Smartfony

Recenzja Nothing Phone (2). To prawdopodobnie najciekawszy smartfon tego roku

Tomasz Popielarczyk
Recenzja Nothing Phone (2). To prawdopodobnie najciekawszy smartfon tego roku
Reklama

Zeszłoroczna premiera Nothing Phone (1) była dużym powiewem świeżości w skostniałym smartfonowym światku. I choć sam smartfon nie rywalizował z górną półką, plasując się dokładnie w środkowym segmencie cenowym, rozbudzał ciekawość i piekielnie dobrze wyglądał. Pora na rundę drugą. Czy Nothing Phone (2) to nowy pogromca flagowców?

Rok to wystarczająco długo, by udoskonalić swój produkt i wyeliminować wady poprzedniej generacji. Jednocześnie czarno na białym widać, że firma Nothing nie wywracała tutaj niczego do góry nogami. To w zasadzie bardzo podobny smartfon o bardzo zbliżonej konstrukcji. Jest po prostu w każdym aspekcie lepszy i bardziej przemyślany – zarówno od strony sprzętowej, jak i software’owej.

Reklama

Konstrukcja i design – już nie taki iPhone’owy

Nothing Phone (2) na pierwszy rzut oka nie różni się specjalnie od poprzednika. Owszem, jest większy i cięższy (162,1 x 76,4 x 86 mm i przy wadze 201,2 g). Nieco mocniej zaokrąglono też brzegi aluminiowej ramki wokół. Z tyłu zastosowanie znalazło natomiast przezroczyste szkło 2,5D – mocno wypukłe i zarazem świetnie wyglądające. Obawiam się jednak, że może też przez to szybko zbierać zarysowania. Z drugiej strony wypukły tył zdecydowanie poprawia chwyt telefonu – urządzenie wygodniej i pewnie leży w dłoni.


Nothing Phone (2) jest dostępny w dwóch wersjach kolorystycznych. Mnie osobiście zdecydowanie bardziej podoba się ta biała, ale przyszło mi testować ciemną – trochę bardziej klasyczną i mniej rzucającą się w oczy.


Nothing kontynuuje rozwój swojego autorskiego projektu Glyph, będącego systemem składającym się z białych diod LED na tylnym panelu. Ich rola dotąd była dość ograniczona, ale w dwójce dodano garść nowych zastosowań, o których nieco więcej za chwilę. Tu wspomnę jedynie, że Glyph pełni rolę m.in. diody doświetlającej aparatu – dwa moduły okalają zastosowane tutaj dwa obiektywy.



Reklama

Aluminiowa ramka wokół jest tu i ówdzie poprzerywana wstawkami antenowymi. Tradycyjnie na dole mamy złącze USB-C, głośnik multimedialny (bardzo przyzwoity), mikrofon oraz szufladkę na kartę microSIM. Na górze zastosowano dodatkowy mikrofon. Boczne krawędzie również niczym nie zaskakują – na lewej mamy dwa przyciski głośności, a na prawej przycisk zasilania.


Reklama

Konstrukcja Nothing Phone (2) to zdecydowanie górna półka. Producent w dodatku podkreśla, że zastosowanie znalazły tutaj materiały z recyklingu. Całość posiada certyfikat IP54, co oznacza, że sprzęt powinien przetrwać ewentualne zachlapania. Zdecydowanie jednak nie próbowałbym go zanurzać w czymkolwiek.

Wyświetlacz

Nothing Phone (2) jest zauważalnie większy od poprzednika, co wynika m.in. z zastosowania ekranu o przekątnej 6,7 cala. Jest to panel OLED LTPO o rozdzielczości 2412 x 1080 px, odświeżaniu 120 Hz i reakcji na dotyk na poziomie 240 Hz. Jego maksymalna jasność to 1000 nitów, a szczytowa (w trybie auto oraz podczas odtwarzania treści HDR) – 1600 nitów. Całość zabezpiecza szkło Gorilla Glass – producent nie zdradził jednak, jaka to wersja.


Dużym plusem tego panelu jest na pewno świetne nasycenie kolorów. W ustawieniach znajdziemy też możliwość kalibracji pod kątem palet DCI-P3 i sRGB. Na uwagę zasługuje też minimalna jasność, która wynosi zaledwie 4 nity – docenią to użytkownicy siedzący z telefonem po nocach. Odświeżanie ekranu również działa bardzo sprawnie, a przy tym pozwala na ustawienie dynamiczne, w którym przy statycznych treściach jest redukowane do 10 Hz, oszczędzając przy tym baterię.

W ekran wbudowano też czytnik linii papilarnych, który spisuje się poprawnie. Działa szybko i bez zawahań. W zasadzie nie jest to żaden powód do dumy, a po prostu standard.

Reklama

Bateria

Zastosowania w Nothing Phone (2) bateria ma pojemność 4700 mAh, a więc o 200 mAh większą niż w poprzednim modelu. Raczej nie spodziewałem się, że wynikną z tego jakiekolwiek korzyści – zważywszy na większy ekran. I rzeczywiście tak jest, co jednak nie oznacza wcale wady.

W praktyce notowałem tutaj regularnie ponad 6 godzin przed ekranem przy standardowym użytkowaniu telefonu, co jest wynikiem przyzwoitym. Szczególnie że algorytm zarządzający pracą procesora jest bardzo ekonomiczny i nawet przy bardziej wymagających scenariuszach, jak nawigacja w Google Maps, smartfon dalej nieźle trzymał formę. Założę się, że w przypadku niektórych użytkowników spokojnie wystarczy to na nawet 2 dni ładowania.


A skoro o tym mowa – mamy tutaj 45-watowwe szybkie ładowanie. W praktyce pozwala to na uzupełnienie baterii w niespełna godzinę… zakładając, że korzystacie z odpowiedniej ładowarki. A tej w zestawie nie ma. Z innych rzeczy wartych wymienienia są bezprzewodowe ładowanie 15W oraz zwrotne 5W.

Oprogramowanie – NothingOS 2.0

System operacyjny NothingOS (a właściwie nakładka na Androida 13) na przestrzeni roku został dość konkretnie i znacząco usprawniony. Już podczas początkowej konfiguracji możemy się tutaj zdecydować na jeden z dwóch stylów – natywny „androidowy” lub monochromatyczny zaprojektowany przez producenta.



Tego pierwszego omawiać nie trzeba. Drugi natomiast jest dość odważną wariacją na temat standardowego interfejsu. Wszystko utrzymano tutaj w odcieniach czerni – włącznie z ikonami aplikacji, które są automatycznie (!) konwertowane na ten styl. Nie ma więc sytuacji, że w przypadku części apek mamy ikony motywu Nothing, a części nie. Wbrew pozorom to duże dokonanie, które dotąd nie udało się żadnemu producentowi.

Co mnie szczególnie cieszy – nie ma tutaj żadnego bloatware’u (nie licząc paru aplikacji Google – ale to już mocno indywidualna opinia). Nawet Facebooka i Netfliksa musimy zainstalować sami. I bardzo dobrze!

Z rzeczy dodanych warto na pewno wymienić kilka autorskich widżetów, a także funkcję tworzenia dużych (4x4) folderów oraz ikon aplikacji, co być może ułatwi trafienie w nie palcem (albo po prostu ma dobrze wyglądać – nie wiem). Nothing Phone (2) potrafi też łączyć się z samochodem Tesla (nie sprawdzałem), a także obsługuje słuchawki Apple AirPods (co względem konkurencji różni się po prostu tym, że potrafi wyświetlać ich stan baterii).


Kluczową funkcją jest oczywiście tutaj interfejs Glyph. Białe światełka z tyłu w Nothing Phone (2) potrafią zdecydowanie więcej niż dotychczas. Mamy tutaj m.in. funkcję minutnika – podświetlony pasek powoli gaśnie, pokazując w ten sposób, ile czasu nam jeszcze zostało. Mamy też możliwość skomponowania własnych „dzwonków”, które będą wyświetlane w trybie cichym za pomocą diod LED. Glyph może też informować nas o poziomie głośności, stanie naładowania baterii, aktywowaniu asystenta Google oraz… czasie przyjazdu naszego Ubera.

Ta ostatnia funkcja jest szczególnie ciekawa i, co istotne, nie wymagała od Ubera żadnej integracji na poziomie API. Po prostu Glyph odczytuje te informacje z powiadomienia natywnie wyświetlanego przez aplikację. Mam nadzieję, że to zaledwie początek tego typu integracji i z czasem pojawią się kolejne. Wygląda bowiem to bardzo obiecująco.


Producent obiecuje, że system operacyjny w Nothing Phone (2) będzie aktualizowany przez 3 lata. Natomiast aż przez 4 lata telefon co 2 miesiące ma dostawać regularne poprawki bezpieczeństwa.

Wydajność i kultura pracy

Co z wydajnością? Nothing Phone (2) jest napędzany przez flagowy chipset – Snapdragona 8+ Gen 1. Jest to zdecydowanie duży progres w stosunku do poprzednika, który posiadał średniopółkowego Snapdragona 778G. Zastosowania tutaj układ ma nieco obniżone taktowanie. Rdzenie Cortex-X2 pracują z częstotliwością 3 GHz (zamiast 3,2), rdzenie Cortex-A710 – 2,5 GHz (zamiast 2,75), a rdzenie Cortex-A510 – 1,8 GHz (zamiast 2,0). Na pewno nie odczujecie tego w praktyce. Korzyścią jest natomiast znacznie lepsza równowaga termiczna i mniejsze zapotrzebowanie na energię. Tradycyjnie na chipset składa się też mocny procesor graficzny Adreno 730.

W sprzedaży dostępne są wersje 8 GB RAM + 128 GB pamięci wewnętrznej, 12 GB RAM+ 256 GB (testowana przeze mnie) oraz 12 GB + 512 GB.

Poniżej kilka wyników z benchmarków:

  • Antutu V10 – 973211
  • 3D Mark WildLife Extreme – 2441
  • 3D Mark WildLife Vulkan 1.1 – 8797
  • Geekbench 5 (single) - 1236
  • Geekbench 5 (multi) – 3944

Przy dłuższym obciążeniu taktowanie CPU utrzymuje się na poziomie 70-71 proc. Z GPU sprawy wyglądają nieco gorzej i tutaj taktowanie spada do 55%, co jednak na tle innych topowych telefonów nie jest wcale wyjątkiem.

Ogółem telefon pod obciążeniem robi się wyraźnie ciepły. Jednak nie jest to temperatura na tyle wysoka, by powodować dyskomfort czy utrudniać utrzymanie go w dłoniach.

Aparat

Nothing Phone (2) posiada dwa główne aparaty:

  • szerokokątny 50 Mpix (Sony IMX890 1/1,56”) z pikselami o rozmiarze 1.0µm i obiektywem o ogniskowej 23 mm o jasności f/1,88; autofocus z detekcją fazy (PDAF); OIS + EIS
  • ultraszerokokątny (kąt widzenia 114 stopni) 50 Mpix (Samsung JN1 1/2.76”) z pikselami 0,64µm i obiektywem o ogniskowej 14 mm i jasności f/2,2; autofocus z detekcją fazy (PDAF)

Z przodu mamy kamerkę do selfie z matrycą 32 Mpix. Nie jest ona szczególnie wybitna, ale daje całkiem solidne efekty w dobrych warunkach oświetleniowych.


Domyślnie zdjęcia wykonywane głównymi aparatami są zapisywane w rozdzielczości 12,5 Mpix. W dobrych warunkach oświetleniowych daje to znakomite efekty. Szum jest znikomy, detale wysokie, a rozpiętość tonalna satysfakcjonująca. Podoba mi się też to, jak Nothing Phone (2) radzi sobie z kolorami – nie przesyca, pilnuje odpowiedniego balansu i właściwie gra kontrastem.

W przypadku obiektywu ultraszerokokątnego miejscami brakuje mi detali, a rozpiętość tonalna mogłaby być nieco większa. Dalej jednak efekty są całkiem niezłe.

Warto dodać, że tego drugiego obiektywu możemy używać również do zdjęć makro – w odległości nawet 4 cm od fotografowanego modelu. Daje to bardzo fajne rezultaty – niezły poziom detali i ostrości, a także bardzo satysfakcjonujący kontrast i kolory.

Każda z kamer posiada również automatyczny tryb nocny, który spisuje się naprawdę zacnie. Zdjęcia są ostre, wyraźne, a kolory w miarę wiernie odwzorowane. Nothing Phone (2) nieźle radzi sobie też ze światłem, które nie rozmazuje się na obrazku i nie psuje ekspozycji. Niektórym może doskwierać brak możliwości ręcznego włączania trybu nocnego, ale skoro automat działa dobrze to czy jest za czym tęsknić?

Nothing Phone (2) rejestruje wideo w maksymalnej rozdzielczości 4K z płynnością 60 fps. Do wyboru mamy dwa kodeki – h.264 lub h.265. Nagrania wypadają przyzwoicie. Poziom detali może nie zachwyca, ale też nie demonizowałbym uzyskiwanych efektów. Jeżeli nie planujemy publikowania naszych wideo poza mediami społecznościowymi, będziemy w pełni usatysfakcjonowani.

Podsumowanie

Trudno dziś wyróżnić się na rynku smartfonów z Androidem. Nothing Phone’owi jednak to się udaje i to po raz kolejny. Zdecydowanie nie ma drugiego takiego urządzenia. Choć trzeba uczciwie przyznać, że Glyph to tak w gruncie rzeczy jedynie gadżeciarski dodatek – mimo wielu usprawnień, których się doczekał na przestrzeni roku.


Sam Nothing Phone (2) to solidna propozycja w swojej kategorii cenowej. Oczywiście nie obyło się tutaj bez pewnych kompromisów. W zestawie nie dostajemy ładowarki, aparaty są po prostu poprawne, a obudowa nie nadaje się do zanurzania w wodzie.

Trudno nie widzieć tutaj pewnych podobieństw do pierwszych OnePlusów, które też szły pod prąd i rzucały odważnymi hasłami. Nothing Phone (2) również nie jest smartfonem dla każdego. Bez wątpienia jednak pozwoli wyróżnić się, a przy tym podchodzi do kilku rzeczy nieco inaczej. A to zdecydowanie może się spodobać.

Nothing Phone (2) został wyceniony na 2990 złotych w podstawowej wersji 8 GB RAM + 128 GB. Zdecydowanie bardziej rozsądnym wyborem jest tutaj wariant 12 GB RAM + 256 GB, który kosztuje tylko 300 zł więcej (3290 zł). Za najbardziej wypasioną opcję 12+512 zapłacimy 3790 zł.

 

Nothing Phone (2)
plusy
  • Unikatowy, ciekawy i niebanalny design
  • Glyph potrafi teraz dużo więcej i w końcu jest przydatny
  • Świetny wyświetlacz
  • Topowy chip i dobra kultura pracy
  • Aparaty dają radę
minusy
  • Tył będzie się rysował, a przy tym zbiera odciski palców
  • Nie pogardziłbym większą baterią
  • Brakuje eSIM i odporności na zanurzenie

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama