Recenzja

Samanosuke powrócił, ale w złym stylu. Recenzja Onimusha Warlords

Artur Janczak
Samanosuke powrócił, ale w złym stylu. Recenzja Onimusha Warlords
0

Seria Onimusha już dawno odeszła w zapomnienie. Złote czasy dla marki z okresu panowania PlayStation 2 nigdy nie powróciły. Nie doczekaliśmy się pełnoprawnej odsłony, która miałaby szansę wygrać z konkurencją. Niegdyś uwielbiana przez wielu, dziś praktycznie martwa. Mimo to firma Capcom postanowiła przypomnieć graczom o jej istnieniu, za sprawą „odświeżonej” wersji Warlords. Tytuł ten trafił na PS4, Nintendo Switch, PC oraz Xbox One w niezmienionej formie. Wyższa rozdzielczość, podwyższone tekstury i kilka mniejszych poprawek. W dobie Shadow of Colossus, Halo Master Chief Collection, czy nadchodzącego Resident Evil 2, Onimusha Warlords wydaje się nieśmiesznym żartem.

Jeśli mieliście okazję zagrać w pierwszą odsłonę serii na PlayStation 2, to od razu mówię, że od tamtej pory zbyt wiele się nie zmieniło. Odnowiona wersja prezentuje dość podobny poziom, choć „poprawiono” w niej kilka elementów wizualnych. Próżno tu jednak szukać przełomowych zmian czy usprawnień. To nic innego jak odpalona na emulatorze PCSX2 Onimusha, która działa na dzisiejszych platformach. Nie jest gorsza ani lepsza, to po prostu ta sama gra, która ukazała się lata temu. Kosztuje natomiast około 84zł i jest dostępna jedynie w wersji cyfrowej. Pytanie brzmi, czy warto w nią zagrać?

Samanosuke wraca do gry

Wszystko zależy od tego, czego oczekujecie od omawianej produkcji? Wspaniałej grafiki, wielu godzi zabawy i niezapomnianych wrażeń? Tego tutaj nie znajdziecie. To slasher na kilka godzin, gdzie połowę czasu szukamy przedmiotów, które pozwolą nam przejść dalej, a drugie tyle poświęcamy na szlachtowanie demonów. Jeśli nie zrazi Was oprawa bądź chcecie przypomnieć sobie stare dobre czasy, to Onimusha Warlords powinna Was zadowolić. Miło było ponownie wcielić się w Samanosuke, który dopiero rozpoczął swoją wojnę przeciwko demonom.

Wojownik ma tylko jedno zadanie: uratować księżniczkę Yuki z klanu Saitou. Żeby tego dokonać, będzie musiał posiekać, spalić, porazić prądem lub zastrzelić wszystko to, co stanie na jego drodze. System walki jest prosty i przyjemny. Bohater może wykonywać proste ataki, trzymać gardę oraz stosować dość prymitywne uniki. Do tego trzeba doliczyć pochłanianie dusz przeciwników, które później wymieniamy na ulepszenia uzbrojenia oraz przedmiotów. Nie zabrakło również ciosów nasączonych magią, które wymagają odpowiedniej ilości energii. Tą natomiast można uzyskać zarówno z poległych wrogów, jak i specjalnych antycznych reliktów. To w sumie tyle i aż tyle.

Onimusha Evil?

Produkcja, która ukazała się na początku 2001, dziś na nikim nie zrobi wrażenia. Czuć naleciałości z serii Resident Evil i nie chodzi tutaj jedynie o przedmiot „Herb”, który jest najprostszą formą leczenia się Samanosuke. Mowa przede wszystkim o statycznych kamerach, prerenderowanych tłach, ruchomych obiektach 3D oraz specjalnych miejscach, gdzie można zapisać grę. Nikogo to nie powinno dziwić, gdyż przy Warlords pracował Keiji Inafune, który był związany z wcześniej wymienioną marką. Rozgrywka oparta na tych elementach jest już mocno przestarzała i dość mocno ograniczona dla odbiorcy. Gdyby chociaż otoczenie trzymało poziom, znany, chociażby z Resident Evil Remake lub Zero, to całość prezentowałaby się o niebo lepiej.

Niestety, deweloper zadbał jedynie o to, aby Onimusha działała i obsługiwała system osiągnięć na danej platformie. Przejście Warlords zajęło mi niecałe 5 godzin przy ustawieniach Normal. Oczywiście, można ten tytuł ukończyć wielokrotnie, aby zdobyć wszystkie przedmioty, stroje, a także „wycalakować go”. Lepszym rozwiązaniem, byłoby wypuszczenie trzech odsłon, jak to było w przypadku Devil May Cry. Wtedy nawet wyższa cena byłaby zrozumiała. Zamiast tego dostajemy produkt, który bez problemu można zaliczyć w jeden wieczór.

Tyle lat minęło, a zmian brak

Od premiery oryginału minie zaraz 18 lat. Wtedy tytuł ten zdobywał naprawdę wysokie oceny i był chwalony zarówno w prasie poświęconej grom, jak i raczkującym internecie. Gracze nie mogli przejść obok niego obojętnie i zagrywali się w tego slashera. Onimusha miała wierną bazę fanów, którzy doczekali się dwóch udanych kontynuacji, a także części czwartej, choć ta, nie została przyjęta już tak entuzjastycznie przez graczy. Oprócz tego pojawiły się spin-offy i w sumie tyle. Capcom przestał inwestować w tę serię, a brak jakichkolwiek zapowiedzi sprawiał, że wszyscy postawili na niej kreskę. Ni stąd, ni zowąd ogłoszono powrót pierwszej odsłony.

Czu seria powróci?

Od razu było wiadomo, że nie ma co liczyć na fajerwerki, bo to jedynie „HD Remaster” z najniższej półki. Istnieje jednak szansa, że właściciele marki chcą sprawdzić, czy istnieje jeszcze jakiekolwiek zainteresowanie ich dawnym dziełem? Jeśli tak jest, to może lepiej by było wypuścić coś bardziej odpowiedniego dla dzisiejszych graczy? Nie zrozumcie mnie źle, przechodząc wersję na Xbox One, bawiłem się świetnie, ale o wiele młodsi gracze mogą w ogóle nie spojrzeć na ten tytuł. Archaiczny, brzydki i na dodatek bardzo krótki. Co miałoby ich zachęcić, aby chociaż spróbować? O wiele lepszym pomysłem byłoby dołączenie Warlords do abonamentów typu Origin/EA Access, PlayStation Plus oraz Xbox Live Gold. Zamiast tego trzeba zapłacić 84zł, aby móc w ogóle zagrać. Chyba nie tędy droga. Takie badanie rynku może wyjść firmie Capcom bokiem, bo pokazali, że można przywrócić blask grze, przystosowując ją do dzisiejszych standardów. Szkoda, że Onimusha nie dostała takiej szansy.

Nie dla każdego

Ciężko mi w pełni ocenić taką wersję. Z jednej strony miło spędziłem kilka godzin przed konsolą, z drugiej, za taką samą kwotę można nabyć o wiele lepsze tytuły. Ja już kiedyś przeszedłem Onimushę, więc na mnie działa magiczny efekt nostalgii, ale nowi odbiorcy nie mogą na coś takiego liczyć. Warto więc się na razie wstrzymać mając na uwadze, jak duże i ciekawe produkcje ukażą się niebawem, w tym Devil May Cry 5. Jeśli jednak jesteście fanami i chcecie pokazać Capcom, że nadal czekać na ruch z ich strony, to bierzcie w ciemno. Nic Was nie zaskoczy, ale pewnie z miłą chęcią zdobędziecie platynę / wszystkie osiągnięcia.

Werdykt: 6/10

+ Stara dobra Onimusha

+ Szansa na powrót serii

+ Podwyższona rozdzielczość i tekstury

- Remaster po taniości

- Brak jakichkolwiek ważnych zmian

- Nieco za droga

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu