Recenzja

Recenzja TP-Link Tapo RV30 – to po prostu dobry odkurzacz w rozsądnej cenie

Patryk Koncewicz
Recenzja TP-Link Tapo RV30 – to po prostu dobry odkurzacz w rozsądnej cenie

TP-Link wprowadził do oferty średniopółkowego robota sprzątającego, który ma kusić przede wszystkim dobrym stosunkiem ceny do możliwości. Czy tak faktycznie jest? Odpowiedź znajdziecie w tej recenzji.

Co widzisz oczyma wyobraźni, gdy słyszysz TP-Link? Oczywiście, że routery, bo ta marka nad Wisłą budzi właśnie takiej skojarzenia. Jednak to nie sprzęt sieciowy będzie bohaterem tej publikacji, a robot odkurzający, który został przez chińskiego producenta niedawno wprowadzony do oferty. Na pierwszy rzut oka nie różni się w zasadzie niczym szczególnym od konkurencyjnych modeli w tym przedziale cenowym, ale ma kilka ciekawych funkcji, które sprawiają, że to rozsądny wybór przy ograniczonym budżecie? Jak sprawdza się Tapo RV30 w roli konserwatora domowych powierzchni płaskich? Sprawdźmy.

Tapo RV30 – specyfikacja techniczna

Wymiary 342.2 × 341.8 × 95 mm
Moc ssania 4200Pa
Akumulator 5000 mAh
Czujniki LiDAR + Żyroskop
Pojemność pojemnika na kurz 400 ml
Pojemność zbiornika na wodę 300 ml
Filtr HEPA H11

Design i konstrukcja

Wspomniałem we wstępie, że Tapo RV30 nie wyróżnia się pod względem wizualnym. Cóż, to typowa konstrukcja, jakich na rynku wiele, w iście routerowej kolorystce czerni i bieli. Od góry znajdziemy 3 przyciski – start czyszczenia, powrót do stacji ładującej oraz blokadę sprzątania w jednym punkcie. Co ciekawe fizyczne przyciski można „wyłączyć”, by zapobiec niepożądanemu wciśnięciu przez dziecko lub zwierzę. Znajdują się tam także laserowe wskaźniki, zlokalizowane w centralnej wieżyczce, dzięki którym odkurzacz potrafi odnaleźć się w sprzątanym pomieszczeniu.

U spodu znajduje się oczywiście boczna szczotka służącą do zagarniania nieczystości oraz szczotka główna, która ma tendencje do plątania się we włosy – można jednak jednym ruchem wyciągnąć ją i przeczyścić. Uwagę wracają też dwa wciskające się do środka koła (dzięki nim urządzenie łatwiej pokonuje nierówności) oraz koło skrętne.

Czarny element na przodzie służy do amortyzowania uderzeń o napotkane przedmioty. Z tyłu zaś umieszczono zbiornik na kurz (w nim znajduje się pochłaniający pyłki filtr HEPA) i wodę.

Pozostał nam jedynie niewielki przełącznik u boku – nim aktywujemy urządzenie przed pierwszym użyciem. A skoro już o nim mowa…

Konfiguracja Tapo RV30

Od wyciągnięcia odkurzacza z pudełka do pierwszego odkurzania mija dosłownie kilka chwil. Zanim jednak robot ruszy do pierwszej misji, ważne będzie skonfigurowanie go z Tapo – aplikacją dedykowaną urządzeniom smart od TP-Link. Z jej poziomu możemy bowiem rozpocząć (a następnie kontrolować) procedurę mapowania pomieszczenia. Odkurzacz zrobi kilka okrążeń po mieszkaniu, ale dzięki technologii LiDAR nie musi przytulać się do każdej ściany, bo wystarczy mu zatrzymanie się w centralnej części pomieszczenia i wykonanie skanów.

W aplikacji możemy oczywiście śledzić pracę odkurzacza i rozpoczynać sprzątanie, ale to zaledwie wierzchołek jej możliwości. Możemy bowiem zaplanować czyszczenie podłóg w całym mieszkaniu lub tylko preferowanym pomieszczeniu, wybrać konkretną godzinę startu i wyznaczyć wirtualne ściany – warto jednak zaznaczyć, że te nie zawsze sprawują się idealnie. Jedną z nich ustawiłem w pobliżu mocno okablowanego biurka (bo odkurzacz jest zachłanny na wszelkie przewody) i czasem zdarzało mu się ją zignorować.

Apka Tapo pozwala też na ustawienie mocy ssania i intensywności nawodnienia podczas mopowania, bo odkurzacz potrafi także zmywać podłogę. A skoro technikalia mamy omówione, to przejdźmy do efektów pracy odkurzacza.

Tapo RV30 w codziennym użytku

Tapo RV30 może pochwalić się mocą 4200Pa więc całkiem skutecznie radzi sobie z większością zabrudzeń na podłogach. Szczotka boczna nie ma problemów z wymiataniem kurzu z różnorakich szczelin, choć zdarza jej się rozrzucać dookoła większe elementy, przykładowo ziemię – taką z kwiatków. Kurz, włosy, drobinki jedzenia w kuchni? Z tym Tapo RV30 bez problemu daję radę, ale ze wspomnianą ziemią miał trochę kłopotów i rozdmuchiwał ją po pomieszczeniu, przez co musiałem poprosić go o wykonanie kolejnego okrążenia. Są to jednak sytuacje specyficzne i pod względem codziennego „wciągania” zabrudzeń nie mam żadnych zastrzeżeń. Trzeba jednak zaznaczyć, że pojemnik na kurz zapełnia się dość szybko – musiałem wymieniać go po około 4 przejazdach po stosunkowo niewielkim mieszkaniu.

Mopowaniem podłóg? Tu także bez większego czepialstwa. Fakt – robotowi zdarzyło się zostawić czasem niewielką plamę wody bez konkretnej przyczyny, ale z rozprowadzaniem cieczy radzi się dobrze, choć trzeba mieć na uwadze, że to bardziej nawilżanie, a nie dokładne mycie podłóg, bo na intensywnych i zaschniętych plamach (zwłaszcza kuchennych) nie robi to większego wrażenia.

Skoro jesteśmy już przy mopowaniu, to musicie mieć na uwadze, że Tapo RV30 – choć wykrywa dywan i automatycznie zwiększa moc – to nie przestaje nawilżać podpinanej ścierki, więc jeśli nie chcecie, by Wasz dywan nasiąknął wodą, to musicie albo wyznaczyć w aplikacji przestrzeń w pokoju, wykluczoną ze sprzątania, albo zmniejszyć intensywność nawilżenia do minimum. Nie ma za to obaw o upadek z wysokości – robot posiada bowiem specjalne czujniki u spodu, które zabezpieczają go przed niepożądanymi wypadkami, przykładowo podczas pracy w pobliżu schodów.

Sam robot jest natomiast dość głośny. Producent w trybie standard podaje hałas na poziomie 60 dB (55 dB w trybie cichym o zmniejszonej mocy), ale z moich testów wynika, że jest to bardziej od 70 do 75 dB. Ktoś powie, że normalna wartość dla odkurzaczy, ale taki hałas całkowicie rozprasza podczas pracy, więc warto mieć to na uwadze. Przydatną funkcją jest natomiast sterowanie głosowe – robota można zsynchronizować z Alexą od Amazon lub Asystentem Google.

Po zakończeniu pracy Tapo RV30 samodzielnie wróci do stacji ładowania, choć czasem jest to droga przez mękę. Rzadko – ale jednak – miałem wrażenie, że robot po prostu wpada w panikę i nie może zorientować się, gdzie jest. Podczas powrotu nieporadnie obijał się o meble i zdarzały się nawet sytuacje, w których powracał do tego samego pomieszczenia, mimo iż stacja znajdowała się w pokoju obok. Podkreślam jednak, że nie są to sytuacje notoryczne. TP-Link podaje, że akumulator zapewnia 5 godzin sprzątania, ale trzeba zaznaczyć, że w trybie o ograniczonej mocy. Z pełną parą i podpiętą nakładką mopującą to bardziej wynik na poziomie półtorej godziny, ale to i tak wystarczająco, by trzypokojowe mieszkanie nieprzekraczające 50 m2 objechać kilkukrotnie. To zatem zupełnie zadowalające.

Podsumowanie

Tapo RV30 zasługuje na wyróżnienie głównie z uwagi na dużą moc ssanie i dokładne sprzątnie kurzu, włosów, sierści i wszelkiej maści „podstawowych” nieczystości. Nieco gorzej radzi sobie z dużymi z obiektami, a ponowna runda po pokoju raczej rozwiązuje problem. W kwestii mopowania jest zadowalająco – do odświeżenia podłogi nadaje się świetnie, ale zaschnięte plamy będą raczej wymagały chwycenia w dłonie manualnego mopa.

Proces konfiguracji jest prosty i bezproblemowy, a sama aplikacja daje całkiem sporo możliwości zarządzenia czasem i specyfiką sprzątania oraz pozwala na ręczne ustawienie mocy ssania i nawodnienia. Robot ma swoje humory, ale nie ma co narzekać – to urządzenie za około 1400 zł, oferujące dobry stosunek jakości do ceny.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu