Recenzja

Powróciłem do szalonego, narkotycznego świata brutalnych morderstw

Paweł Winiarski
Powróciłem do szalonego, narkotycznego świata brutalnych morderstw
3

Więcej broni, więcej akcji, więcej wirtualnej rozwałki. Takie jest Hotline Miami 2 i choć to tylko rozwinięcie pomysłów ze świetnej jedynki, warto po ten tytuł sięgnąć. Nie spieszyło mi się do pierwszego Hotline Miami. Znajomi polecali, a ja kręciłem nosem. Indyk, w dodatku rozpikselowany. Ale ja...

Więcej broni, więcej akcji, więcej wirtualnej rozwałki. Takie jest Hotline Miami 2 i choć to tylko rozwinięcie pomysłów ze świetnej jedynki, warto po ten tytuł sięgnąć.

Nie spieszyło mi się do pierwszego Hotline Miami. Znajomi polecali, a ja kręciłem nosem. Indyk, w dodatku rozpikselowany. Ale jakiś czas po tym, kiedy pojawił się na konsolach, zaryzykowałem. Zbliżał się akurat wakacyjny wyjazd, a ja nie miałem w co grać na Vicie. Trzeba mnie było siłą odciągać od konsoli i kiedy tylko pojawiał się wieczór wolny od urlopu, wskakiwałem do tego pokręconego świata. Do dziś uważam Hotline Miami za jeden z najlepszych tytułów, w jaki można pograć na przenośne konsoli Sony.

Dla tych, którzy nie mieli styczności z pierwszą częścią, szybkie streszczenie. Hotline Miami to widziana z góry, stylizowana (graficznie) na stare produkcje, brutalna strzelanka. Gracz wciela się w rozpikselowanego bohatera i odwiedzając kolejne lokacje, likwiduje zastępy uzbrojonych po zęby (lub prawie po zęby) przeciwników. Jeden przyjęty na klatę strzał w większości przypadków oznacza, że kończymy zabawę. Następuje wtedy szybki restart i zaczynamy albo od początku, albo od ostatniego punktu zapisu, których jest na całej planszy raptem kilka (jeden lub dwa). Gra jest obłędnie szybka, przeciwnicy podobnie jak my też giną od jednego ciosu lub strzału, a brutalność i wirtualna krew wylewają się z Hotline Miami hektolitrami. Dodatkowo całej obecnej w grze brutalności nie da się w żaden sposób wytłumaczyć.

Z zakupem Hotline Miami 2: The Wrong Number nie zwlekałem ani minuty. Podobnie jak z wyborem platformy, na jakiej będę je przechodził. Generalnie w pierwszą odsłonę lepiej bawiło mi się na dwóch gałkach - a biorąc pod uwagę, że „grzybki” od Vity są niższe, gra się tam wygodniej niż na padzie od PS3/PS4. No dobrze, postanowione, gra kupiona, platforma wybrana. Włączamy.

Pierwsze, co zapadło mi w pamięć, to ścieżka dźwiękowa. Wpadający w ucho motyw pojawiający się podczas niektórych scenek przerywnikowych nie tyle nie odstaje od OST z pierwszej odsłony gry, co bije go na głowę. Generalnie ścieżka dźwiękowa to jeden z najlepszych elementów Hotline Miami 2 - warto nadmienić, że jest tu blisko dwa razy więcej numerów niż w jedynce.

We Wrong Number wszystkiego jest więcej. Więcej klimatu, więcej opowieści, więcej bohaterów i więcej broni. Miejscówki wydają się być większe i bardziej rozbudowane, co nie znaczy niestety, że wszystkie ich elementy wykorzystano tak samo dobrze. Większa ilość bohaterów to też większy chaos w temacie ogarnięcia historii. Choć z drugiej strony wydaje się ona poprowadzona zgrabniej i czytelniej niż w części pierwszej. Czy nieznajomość opowieści z jedynki jest przeszkodą w dobrej zabawie? Nie, ale sporo stracicie, bo Wrong Number rozwija i uzupełnia to, o czym opowiadała jedynka.
https://www.youtube.com/watch?v=bEPBefYxfWs

Zacznijmy od tego, co podobało mi się w dwójce najbardziej. Przede wszystkim zróżnicowanie postaci. Pierwsza część wydawała mi się w tym temacie bardziej „płaska”, skupiając się na jednym rodzaju rozgrywki - wybijaniu przeciwników. W przypadku dwójki wprowadzono większą liczbę bohaterów, wielokrotnie zmuszając graczy do konkretnego stylu zabawy. W części lokacji możemy wybrać jedną z odblokowanych postaci, dzięki czemu niektóre etapy było mi zwyczajnie łatwiej przejść. Ale pojawiły się też misje, gdy z góry narzucono postać, a co za tym idzie na przykład bieganie bohaterem, który szybko pozbywał się posiadanego karabinu i musiałem kombinować. Innym razem wcieliłem się w postać, która praktycznie tylko rozbrajała przeciwników, nie chcąc wykorzystać znalezionych broni. Najmniej podobała mi się zabawa duetem, gdzie jeden z bohaterów biega z piłą mechaniczną, drugi go osłania. Pomysł świetny - szkoda tylko, że strzelec potrafił blokować się na drzwiach, a obsługa dwóch postaci jednocześnie wymaga małpiej zwinności. Zmusiło mnie to do zupełnie innego rozplanowania akcji - oczywiście często wkurzało, koniec końców wprowadzało jednak do zabawy różnorodność.

Twórcy bardziej przyłożyli się do oddania dziwnego, narkotycznego klimatu swojego Miami. Więcej tu nawiązań do atmosfery starych amerykańskich filmów o policjantach i złodziejach, cieszą drobiazgi w stylu filtra przypominającego stare kasety VHS, czy pulsujących stroboskopów w jednej z ostatnich lokacji. Może znajomość jedynki sprawiła, że nie czułem już tamtego brudu i szoku, ale dwójka wydaje mi się bardziej spójna, przemyślana i starająca bazować bardziej na klimacie niż brutalności.

Co oczywiście nie znaczy, że gra brutalną nie jest. Hotline Miami 2: Wrong Number, to podobnie jak część pierwsza, chora gra. Trzymając w rękach Vitę czułem się brudny, czułem że gram w coś niedozwolonego - zupełnie jak za młodu kiedy w tajemnicy włączałem Mortal Kombat. Choć to zupełnie inny rodzaj wirtualnej brutalności. Jedno jednak wiem na pewno - bawiłem się przy Hotline Miami 2 świetnie i nie umiem znaleźć na to usprawiedliwienia. Podobnie jak nie potrafię powiedzieć co tak naprawdę sprawia mi w tej grze największą frajdę. Ale sprawiało i trzymało przy konsoli przed długie godziny. Wrong Number podzielono na 25 lokacji, przejście całości powinno Wam zająć od 7 do 9 godzin w zależności od tego, jak wiele razy powtarzać będziecie poszczególne fragmenty. A gwarantuję Wam, że będziecie ginąć na potęgę.

Werdykt

Hotline Miami szokowało. Dwójka już nie szokuje i to chyba jej największy minus. Po prostu nie da się drugi raz zaszokować tym samym. Absolutnie nie mam do twórców żalu o to, że nie podeszli do tematu zabawy zupełnie inaczej. Oczekiwałem ciekawej historii, nowych map i nowych bohaterów. Dostałem wszystko o co prosiłem. Wrong Number nie jest gorsze od części pierwszej, drobne rozbudowanie poszczególnych elementów nie sprawiło jednak, że jest to produkcja lepsza.

Jest to natomiast gra warta polecenia i jeśli podobała Wam się część pierwsza, nie ma żadnego usprawiedliwienia by nie zapoznać się z dwójką. Świetny tytuł, ale tylko dla pełnoletnich graczy.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

recgry