Chyba nie przesadzę, pisząc, że producenci ostatnio zalewają rynek głośnikami Bluetooth. Nie jest to nowa gałąź segmentu audio, bo istnieje już dobry ...
Chyba nie przesadzę, pisząc, że producenci ostatnio zalewają rynek głośnikami Bluetooth. Nie jest to nowa gałąź segmentu audio, bo istnieje już dobry kawałek czasu. Ostatnie lata zaowocowały jednak ogromną popularyzacją mniejszych i większych urządzeń tego typu. Denon Envaya to sprzęt klasyfikowany przez producenta do kategorii premium. Czy rzeczywiście zasługuje na takie miano?
Mimo, że nie należę raczej do grona melomanów, lubię czyste, wyraziste brzmienia wysokiej jakości. Teoretycznie wykluczają się one z łącznością Bluetooth. W końcu każdy szanujący się fan muzyki wie, że kabelka jak na razie nic nie jest w stanie zastąpić. Denon Envaya niebezpiecznie zbliża się jednak do tego poziomu. Muszę przyznać, że to jeden z najlepiej grających mobilnych głośników, z jakimi dotąd miałem styczność. A kilka tego typu urządzeń już testowałem - począwszy od Creative AirWave, poprzez SoundBooka od Bayan Audio, a na malutkim Logitechu X100 skończywszy. Sam w domu mam zestaw złożony z soundbara Creative D3X oraz subwoofera DSX (oba działają po Bluetooth). Jak na tym tle wypada testowany Denon?
Wygląd i wykonanie
Urządzenie ma bardzo smukły, opływowy kształt, który od razu wpada w oko. Producent zastosował tutaj dość nietuzinkową konstrukcję, bo głośnik sam w sobie jest bardzo płaski (47,5 mm grubości). Dlatego też tylny panel pełni rolę wysuwanej podstawki. Można go wygodnie odchylić, naciskając przycisk przy górnej krawędzi. Wówczas odsłoni on przed nami lakierowane, błyszczące plecy głośnika. Mówcie co chcecie, ale dla mnie to majstersztyk, który zasługuje na wyróżnienie w kategorii designu. Warto dodać, że producent wprowadził na rynek dwie wersje kolorystyczne - obok testowanej czarnej możemy upolować również białą.
Do jakości wykonania również trudno mieć jakiekolwiek zastrzeżenia. Denon Envaya jest dobrze spasowany - nie ma mowy o trzeszczących czy poluzowanych fragmentach obudowy. Całość waży niespełna 1,3 kg, a więc nie będzie nadmiernie ciążyć w plecaku czy torbie (choć na pewno będzie odczuwalna).
Krawędzie oraz tylny panel wykonano z gumowanego tworzywa, które wydaje się być dość odporne na zarysowania oraz uszkodzenia mechaniczne. Na górze znajdziemy panel sterowania. Ulokowano tutaj, począwszy od prawej, podłużną diodę informującą o statusie głośnika oraz przyciski zasilania, AUX i parowania Bluetooth. W centralnej części widać logo modułu NFC, który pozwala połączyć głośnik ze smartfonem lub tabletem w błyskawiczny sposób - wystarczy przyłożyć je do siebie. Zaraz potem umieszczono kolejne guziki: wyciszanie oraz regulację głośności. Warto zauważyć, że przycisk z plusem nie jest wklęsły, jak pozostałe, a wypukły. Dzięki temu możemy korzystać z niego właściwie bezwzrokowo.
Dolna krawędź została wyposażona w gumowe wstawki, które mają utrzymywać głośnik w stabilnej pozycji po postawieniu na blacie. Na prawej znajdziemy natomiast złącza: zasilania (DC IN), AUX oraz USB. Niestety to ostatnie służy wyłącznie do ładowania smartfonów, tabletów i innych. Nie możemy wykorzystać go do podłączenia pendrive'a i odtwarzania plików z muzyką. Wielka szkoda, bo to by czyniło głośnik o wiele bardziej wszechstronnym. W tym miejscu ulokowany został również przycisk resetowania (tradycyjnie ukryty w malutkim otworze).
Front stanowi metalowa maskownica, która jest kolejną niespodzianką. Możemy bowiem ją w dowolnym momencie zdjąć - bynajmniej nie w celu obejrzenia sobie przetworników. Pod aluminiową maskownicą znajdziemy kolejną - materiałową w kolorze błękitnym. W pudełku zaś umieszczono cztery dodatkowe: szarą, bordową oraz pomarańczową. To sympatyczny akcent, który pozwala w pewnym stopniu spersonalizować głośnik. Nie ma on jednak żadnego wpływu na komfort użytkowania.
Możliwości, ergonomia i jakość dźwięku
Jak to wszystko spisuje się w praktyce? Sparowanie urządzenia ze smartfonem zajęło dosłownie 3 sekundy. Krótko potem mogłem rozpocząć odtwarzanie. Warto dodać, że wbudowany moduł Bluetooth obsługuje maksymalnie do trzech jednoczesnych połączeń. Możemy zatem wspólnie ze znajomymi układać imprezowy repertuar - w momencie, gdy pierwszy użytkownik przerwie odtwarzanie, głośnik będzie grał utwory przesyłane od drugiego itd. Ogółem w pamięci głośnika może znaleźć się do ośmiu sparowanych urządzeń.
Połączenie jest bardzo stabilne. Do testów wykorzystałem smartfona LG G2, laptopa Dell Vostro 3450 i tablet Nexus 7. We wszystkich przypadkach rezultaty były zadowalające. Nawet po przejściu do sąsiedniego pokoju (ok. 6-7 metrów rozdzielonych ścianą) Envaya odtwarzał muzykę bez żadnych zgrzytów.
Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, żeby połączyć sprzęt przewodowo. Wystarczy wówczas użyć kabelka z końcówką minijack i nacisnąć przycisk AUX na obudowie. Sęk w tym, że stosownego przewodu w zestawie nie znajdziemy, a szkoda, bo nie zawsze będziemy mogli skorzystać z łączności bezprzewodowej.
Wspomniałem wcześniej o porcie USB. Mimo ograniczonych możliwości jest on sporym atutem testowanego urządzenia, bo pozwala je wykorzystywać w roli (ogromnego) powerbanku. Niestety nie wiadomo, jakiej pojemności baterię umieszczono wewnątrz. Producent zapewnia, że wystarcza ona na 10 godzin odtwarzania i jest to faktyczny czas pracy (przy głośności ustawionej na 50 proc.). Pod tym względem Envaya wypada naprawdę dobrze.
Co z jakością dźwięku? Jak już zdradziłem wcześniej, jest to jeden z najlepiej grających głośników mobilnych, spośród wszystkich, z którymi dotąd miałem styczność. Producent zastosował tutaj dwa przetworniki o średnicy 57 mm oraz pasywną membranę (odpowiadającą za tony niskie) o średnicy 100 mm. W połączeniu z kodekiem aptX o niskiej latencji daje to naprawdę zadowalające efekty, choć oczywiście ciągle dalekie od mojego stacjonarnego Creative D3X.
Tony niskie są mocne i soczyste. Nawet przy wysokim poziomie głośności nie uświadczyłem harczenia. W niektórych, szczególnie gitarowych utworach, można wyczuć wyraźną głębie oraz dobrze zarysowaną scenę. Zdecydowanie częściej jest ona słyszalna podczas grania w gry oraz oglądania filmów. Ogólne brzmienie wydaje się być bardzo ciepłe i przyjemne dla ucha. Na plus muszę również zaliczyć dobry balans między tonami niski oraz wysokimi. Żadne z nich nie dominują, co w rezultacie pozwala cieszyć się bardzo szczegółowym dźwiękiem. Ma to być zasługą autorskich technologii producenta: MaxxBass oraz MaxxTreble, które poprawiają jakość tonów o niskiej i wysokiej częstotliwości. Do tego dochodzi Maxx3D, które odpowiada za wspomniane wrażenie przestrzeni i sprawia, że scena jest wyczuwalna podczas słuchania muzyki czy oglądania filmów. Pod tym względem Denon Envaya pozytywnie zaskakuje, a przechwałki producenta o jakości dźwięku na poziomie płyt CD wcale nie są na wyrost.
Podsumowanie
Denon Envaya to sprzęt, który z pewnością sprawdzi się na imprezie w plenerze, podczas wakacji czy wyjazdu służbowego. Nie jest to może rozwiązanie wszechstronne, bo brakuje mu wbudowanego odtwarzacza lub chociażby tuner FM. Z drugiej strony otrzymujemy jednak praktyczną funkcję powerbanku, która uchroni nas przed szybkim rozładowaniem smartfona czy tabletu.
Niewątpliwym plusem jest tutaj wygląd oraz wykonanie. To oczywiście kwestia gustu, ale wg mnie Envaya prezentuje się po prostu świetnie. Jeżeli dodamy do tego możliwość wymiany kolorowych podkładek pod maskownicą otrzymamy designerski gadżet dla fanów nietuzinkowych konstrukcji. A nie można zapominać o najważniejszym, czyli jakości dźwięku, która sprawia, że głośnika słucha się z ogromną przyjemnością. To wszystko psuje jedynie cena, która sięga 900 złotych. To dużo jak na mobilny głośnik, ale jestem w stanie zrozumieć, za co płacimy. Jeżeli dużo podróżujecie i szukacie dobrego kompana, który efektywnie wykorzysta Waszą biblioteczkę na Spotify czy Deezerze, to Denon Envaya jest zdecydowanie opcją godną uwagi.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu