Recenzja

Recenzja HyperX Procast. Czy 1400 zł za mikrofon gamingowy to nie przesada?

Tomasz Popielarczyk
Recenzja HyperX Procast. Czy 1400 zł za mikrofon gamingowy to nie przesada?
0

Mikrofon HyperX za niespełna 1400 zł? Początkowo pomyślałem, że ktoś upadł na głowę, próbując sprzedać tego typu urządzenie za kwotę, w której dostępne są już mocno sprawdzone konstrukcje. Im dłużej jednak obcowałem z ProCastem tym bardziej mi się podobał. Co nie znaczy jednak, że bym go kupił.

HyperX to marka, która ma za sobą sporo zawirowań. Do życia powołał ją Kingston, ale w lutym 2021 roku została wykupiona przez HP. I trzeba przyznać, że z punktu widzenia skojarzeniowego był to strzał w dziesiątkę – HyperX brzmi nawet trochę tak, jakby ktoś wziął HP i dokleił tam diody LED oraz wszystkie te gamingowe cuda.

Odłóżmy jednak na bok moje skojarzenia. HyperX ma w swojej ofercie naprawdę sporo urządzeń, a mikrofony zajmują tam od jakiegoś czasu dość mocną pozycję. Modele QuadCast w swojej kategorii cenowej oferują bowiem bardzo przyjemne brzmienie i zgarniają pozytywne opinie. Czy jednak uzasadniałoby to atak na sam szczyt półki cenowej w tym segmencie?

HyperX ProCast wydaje się wyrazem wielkich ambicji marki (albo wielkiej pewności siebie). Jednocześnie to pierwsza taka konstrukcja (chyba nawet w świecie gamingu, ale mogę się mylić) ze złączem XLR. W świecie audio to oznacza ogrom nowych możliwości i… ograniczeń. XLR wymaga bowiem zastosowania dodatkowego interfejsu odpowiedzialnego za przetwarzanie sygnału. Tym samym HyperX ProCast jest zdecydowanie sprzętem adresowanym do użytkownika może niekoniecznie zaawansowanego, ale na pewno bardziej świadomego.

Wielki mikrofon

Jeżeli jednym z kryteriów, którym kierujecie się podczas zakupu mikrofonu jest design, HyperX ProCast wydaje się być solidnym kandydatem. Czarna, aluminiowa obudowa o cylindrycznym kształcie prezentuje się elegancko. W połączeniu z dość niewielką wagą (376 g) sprawia to wrażenie obcowania z produktem klasy premium. Co zresztą jest prawdą – odsyłam do ceny z pierwszego akapitu.

Wizualnie jest to bliźniaczy design w stosunku do poprzednich mikrofonów HyperX. Mamy tutaj nawet charakterystyczną maskownicę z otworami w kształcie plastrów miodu. W zestawie otrzymujemy od producenta amortyzujący uchwyt z gustowną czerwoną gumką, a także zdejmowany, filtr pop (co ciekawe, wykonano go z metalu, a nie pianki – działa przez to trochę inaczej, lepiej radząc sobie z głoskami zwarto-wybuchowymi i gorzej z wszelkimi podmuchami oraz oddychaniem). Na tym niestety koniec – statyw oraz kabel XLR będziemy musieli dokupić sami. Warto też tutaj podkreślić, że mocowanie uchwytu ma gwint 5/8 cala, a w pudełku nie znajdziemy adaptera do dość często stosowanego 3/8”, co może oznaczać kolejny dodatkowy wydatek.

Nie uświadczycie tutaj żadnego podświetlenia RGB, co jest zrozumiałe w związku z zastosowaniem złącza XLR.

W mikrofonach XLR nie znajdziemy tych wszystkich funkcji, którymi dysponują konstrukcje z interfejsami USB. Nie inaczej jest i tutaj. Na obudowie mamy bowiem jedynie dwa elementy sterujące:

  • przełącznik filtra górnoprzepustowego odpowiedzialnego za redukcję niepożądanych dźwięków
  • przełącznik wzmocnienia -10dB, dzięki któremu obniżymy poziom głośności

Oczywiście tę rolę może pełnić też dobry mikser, ale obecność takich elementów czyni na pewno ProCast urządzeniem bardziej wszechstronnym. Niemniej ubolewam nad brakiem możliwości szybkiego wyciszania – ta ogromna obudowa aż się prosi o dodanie takiego przycisku/przełącznika.

Samo złącze XLR umieszczono na samym spodzie konstrukcji. Interfejs ten ma już wieloletnią historię i jest doskonale znany w profesjonalnych zastosowaniach. Nie bez powodu jest to ciągle branżowy standard – trudno bowiem o inne rozwiązanie oferujące równie czysty sygnał audio.

Możliwości gamingowego mikrofonu za 1400 zł

Co kryje wnętrze ProCasta? Jest to mikrofon o konstrukcji pojemnościowej. Mamy zatem tutaj dużą, 1-calową kapsułę o charakterystyce kardioidalnej. Ten ostatni aspekt wymaga od użytkownika odpowiedniego ustawienia – logo na obudowie powinno być skierowane w stronę źródła dźwięku.

Mikrofon wymaga interfejsu wyposażonego w zasilanie fantomowe 48V. O wzmocnienie raczej martwić się nie musimy – wystarczy tutaj około 35 dB.

Kapsuła działa w zakresie od 20 Hz do 20 000 Hz. Stosunek sygnału do szumu wynosi 75dB. Kluczowa jest tutaj jednak bardzo wysoka czułość na poziomie -38 dBV/Pa. To może być wadą i zaletą jednocześnie.

Otóż HyperX ProCast oferuje niezwykle czysty i klarowny dźwięk. Wokal jest naturalny i realistyczny, a przy tym na tyle szczegółowy, że zauważymy tu nawet najdrobniejsze niuanse. To wymaga nienagannego warsztatu od użytkownika, choć i tu da się pewne sprawy rozwiązać w postprodukcji.

Drugi aspekt, który zasługuje na uznanie, to doskonała izolacja dźwięków z otoczenia. Mikrofon kardioidalny wykazuje się wyraźnym skupieniem na źródle dźwięku, eliminując zbędne szumy i hałasy z boku oraz z tyłu. To sprawia, że nagrania stają się klarowne i wyraziste, bez względu na miejsce, w którym prowadzi się podcast. Ponadto, ten mikrofon świetnie radzi sobie z eliminacją efektu "pops" oraz "sibilance", co dodatkowo podnosi jakość i komfort nagrywania. W rezultacie, podkasterzy otrzymują wysoce profesjonalne brzmienie, które pozwala na osiągnięcie sukcesu w przekazie swojego przekazu.

Warto mimo wszystko zadbać o optymalne warunki otoczenia, bo HyperX ProCast wynagradza potem starania fantastycznym brzmieniem. Membrana doskonale wyłapuje niskie tony, ale w połączeniu z filtrem górnoprzepustowym pozwala uzyskać przejrzyste, ciepłe i dynamiczne brzmienie. Zresztą, po co czytać o tym, kiedy można samemu posłuchać, do czego zachęcam. Testowałem mikrofon z interfejsem Focusrite Scarlett 2i2.

Tu ponownie muszę podkreślić bogactwo tonalne i dynamikę dźwięku rejestrowanego przez mikrofon HyperX ProCast. Niezależnie od barwy głosu, mikrofon ten doskonale odwzorowuje jego naturalny dźwięk, co sprawia, że słuchacze mają wrażenie uczestniczenia w autentycznej i intymnej rozmowie. Szczególnie godne uwagi jest również to, jak mikrofon radzi sobie z rejestrowaniem subtelnych niuansów mowy, takich jak szepty, emocje czy naciski na słowa. To wszystko sprawia, że ProCast jest nie tylko doskonałym wyborem dla profesjonalistów, ale także dla osób, które dopiero zaczynają swoją przygodę z nagrywaniem podcastów, a chcą zainwestować w sprzęt, który zapewni im najwyższą jakość dźwięku.

Czy warto?

Mam wrażenie, że to mikrofony dynamiczne wiodą prym, jeśli chodzi o nagrywanie wokalu w sieci. Konstrukcje pojemnościowe, takie jak opisywany HyperX ProCast, mają to do siebie, że wymagają warunków niemalże studyjnych. Może to być trudne do uzyskania, jeśli mieszkacie w centrum miasta przy ruchliwej ulicy i macie sąsiada perkusistę nad sobą. W przypadku opisywanego mikrofonu wygląda to nieźle, ale ciągle jest dalekie od tego, co oferują mikrofony dynamiczne. Jeżeli jednak dysponujecie odpowiednim miejsce, ProCast odwdzięczy się Wam, wychwytując całą złożoność Waszego głosu i eksponując nawet najdrobniejsze detale (co, powtórzę, może być też wadą).

Największy problem stanowi tutaj cena. 1400 złotych za mikrofon XLR z logo HyperX wydaje się rzucaniem z motyką na słońce. Dużo taniej kupimy bardzo przyzwoity Shure MV7X, a dokładając zaledwie 400 złotych możemy już upolować kultowego Shure SM7B, który jest branżowym standardem. Co prawda oba modele to konstrukcje dynamiczne. Niemniej trudno mi wyobrazić sobie scenariusz, w którymś ktoś mający taki dylemat zdecydowałby się jednak na mikrofon HyperX – mimo niewątpliwych zalet, jakie posiada.

HyperX Procast
plusy
  • Fajny, wpadający w oko design
  • Solidna, aluminiowa obudowa
  • Filtr pop w zestawie
  • Fantastyczna jakość dźwięku
minusy
  • Brak przejściówki na inne gwinty w zestawie
  • Brak kabla XLR
  • Cena powala

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu