Recenzja

Test Razer Kishi Ultra. Gadżet dla bogatych androidziarzy

Tomasz Popielarczyk
Test Razer Kishi Ultra. Gadżet dla bogatych androidziarzy

Kontrolery do grania na smartfonie stają się coraz popularniejsze. Właściwie niemal każdy producent akcesoriów gamingowych ma w swojej ofercie tego typu konstrukcję. Seria Kishi Razera debiutowała już kilka lat temu i dorobiła się kilku wcieleń. Najnowszy model Kishi Ultra ma być jak dotąd najlepszym i oferować doświadczenie porównywalne z konsolowym. Czy rzeczywiście tak jest?

Producenci akcesoriów od lat próbują dokopać się do portfeli mobilnych graczy. Efektem tego były różnorakie konstrukcje, uchwyty i dodatki. Ostatnio jednak prym wiodą kontrolery pozwalające na umieszczenie smartfona (lub tabletu) pomiędzy – jako dużego ekranu. W ten sposób otrzymujemy doświadczenie porównywalne z niezwykle popularnym Nintendo Switch, SteamDeckiem czy innymi konsolkami typu handheld.

Razer Kishi Ultra ma być na tym polu rozwiązaniem ostatecznym i oferować doświadczenia porównywalne z tymi z konsol. Producent poszedł na całość i stworzył konstrukcję, która wymiarami faktycznie przypomina pełnowartościowe kontrolery. Jest to oczywiście miecz obosieczny, bo w rezultacie otrzymaliśmy akcesorium, które jest duże i trudniejsze w transporcie. Coś za coś.

Pudełko nie grzeszy zawartością. Poza kontrolerem otrzymujemy tutaj trzy pary gumowych wkładek pozwalających na współpracę z różnymi typami urządzeń – iPhone’ami 15, iPadami mini 6 gen. oraz smartfonami z Androidem. Producent dorzucił też kilka naklejek ze swoim brandingiem oraz instrukcję obsługi.

Granie niczym na stacjonarnej konsoli

Biorąc do ręki Razer Kishi Ultra trudno się oprzeć wrażeniu obcowania ze zwyczajnym kontrolerem przeciętym na pół. Pod tym względem właściwie niczego mu nie brakuje w porównaniu z DualSense czy kontrolerami do Xboksa. Całość waży 266 gramów. Przyciski są duże, analogi pełnowymiarowe, a bumpery i triggery oferują niemal identyczne doświadczenie. Nie zabrakło niczego – nawet teksturowanej powierzchni na spodzie uchwytów. Cóż, takie założenie właśnie miał producent.

Zastosowany tutaj układ jest bardzo bliski temu z Xboksów. Drążki ułożono asymetrycznie, a na głównych przyciskach mamy charakterystyczne literki A, B, X i Y. Dla odmiany spusty oznaczono już podobnie jak na PlayStation za pomocą L1, R1 itd. Można by zażartować, że każdy znajdzie tutaj coś swojskiego – niezależnie od tego, na jakiej konsoli gra na co dzień.

Właściwie każdy zastosowany tutaj przycisk (poza triggerami) ma bardzo niski skok i wydaje z siebie charakterystyczne kliknięcie, co jest dość typowe dla kontrolerów Razera. Przypominający klikanie myszą efekt towarzyszy nawet korzystaniu z 8-kierunkowego d-pada. Można to lubić lub wręcz przeciwnie – ja chyba jestem bardziej fanem standardowych, membranowych guziczków.

Poza standardowymi elementami sterującymi zastosowano tutaj kilka praktycznych dodatków. Przy dolnej krawędzi mamy dwa dodatkowe przyciski – do wykonywania zrzutów ekranu oraz wywoływania dedykowanej aplikacji Razer Nexus (o której za chwilę). Nieco wyżej mamy trzy kolejne – pop lewej stronie options (lub „trzy kropki”) oraz home, a po prawej – menu. Na górze zastosowano natomiast dodatkowe „małe” bumpery L4 i R4, które możemy oczywiście samodzielnie skonfigurować i przypisać im odpowiednie czynności w grze.

W oczy rzuca się tutaj oczywiście podświetlenie RGB – Razer nie byłby sobą, gdyby go zabrakło. Na szczęście jest ono subtelne i ma formę dwóch stosunkowo cienkich listewek po obu stronach. Można je, rzecz jasna, całkowicie wyłączyć.

Kontroler posiada osobny port USB-C, co jest świetnym rozwiązaniem, bo pozwala nam na ładowanie smartfona w trakcie zabawy (z maksymalną mocą 15 W – więc będzie to raczej podtrzymywanie stanu baterii w przypadku bardziej wymagających produkcji). Niestety nie podłączymy do niego żadnych zewnętrznych akcesoriów – służy wyłącznie do zasilania. Mamy tutaj też złącze słuchawkowe 3,5 mm minijack – coś, czego w smartfonach już nie ma od lat. Miły akcent, choć nie wiem, czy przesiadający się masowo na bezprzewodowe słuchawki użytkownicy jeszcze go docenią.

Działa (nie) ze wszystkim

Kontroler współpracuje zarówno ze smartfonami z Androidem, jak i iOS o przekątnej powyżej 4,7 cala. Przystosowano go nawet do pracy z małymi tabletami z ekranami do 8,3” (jak np. wspomniany wcześniej iPad Mini). Powinien też doskonale współpracować z urządzeniami typu Fold – niestety nie miałem żadnego pod ręką, aby to sprawdzić w praktyce. Co ciekawe, za pomocą portu USB-C możemy go nawet podłączyć do komputera i działa to zaskakująco dobrze (bo w zasadzie czemu miałoby być inaczej).

Problem w tym, że zastosowane złącze USB jest tutaj sztywne i nawet minimalnie nie porusza się na boki, by ułatwić podłączenie telefonu. Przy odrobinie nieuwagi może to prowadzić do uszkodzenia portu, bo naturalnym ruchem przy wyjmowaniu urządzenia z kontrolera (przynajmniej w moim przypadku) jest pociągnięcie go ku sobie. To bardzo duży minus Kishi Ultra.

Druga gruba krecha to brak Bluetooth i wbudowanej baterii. Oczywiście zwiększyłoby to wagę urządzenia, ale też kolosalnie poszerzyło jego możliwości – chociażby o bezprzewodową łączność z większymi tabletami, PC (lub nawet konsolami).

Przyzwoita aplikacja i kaganiec na iOS

Kontroler współpracuje z aplikacją Razer Nexus, która pozwala wykorzystać w pełni jego potencjał. Agregowane są tutaj wszystkie nasze gry, a także, jak łatwo się domyślić – proponowane nowe tytuły, w tym również emulatory retro. Co ciekawe, program integruje się też z Xbox Game Cloud, ale w przypadku iOS działa to dobrze tylko wtedy, kiedy mamy jako domyślną przeglądarkę systemową ustawioną Safari.

Skoro już o tym mowa, na iPhone’ach i iPadach możliwości programu są mocno ograniczone. Nie mamy bowiem tutaj dostępu do wielu świetnych funkcji. Jedną z nich jest chociażby integrowanie dotykowych elementów interfejsu z przyciskami na padzie – Apple nie pozwala na to, aby kontroler „dotykał” ekranu za nas. Zapomnijcie zatem o grach, które nie mają natywnej obsługi zewnętrznego pada (inna sprawa, że na iOS nie jest to aż tak dużym problemem, jak na Androidzie, więc możecie tego braku właściwie nie odczuć).

Inną nieobecną na iOS jest Razer Sensa HD Haptic -  nowa technologia Razera, która debiutowała już w kilku urządzeniach tej marki. Polega ona na analizowaniu dźwięków gry i dopasowywaniu do nich wibracji. Na Androidzie rozwiązanie to działa fantastycznie, a na iOS… nie mamy wibracji wcale.

Oczywiście sama apka pozwala też na dostosowanie podświetlenia, kalibrację drążków, a nawet integruje się z Facebookiem i YouTube, pozwalając nam na streamowanie rozgrywki na żywo. Co dziwne, nie uświadczymy tutaj wsparcia dla najważniejszego serwisu tego typu – Twitcha.

Dobry, ale za drogi

Razer Kishi Ultra to bardzo dobry kontroler i gra się na nim naprawdę znakomicie, niezależnie od tego, jaki gatunek preferujecie. To po prostu pełnowartościowy pad, który oferuje doświadczenie porównywalne z konsolowym (no chyba, że macie iPhone’a, wtedy zapomnijcie o wibracjach).

Sęk w tym, że jest to też piekielnie drogi produkt – za Kishi Ultra musimy bowiem zapłacić ok. 630 zł (a w niektórych sklepach nawet 729 zł). Jak na tę cenę, widzę tutaj kilka zdecydowanych minusów. Przede wszystkim jest to sam port USB-C, którego sztywna konstrukcja jest problematyczna i może przyczynić się do uszkodzenia portu w telefonie przy nieuważnym odłączaniu. Zabrakło też czujników Halla w drążkach i lepszej obsługi iOS.

Dobrze by było też w urządzeniu tej klasy zobaczyć moduł Bluetooth i dedykowaną baterię, co pozwoliłoby go używać z większą liczbą platform. Zastosowanie USB-C ma tę zaletę, że redukuje opóźnienia do minimum. Z drugiej strony Bluetooth jest bardziej wszechstronny. Posiadanie obu tych opcji byłoby idealnym rozwiązaniem.

Zgadza się, to prawdopodobnie najlepszy i najbardziej ergonomiczny pad do urządzeń mobilnych na rynku. Niemniej nie można być obojętnym na to, co dzieje się wokół – a dzieje sporo. Za 450 zł możemy bowiem mieć np. świetnego GameSir G8, z żyroskopem, drążkami z efektem Halla, wymienną obudową i łącznością Bluetooth. Inną ciekawą opcją jest też SCUF Nomad – też tańszy od Razera.

To wszystko sprawia, że poleciłbym Razer Kishi Ultra przede wszystkim w dobrej promocji poniżej 400 zł. Wówczas może się on stać Waszym ulubionym kontrolerem – do grania mobilnego i nie tylko.

Razer Kishi Ultra
plusy
  • Doświadczenie z grania porównywalne z normalnym padem
  • Złącze USB-C i możliwość podłączenia do komputera
  • Bardzo dobra aplikacja
minusy
  • Bardzo ograniczone możliwości na iOS
  • Sztywna wtyczka USB jest dość nieergonomiczna
  • Cena

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu