Recenzja

Recenzja Dreame Bot Z10 Pro. 65 dni bez zaglądania do worka

Tomasz Popielarczyk
Recenzja Dreame Bot Z10 Pro. 65 dni bez zaglądania do worka
0

Dreame Bot Z10 Pro to kolejny robot odkurzający z chińskim rodowodem, który próbuje zawojować nasze mieszkania. Tym razem jednak producent podchodzi do tematu nieco inaczej, proponując nam bardzo funkcjonalną stację dokującą i zaawansowany system wykrywania przeszkód. A wszystko to okraszone bardzo solidnymi parametrami i, tradycyjnie, przyzwoitą ceną.

Dreame dotąd kojarzyło mi się głównie z odkurzaczami pionowymi. Sam posiadam ich model V8, który już od dobrych 3-4 lat służy mi jako dopełnienie robota sprzątającego. Tym bardziej byłem ciekawy, co ma do zaoferowania marka na tym bardziej autonomicznym polu.

W portfolio Dreame znajdziemy już kilka robotów, w tym bliźniaczo podobny L10 Pro. I, o ile się nie mylę, Z10 Pro jest po prostu rozwinięciem tego modelu. Największa różnica sprowadza się do stacji dokującej z funkcją automatycznego opróżniania. Pod względem parametrów same roboty są natomiast praktycznie identyczne. Warto mieć to na uwadze podczas planowania zakupu.

Robot jaki jest, każdy widzi

Wizualnie Dreame Bot Z10 Pro nie różni się zbyt mocno od innych robotów sprzątających. Klasyczny okrągły kształt wpisał się już na stałe w ten segment – podobnie jak wypust z czujnikami w centralnej części wierzchniej strony. Całość utrzymano w niebanalnej, szarej kolorystyce. To istotne, bo barwa wydaje się być bardzo praktyczna – nie widać na niej tak kurzu jak na czarnym i nie brudzi się tak szybko jak biały.

Wierzch konstrukcji podzielono na dwie strefy. Większa to odchylana pokrywa, pod którą znajdziemy pojemnik na zanieczyszczenia (400 ml) oraz grzebień do czyszczenia szczotek. Widoczne są tutaj też dioda WiFi oraz przycisk reset (wymagający szpilki lub wykałaczki). Na mniejszej umieszczono natomiast trzy przyciski – Spot Clean (sprzątania miejscowego), power oraz home (powrót do stacji dokującej). Na upartego zatem robota można obsługiwać nawet bez aplikacji.

Przód robota to jego oczy. Mamy tutaj klasyczny „zderzak” wykrywający fizyczne kolizje, a także czujnik odpowiadający za odkurzanie wzdłuż krawędzi ścian czy mebli. Na samym froncie ulokowano natomiast czujniki 3D skanujące otoczenie. Za ich pomocą robot rysuje trójwymiarowe modele przestrzeni przed sobą, a specjalne algorytmy rozpoznają je w czasie rzeczywistym. W rezultacie urządzenie może lepiej zaplanować czyszczenie, w zależności, czy na jego drodze znajdzie się kabel, kapcie czy pluszowy miś. Urządzenie ma rozpoznawać ponad 100 różnych przeszkód. I muszę przyznać, że działa to zaskakująco nieźle. Dreame Bot Z10 Pro to chyba pierwsze takie urządzenie w moim domu, które jeszcze nie zaplątało się w kable i nie ugrzęzło w jakimś punkcie.

Na spodzie dzieje się sporo. Największym elementem jest oczywiście obrotowa szczotka – identyczna jak w każdym innym urządzeniu tego typu. Tuż obok niej mamy gumowe kółka, które mają radzić sobie z przeszkodami do wysokości 1,8 cm (czyli większością progów). Zaraz za szczotką widoczne są dwa otwory służące do odsysania zanieczyszczeń z pojemnika przez stację dokującą. Jak widać, odbywa się to od spodu – inaczej niż w innych chińskich odkurzaczach. Ma to być po prostu bardziej efektywne. Producent zadbał też o czujniki krawędzi zapobiegające przed spadnięciem np. ze schodów. Cztery z nich umieszczono po bokach (tuż przy kółkach), a dwa na przodzie. Tutaj też znajdziemy boczną szczotkę (niestety tylko jedną), złącza stacji dokującej (służące do ładowania) oraz trzecie, obracane kółko.

Dreame Bot Z10 Pro nie posiada pojemnika 2 w 1. Do mopowania służy nam osobna przystawka, która posiada własny zbiorczniczek 150 ml. Moim zdaniem takie rozwiązanie jest bardziej praktyczne. Szkoda tylko, że producent, wzorem konkurentów, nie dorzuca do zestawu niczego oprócz jednej sztuki mopa wielokrotnego użytku.

Nie sposób pominąć oczywiście tutaj stacji dokującej, którą wyposażono w charakterystyczny podjazd. Robot nie ma na szczęście problemów z dostaniem się tutaj, choć trzeba przyznać, że przy zjeżdżaniu bywa dość głośny.

Stacja nie posiada żadnych przycisków – wyposażono ją jedynie w diodę LED informującą o statusie. W zestawie otrzymujemy dwa worki o pojemności 4L, z czego jeden jest już zainstalowany. Mają one wystarczyć na aż 65 dni odkurzania. Za odsysanie brudów z pojemnika odpowiada mocny (i głośny) silnik o mocy 800W. Trzeba jednak przyznać, że spełnia swoją rolę znakomicie i opróżnia zbiornik odkurzacza niemal idealnie.

Niestety, mimo podstawy i tak musimy pamiętać o odczepianiu mokrego mopa (szczególnie, gdy mamy panele z laminatu), bo robot wjeżdża do stacji przodem.

Możliwości i oprogramowanie

Dużym atutem Dreame Bota Z10 Pro jest bardzo wydajny silnik o mocy ssania aż 4000 Pa. Warto jednak podkreślić, że taki poziom uzyskamy tylko w trybie Super, który bardzo szybko rozładowuje baterię. Standardowo robot oferuje 1200 Pa (1800 Pa w trybie Max i 800 Pa w trybie Eco). Mocny silnik idzie jednak w parze z bardzo cichą pracą i to zdecydowanie daje się odczuć – Dreame Z10 Pro emituje zdecydowanie mniej szumu niż konkurencyjne roboty z silnikami 2700 Pa.

System mopowania jest oparty o elektronicznie sterowany dozownik wody, więc jego efektywność jest stosunkowo wysoka. Przy czym nie można zapominać, że ta funkcja służy raczej do przecierania podłóg z kurzu aniżeli samego mycia – tutaj nie obejdzie się bez klasycznego mopa.

Jeżeli posiadamy w domu dywany, Dreame Bot Z10 Pro będzie je w stanie automatycznie wykryć i zwiększyć moc ssania tak, by były dokładnie odkurzone. Niestety, nie uświadczymy tutaj żadnych systemów zapobiegających mopowaniu dywanów, co oznacza, że musimy skonfigurować to ręcznie lub po prostu w czasie mopowania unikać pomieszczeń z dywanami.

I tu przchodzimy do aplikacji, którą pewnie większość z Was dobrze zna. Robotem sterujemy bowiem za pomocą MiHome. Przy pierwszym odkurzaniu Dreame tworzy mapę naszego mieszkania, a aplikacja następnie dzieli to wszystko na pomieszczenia. Oczywiście możemy (i raczej powinniśmy) ją poprawić, rysując granice między pokojami bardziej precyzyjnie. Możemy też przypisać do każdego pomieszczenia ikonkę kuchni, łazienki, sypialni etc.

Kiedy już mamy swoją mapę (a warto dodać, że robot może stworzyć ich kilka – np. dla każdego piętra w domu), możemy kierować robota do wybranych pomieszczeń lub nawet wskazanych stref. Z poziomu aplikacji ustawimy również, czy dane miejsce ma być sprzątane jednokrotnie czy dwukrotnie. Możemy też oczywiście dostosować moc ssania (wspomniane wyżej 4 poziomy) oraz ilość wody używaną do mopowania (3 poziomy).

Aplikacja pozwala nam też tworzyć strefy bez mopowania, a także strefy zupełnie wyłączone z odkurzania. Możemy też rysować na mapie wirtualne ściany, których robot nie przekroczy.

Opcji konfiguracyjnych jest tutaj dość sporo. Mamy tryb „nie przeszkadzać”, mamy blokadę rodzicielską. Możemy również skonfigurować stację dokującą tak, by odsysała kurz ze zbiornika odkurzacza co 2 lub nawet co 3 sprzątania. Jest też możliwość zmiany głosu, w którym robot wydaje komunikaty, ale niestety nie ma wśród języków polskiego.

Dreame Bot Z10 Pro posiada baterię o pojemności 5200 mAh, co pozwala na 150 minut odkurzania w trybie Eco (ok. 250 metrów kwadratowych). W moim przypadku przy 32 m2 odkurzanej powierzchni w trybie standardowym  robot zużywał 15 proc. baterii. Zwiększenie mocy i dodanie mopowania oczywiście skróci ten czas, ale myślę, że posiadacze 70-80-metrowych przestrzeni odkurzanych (nie mylić z powierzchnią mieszkania) nie powinni narzekać na krótki czas pracy. A nawet jeśli to robot w trakcie wróci do stacji dokującej, podładuje się i będzie dalej kontynuował odkurzanie.

Czy to jest robot, którego szukacie?

Dreame Bot Z10 Pro robi wiele rzeczy lepiej niż wielu konkurentów. Do jego niewątpliwych plusów należy zaliczyć silnik o dużej mocy ssania, co przekłada się również na wysoką kulturę pracy. Zaskakująco dobrze spisuje się też system skanowania 3D, który automatycznie rozpoznaje obiekty znajdujące się na drodze odkurzacza. Co prawda nie wiem, czy te urządzenie faktycznie zidentyfikowało klapki jako klapki, a kabel jako kabel, ale dobrze wysprzątało podłogę wokół nich, a to najważniejsze.

Kolejnym plusem jest stacja dokująca, która bardzo efektywnie odsysa nieczystości ze zbiornika. Spodobało mi się również zastosowanie osobnego zbiornika na wodę (zintegrowanego z przystawką mopującą). Sama aplikacja też wygląda dobrze i jest bardzo intuicyjna – a przy tym posiada wszystko, co niezbędne.

Minusy? Tutaj na pewno warto wspomnieć o braku zapasowych worków (tylko jeden) i jednorazowych mopów, które inni na ogół dorzucają do zestawu. Trochę boli też brak automatycznego omijania dywanów podczas mopowania (ale jeszcze nie widziałem w sumie robota, który by to robił). Minusem może być też brak polskiego głosu, ale nie jest to jakoś kluczowa kwestia, prawdę mówiąc. Szkoda też, że nie zaprojektowano tak stacji dokującej, by mop znajdował się zawsze na plastiku, a nie na podłodze – nie trzeba by wówczas pamiętać o jego odłączeniu zaraz po zakończonej pracy.

Ogólnie jednak Dreame Z10 Pro to bardzo solidna propozycja wśród robotów odkurzających, która na kilku polach mocno wyprzedza innych chińskich producentów. W dniach 10-14 sierpnia sprzęt jest dostępny na AliExpress w promocyjnej cenie 397 dolarów (bez podatków). W gratisie producent dorzuca też zestaw 5 zapasowych worków. Jeżeli dodamy do tego VAT i ewentualne opłaty celne, ogólny koszt powinien wynieść ok. 2000 zł.

 

Plusy

+ Wydajny i cichy silnik
+ Świetna stacja dokująca z podjazdem
+ Sprawne mapowanie mieszkania i nawigowanie po pomieszczeniach
+ Oddzielny pojemnik na kurz i wodę
+ Funkcjonalna aplikacja mobilna w j. polskim

Minusy

- Trochę mało zapasowych akcesoriów w pudełku
- Brak polskiego głosu
- Trzeba ręcznie ustawiać strefy bez mopowania

 

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu