Seriale

Anime zaciekawiło mnie bardziej niż gra. Recenzja DOTA: Dragon's Blood na Netflix

Paweł Winiarski
Anime zaciekawiło mnie bardziej niż gra. Recenzja DOTA: Dragon's Blood na Netflix
6

Miliony fanów DOTA 2 doczekały się wreszcie animowanej adaptacji swojej ulubionej gry. Produkcja, która pojawiła się właśnie na Netflix nie jest jednak skierowana wyłącznie do nich, co bez wątpienia należy uznać za plus. To solidne anime, które jednak...nie pokazuje niczego nadzwyczajnego.

O popularności serii DOTA nie ma co dyskutować. Gra pojawiła się na rynku w lipcu 2013 roku, jest cały czas rozwijana, a Steam Charts pokazuje, że w ostatnich 30 dniach średnia graczy wyniosła 394 tysiące, przy peaku na poziomie prawie 649 tysięcy. Jednocześnie to tytuł, który trzyma przy ekranie nie przez kilkadziesiąt, kilkaset, ale kilka tysięcy godzin - można więc śmiało powiedzieć, że jeśli ktoś jest fanem DOTA 2, to na całego. Nie jestem więc zdziwiony, że postanowiono wreszcie spróbować przenieść zainteresowanie graczy na serial, w tym wypadku anime, które trafiło do serwisu Netflix.

Skonfliktowany, ale mężny Smoczy Rycerz musi użyć mocy smoka, aby powstrzymać groźnego demona w epickim fantasy na podstawie internetowej gry.

Opis serialu na Netflix jest dość ogólny, ale dobrze oddaje to, co zobaczymy na przestrzeni 8 trwających około 25 minut odcinków animacji. Podejrzewam, że wybranie jedynie kilku spośród 120 postaci obecnych w DOTA 2 nie było łatwe, ale spotkałem się z opiniami, że opowieść o Smoczym Rycerzu Davionie i księżniczce Miranie to strzał w dziesiątkę. Zabijający zionące ogniem potwory bohater w dość niefortunny sposób wchodzi w posiadanie ogromnej mocy, ujeżdżająca wielkiego kota kobieta natomiast poszukuje skradzionych kwiatów lotosu. Są one o tyle ważne, że za ich pomocą można przywołać boginię. Losy tej dwójki krzyżują się w dość niecodziennych okolicznościach i na dobrą sprawę z całego anime zapamiętacie przede wszystkim tę dwójkę. Mam wrażenie, że twórcom nie udało się odpowiednio dobrze przedstawić pozostałych postaci, które pojawiają się na ekranie. Ale jednocześnie Davion od razu budzi sympatię, łatwo go poznać, jeszcze łatwiej się z nim identyfikować, postać została ciekawie napisana.

Pierwsze odcinki dość delikatnie i bezboleśnie wprowadzają do uniwersum, przez co nawet osoba, która z DOTA 2 nie miała nigdy nic wspólnego nie poczuje się odrzucona. Wraz z kolejnymi epizodami widz wchodzi w ten świat coraz mocniej, pojawiają się informacje rysujące coraz większe tematy, a potem... serial się urywa i każe czekać na drugi sezon. To nie pierwszy raz kiedy netfliksowe anime wydaje się być ucięte w trakcie opowiadania jednej spójnej historii i niestety mam z tym pewien problem. Kolejny sezon nie ukaże się za miesiąc lub dwa, pewnie jego emisja będzie też zależeć od popularności debiutu więc doskonale rozumiem, że część osób całkowicie zapomni o tym, co widziała w pierwszych ośmiu odcinkach.

Podoba mi się kreska Dragon's Blood, zahaczająca często o animacje ze świata DC, co szczególnie widać po twarzy głównego bohatera. Twórcy lubią wspierać się efektami świetlnymi, na ekranie pojawia się dużo kolorów, które jednak nie psują klimatu. Ten natomiast potrafi być czasem mroczny, innym razem lżejszy, wszystko wydaje się tu odpowiednio wyważone. Również brutalność, której momentami jest bardzo dużo, ale nigdy nie przekracza granicy dobrego smaku i nie robi z Dragon's Blood animacji gore. Skojarzenia z animowaną Castlevanią na Netflix są jak najbardziej na miejscu, choć nie ukrywam, że tamten obraz bardziej przypadł mi do gustu i wydawał się bardziej spójny. Ale bazował też na zupełnie innej grze, miał pokazać nieco inny klimat.

Trudno mi ocenić anime DOTA z perspektywy oddanego fana gry, ale przeglądając opinie natrafiam na dwa obozy. Jednym bardzo podoba się to, że ktoś wziął ich ulubiony materiał źródłowy i zrobił na jego podstawie serial, który daje możliwość spojrzenia na uniwersum w nieco inny sposób. Inni narzekają, że wszystko zostało pokazane zbyt ogólnikowo i wrażenie obcowania z DOTA jest zbyt małe. Moim zdaniem twórcy mieli trudny orzech do zgryzienia, wzięli bowiem popularny świat i już sam tytuł jasno wskazuje, że anime przeznaczone jest dla fanów. Jednocześnie nie mogło być stworzone jedynie dla nich, musiało zainteresować też przypadkowych widzów. Moja przygoda z DOTA2 była krótka i niewiele już z niej pamiętam, a jednak Dragon's Blood obejrzałem jednym tchem i dobrze się przy tym bawiłem. To dobre, ciekawe anime. Może momentami nieco naiwne i prostolinijne, ale czekam na drugi sezon. I możliwe, że w nim będzie nieco więcej DOTA w DOTA.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu