby być z mniejszą stałką.
Autofocus - to nie jest lustrzanka
Z autofocusem sytuacja jest odrobinę delikatna i zależy od punktu widzenia. Jeżeli ktoś chce traktować Alpha 7R jako bezpośredni zamiennik dla lustrzanki z pełną klatką, czyli oczekuje, że aparat Sony da mu dokładnie to samo w mniejszym opakowaniu, to się po prostu zawiedzie. Ustawianie ostrości na bazie detekcji kontrastu nie ma szans z szybkością i niezawodnością w trudnych warunkach oświetleniowych z detekcją fazy, stosowaną w lustrzankach. Producenci radzą sobie z tym na różne sposoby, np. wbudowując w matrycę czujniki detekcji fazy i tworząc autofocus hybrydowy, jak ma to miejsce w tańszym modelu Alpha 7. Jednak Alpha 7R hybrydowego autofocusa nie posiada.
Co to oznacza w praktyce? Dla osoby fotografującej w studio, podczas fotografii osób nieporuszających się, fotografii krajobrazu czy architektury, brak detekcji fazy nie ma najmniejszego znaczenia. Alpha 7R jest w stanie bardzo precyzyjnie ustawić ostrość, co przy powiększeniu 100% na 36 megapikselach widać doskonale. Robi to również relatywnie szybko. Drobne pomyłki się w zasadzie nie zdarzają, to znaczy takie, których nie widać na ekranie aparatu, dopiero na komputerze. Jeśli ostrość nie będzie ustawiona poprawnie, będzie to widać od razu i jest to rzadki przypadek.
Sprawa ma się jednak zupełnie inaczej, jeżeli chcemy sfotografować szybko poruszający się obiekt, zwłaszcza nie równolegle do fotografującego, lecz bezpośrednio w jego kierunku. W takim wypadku, efekty to w dużej mierze loteria. Niezależnie jak dobrze czy źle oceniać w takich warunkach autofocus, nie ma szans z lustrzanką. Jeśli więc notorycznie fotografujesz sport, dziecko biegające we wszystkich kierunkach, to Alpha 7R najprawdopodobniej po prostu nie jest dla Ciebie, jak większość bezlusterkowców, chociaż nawet w tej kategorii są aparaty szybsze od Alphy. Wybierając pomiędzy Alphą a lustrzanką, wybieramy pomiędzy bezwzględną szybkość ustawiania ostrości a rozmiarami aparatu. Nie można mieć jednego i drugiego, przynajmniej na razie nie ma takiego sprzętu.
Jeżeli chodzi o moją opinię, to osobiście nie przeszkadzała mi charakterystyka autofocusa, mimo posiadania ruchliwego syna. Udało mi się zrobić wiele udanych zdjęć. Być może dlatego, że nie do końca jestem fanem fotografii polegającej na zamrażaniu dynamicznego ruchu w kadrze. Zwykle fotografuje go gdy jest czymś zajęty i wówczas automatyczne ustawianie ostrości sprawdza się bez większego problemu.
Programy automatyczne, których nie warto ignorować
Nie licząc programów tematycznych, takich jak zachód słońca, Sony ma kilka automatycznych funkcji, których działanie doprowadziło do stanu wysokiego połysku. Pierwszy z nich, to automatycznie składana, jeszcze w aparacie, panorama o wysokiej rozdzielczości. Fotograf obraca się, aparat sam wyzwala migawkę kilkanaście razy i wyświetla gotowy efekt, podobnie jak w telefonie, tylko jakość obrazu i rozdzielczość znacznie są lepsze. Zapewne ręczne składanie pozwala osiągnąć jeszcze większą rozdzielczość i daje większą kontrolę, ale osobiście bardzo chętnie z tej funkcji korzystam na wielu wyjazdach, jest szybka i bardzo wygodna. Oszczędza mi również rozczarowania, kiedy okazuje się, że z powodu popełnienia jakiegoś błędu, panoramy, którą fotografowałem aparatem bez tej funkcji, nie da się złożyć w całość.
Równie dobrze działa automatyczny tryb HDR, który składa kilka klatek w jedną, o poszerzonym zakresie tonalnym. Aparat Sony bez problemu radzi sobie z automatycznym wyrównaniem zdjęć i zdjęcia wykonane z ręki wyglądają równie dobrze jak ze statywu. Mój Canon G15 też ma funkcje HDR, ale nie ma mowy, żeby skorzystać z niej robiąc zdjęcie z ręki, nawet gdy fotografuje chirurg. Jest również bardzo udany tryb fotografii czarno-bialej, który daje efekty znacznie lepsze niż zwykła konwersja na skalę szarości w wielu programach do obróbki zdjęć. Tych trybów jest więcej i zależnie od sytuacji, czasem warto z nich skorzystać, bo oferują znacznie więcej, niż filtr w aplikacji na smartfona.
Filmowanie - więcej opcji dla profesjonalistów
Już RX1 pozwalał cieszyć się jakością pełnej klatki i małą głębią ostrości, jednak do pełni szczęścia brakowało kilku funkcji. Alpha 7R rozbudowała tryb filmowania znacznie bardziej. Na ekranie, podczas nagrywania dźwięku, wyświetlana jest na bieżąco siła sygnału dla lewego i prawego kanału oddzielnie. Dodana została funkcja zebry, która oznacza obszary prześwietlone, a czułość jej można regulować w zakresie od 70 do ponad 100. Można korzystać z focus peaking w trakcie nagrywania. Oczywiście dostępne są wszystkie manualne kontrole dostępne w trybie fotografowania. Dodatkowo aparat posiada wejście na mikrofon i wyjście na słuchawki, a także przesyła obraz i dźwięk bez kompresji po HDMI, umożliwiając zgrywanie obrazu bez kompresji przy pomocy zewnętrznego urządzenia.
Jeżeli chodzi o wrażenia dotyczące autofocusa, to w trybie automatycznym działa on powoli. Dzięki temu udało się całkowicie uniknąć efektu pływania (potwierdzania ostrości, przez ciągłe ustawianie ostrości minimalnie za i przed nagrywany obiekt) jak i nienaturalnych przejść ostrości. Świetnie się to sprawdza przy zaplanowanych ujęciach. Podczas kręcenia improwizowanego, np. biegającego dziecka, można zdecydowanie przyspieszyć ustawienie ostrości wciskając klawisz spustu do połowy. Wówczas ostrość natychmiast zostanie przestawiona, co da trochę nienaturalny efekt i będzie przez ułamek sekundy widać efekt pływania. Nie jest to nic dziwnego. Profesjonalni filmowcy i tak używają manualnego przestawiania ostrości z przełożeniem na koło o większej średnicy z możliwością ustawienia wartości krańcowych, bo nie ma automatu, który sprawdza się lepiej w trudnych warunkach. Biorąc pod uwagę, co dostępne było w trybie filmowania w innych aparatach, jakie miałem przyjemność testować, Alpha 7R daje najlepszą jakości oraz najprzyjemniejsze dla oka efekty.
Bateria i ładowanie
Podobnie jak szybkość autofocusa, bateria to pięta achillesowa bezlusterkowców. Przyczyna jest prosta - matryca musi cały czas rejestrować obraz i przesyłać go bądź to na wyświetlacz, bądź elektroniczny wizjer, które również wymagają zasilania. W lustrzance, o ile nie nagrywamy filmu i nie korzystamy z trybu live view, który działa identycznie jak w bezlusterkowchach, podczas kadrowania nie jest konieczne zasilanie ani matryc, ani wizjera czy ekranu. Stan pomiędzy wyłączoną w łączoną lustrzanką różni się kosmetycznie. Z tego względu lustrzanki na jednym ładowaniu są nie raz w stanie zrobić trzy razy więcej zdjęć, niż kompakty czy bezlusterkwoce.
Sony Alpha 7R jest w stanie na jednym ładowaniu wykonać 340 zdjęć według standardowego pomiaru. Ponieważ aparat podaje precyzyjnie stopień naładowania w procentach, podczas fotografowania widać, jak procent maleje, niemalże w oczach. Podczas normalnego spaceru nie jesteśmy w stanie wyczerpać całej baterii, ale dla dłuższych plenerach fotograficznych zapasowa bateria, bądź dwie, to rozsądne minimum. Kilka dni intensywnego fotografowania bez ładowania jest oczywiście wykluczone. Kręcenie filmów rozładowuje baterię jeszcze szybciej.
Ładowanie odbywa się przez podłączenie do aparatu kabla micro USB. Zaleta takiego rozwiązania jest oczywista - nie trzeba mieć dedykowanej ładowarki ze sobą. Można na wyjazd zabrać tylko ładowarkę do telefonu, albo pożyczyć od kogokolwiek w razie zgubienia. W razie potrzeby można naładować aparat nawet z powerbanku. Jest też minus - nie da się naładować zapasowej baterii bez unieruchomienia aparatu. Podobnie jak w przypadku RX1 sądzę, że zalety przewyższają wady w przypadku większości użytkowników.
WiFi + NFC - steruj aparatem smartfonem
Sony z pochwały godną konsekwencją realizuje plan wyposażenia wszystkich swoich produktów w łączność WiFi wspomaganą przez błyskawiczne parowanie za pomocą NFC. Nie inaczej jest w przypadku Alpha 7R. Wystarczy, że zbliżyłem swój telefon do boku aparatu, żeby automatycznie otworzył aplikację PlayMemories Mobile i pokazał podgląd na żywo. Łatwo, względnie szybko i przyjemnie. Można wskazać palcem na ekranie telefonu gdzie ma zostać ustawiona ostrość i zdalnie zrobić zdjęcie, które zostanie zapisane w pamięci aparatu, ale również przesłane do telefonu. Trochę szkoda, że aplikacja nie pozwala na bardziej zaawansowane zmienianie ustawień aparatu, jak choćby trybu pomiaru ekspozycji, konkurencja posiada tutaj więcej opcji. Za to mam wrażenie (chociaż nie przeprowadzałem dużej ilości testów), że w produktach Sony funkcja działa pewniej.
WiFi umożliwia również przesyłanie zdjęć prosto na komputer, do serwisów społecznościowych za pomocą serwerów Sony, jak i na ekran telewizora, tych funkcji jednak nie testowałem.
Podsumowanie - czy mamy nowego króla wśród niedużych aparatów?
Długo się zastanawiałem czy Alpha 7R to aparat bezkonkurencyjnie lepszy od RX1. Ma większą rozdzielczość fenomenalnej matrycy pełnoklatkowej, ma też wymienną optykę, wizjer, odchylany ekran, lepszy tryb filmowania i dodatkowe kółko nastaw. Jako korpus jest też... tańszy. Tak, Alpha 7R zadebiutowała w sugerowanej cenie detalicznej 9 tysięcy złotych bez obiektywu. To dość atrakcyjna cena jak na pełną klatkę, a wersja bez R na końcu jest jeszcze tańsza - bez obiektywu 7 tysięcy, z obiektywem, tym, który testowałem, 7800 złotych. Przypominam, że RX1 debiutował z ceną w okolicach 14 tysięcy, a nawet dzisiaj, przeszło rok od premiery, jest droższy niż Alpha 7R w momencie wejścia na rynek.
To oczywiście czyni Alphę 7R bardziej atrakcyjnym zakupem - niższa cena, więcej opcji i lepsze wyposażenie. Są jednak dwie rzeczy, które w RX1 podobały mi się bardziej. Pierwsza to jeszcze mniejszy rozmiar. Brak wizjera, brak odchylanego ekranu i niewielkich rozmiarów obiektyw powodował, że RX1 mieścił się luźno w małej torbie foto razem z kamerą. W tę samą torbę Alpha 7R wchodzi już na styk, bez dodatków. Mniejszy obiektyw znacznie poprawiłby sytuację, ale sam korpus też jest jednak trochę większy, chociaż bez porównania mniejszy w stosunku do lustrzanek.
Druga kwestia - RX1 jest produktem skończonym, kompletnym, dopracowanym w najmniejszym detalu, od matrycy, aż po sam dekielek obiektywu wykonany z metalu. Wszystko ze sobą perfekcyjnie współgra. Kupując taki aparat nie pozostaje mi nic innego, jak tylko iść robić zdjęcia. Jak mówiłem, stała, niewymienna ogniskowa działała na mój zmysł fotografii pobudzająco. Za to Alpha 7R potrzebuje jeszcze obiektywu, bardzo dobrego obiektywu i nie można o tym zapominać. Obiektywowi pochodzącemu z zestawu Alpha 7 jest daleko do tego zastosowanego w RX1. Stąd też pewnie niższa cena.
Ostateczny werdykt nie jest łatwy, bo mówimy o najwyższej półce aparatów, po których oczekuje się doskonałości i do tego aparatów specyficznych - to pierwsza pełna klatka w bezlusterkowcu. Jak na debiut nowej kategorii aparatów, jest to produkt bez wątpienia bardzo udany. Sądzę, że nie ma sensu oceniać go z punktu widzenia bezpośredniej przesiadki z lustrzanki pełnoklatkowej. To jednak dwie różne kategorie aparatów, o różnych mocnych stronach, a co za tym idzie, o rożnych zastosowaniach. Sądzę, że uwzględniając te różnice aparat zasługuje na ocenę 9. Z jednej strony są rzeczy, które można by poprawić, jak czas działania na baterii, głośność migawki (wprowadzając dodatkowy tryb cichy), szybkość autofocusa czy ilość obiektywów oferowanych w systemie. Z drugiej strony jest to również aparat bezkonkurencyjny w wielu kategoriach, takich ja jakość matrycy, ilości szumów na wysokich ISO, wielkości w stosunku do zawartych w nim funkcji czy zaawansowanego trybu filmowania.
Dla mnie najważniejsze jest to, że tym aparatem bardzo przyjemnie się fotografuje i równie przyjemnie ogląda się później efekty tego fotografowania. Kiedyś uważałem, że drogi aparat jest tylko snobizmem, od czasów RX1 wiem, że za takie efekty warto zapłacić, jeżeli kogoś na to stać. Alpha 7R tę opinię tylko potwierdza. Niezmiernie cieszę się, że mam zdjęcia z tych aparatów w swoich zbiorach. Inną jakość tych fotografii można rozpoznać na pierwszy rzut oka, nawet jeżeli ktoś nie wie, jakim aparatem zostały wykonane.
Rodzaj aparatu | bezlusterkowiec |
Rodzielczość | 7360 x 4912 |
Liczba megapikseli | 36 megapikseli |
Wielkość matrycy | Pełna klatka (35,9 x 24 mm) |
Typ matrycy | CMOS |
ISO | 100-25600 |
Bagnet | Sony E (EF) |
Ekran | Odchylany |
Wielkość ekranu | 3 cale |
Rozdzielczość ekranu | 1,230,000 |
Najdłuższa migawka | 30 sek. |
Najkrótsza migawka | 1/8000 sek. |
Format wideo |
|
Typ karty pamięci | SD/SDHC/SDXC, Memory Stick Duo/Pro Duo/Pro-HG Duo |
USB | USB 2.0 |
Waga z baterią | 465 g |
Wymiary | 127 x 94 x 48 mm |
GPS | Brak |
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu