Długo przyszło nam czekać na pełnoprawną odsłonę serii Ace Combat. Ostatnia - Fires of Liberation — ukazała się jedynie na konsoli Xbox 360 w 2007 roku. Po dwunastu latach Namco-Bandai zlitowało się nad fanami i teraz każdy może zagrać w Skies Unknown, nie tylko na konsolach, ale również na PC. Dla niewtajemniczonych wszystkie gry spod znaku AC, które pojawiły się między szóstą, a siódmą częścią to spin-offy. Główna seria dopiero teraz powróciła i jest we wspaniałej formie. Na takie walki w przestworzach człowiek czekał od bardzo dawna.
Ace Combat wraca do łask
Niegdyś gier opartych na lataniu było naprawdę sporo. Duża część z nich chciała jak najwierniej oddać to, co przeżywają piloci w swoich maszynach. Próbowano przenieść wszystkie elementy, tak aby całość była w dużej mierze symulatorem, niż tytułem nastawionym na niewymagającą zabawę. Dzisiaj takich produkcji nie ma już zbyt wiele. Odbiorcy szukają nieco innych doświadczeń, a kalibracje, włączniki, prędkość wiatru i inne elementy, to coś, czym nie chcą się przejmować podczas grania.
Tutaj idealnym rozwiązaniem okazuje się to, co zawarto w Ace Combat. Seria nigdy nie siliła się na przesadny realizm, a dostarczała dużo radości. Latanie było przyjemne, namierzanie i eliminowanie celów dawały satysfakcję, a całą resztą zajmował się komputer. Warto też wspomnieć, że większość odsłon zawierała również prostą fabułę, która może nie chwytała za serce, ale dawała pretekst do tych wszystkich potyczek w przestworzach. W siódemce znajdziecie to wszystko i wiele więcej. Deweloper zadbał, aby odbiorca mógł cieszyć się dynamiczną rozgrywką, choć nieco mniej widowiskową niż w Assault Horizon. Dzięki czemu Skies Unknown jest bardzo dobrze wyważone i do tego przystępne.
Historia ma znaczenie
Fabuła przedstawia losy pilota o pseudonimie Trigger, który należy do Oseańskich Sił Obrony Lotniczej. To właśnie on bierze udział w walkach wojennych, gdyż na kontynencie Usean doszło do konfliktu między Federacją Oseii i Królestwem Eruesii. Podczas jednej z misji nie udaje się ukończyć zadania. Przez poważną pomyłkę protagonista zostaje zesłany do więzienia, skąd musi wrócić do wcześniej pełnionej funkcji. Zostaje utworzony nowy oddział, a my stajemy się jego częścią. Historia została podzielona na dwadzieścia misji, gdzie każda oferuje nieco inne doświadczenia.
Twórcy podeszli do tego z głową i choć ogólnie założenia: lataj, strzelaj i niszcz, pozostają bez zmian, tak warunki, okoliczności oraz rodzaje zagrożeń mocno się od siebie różnią. Nie poczułem ani razu, że znowu muszę robić dosłownie to samo. Choć pierwsze zadania mają na celu nauczyć gracza podstaw, tak im dalej, tym lepiej. Za każdą z misji dostajemy punkty, które później wymieniamy na ulepszenia, nowe uzbrojenie no i oczywiście samoloty, a tych ostatnich jest całkiem sporo. Warto nadmienić, że w Ace Combat znalazły się prawdziwe licencjonowane maszyny, a nie projekty wyobraźni dewelopera. Dzięki czemu przyjdzie Wam zasiąść za sterami F-35C, F-16 C, MiG-29A, Su-33, Gripen E i wielu innych.
Małe wizualne cudo
Siódemkę miałem okazję sprawdzić na PC i muszę przyznać, że wizualnie gra zrobiła na mnie duże wrażenie. Nie wiem, jak na konsolach, ale wersja AC7 na komputery prezentuje się naprawdę okazale. Każda maszyna została świetnie przeniesiona do cyfrowego świata, ciężko mi było cokolwiek im zarzucić. Zanim jednak gra pozwoliła przenieść się w chmury, zawsze przedstawiała wszystkie cele misji, szczegóły, a często pojawiały się też dobrze wykonane cutscenki. Będąc w powietrzu, można zaobserwować krople deszczu na ekranie, piękne chmury i latające z każdej strony samoloty.
Największym wyzwaniem są oczywiście tereny naziemne. Te nie powodują opadu szczęki, ale w żadnej grze tego typu nie wyglądały lepiej. Trudno jest oddać tak wielki kawałek ziemi z masą budynków i obiektów, aby jakakolwiek maszyna to udźwignęła i oferowała stałą płynność. Natomiast wszystko, co znajdowało się w powietrzu, to takie małe mistrzostwo świata. Nie mówię tu tylko o samolotach, bo znalazły się tam również specjalne twory bezzałogowe i mniejsze drony. Dodajmy do tego zmienne warunki atmosferyczne, wszystkie wystrzelone rakiety i flary. Czysta poezja dla oczu, ale również dla uszu.
Pełne OST zawarte w grze?
Znakiem rozpoznawczym serii zawsze była genialna ścieżka dźwiękowa i tym razem nie jest inaczej. W grze umieszczono aż 63 utwory i żaden z nich nie jest poniżej pewnego poziomu. Nie jestem pewien, czy wszystkie znalazły się w samej kampanii, ale i tak całość robi ogromne wrażenie, a to tylko sama muzyka. Oprócz tego mamy te wszystkie dźwięki maszyn, wystrzeliwanych rakiet, wybuchy, odgłosy działek i samej natury: deszcz, pioruny, wiatr, woda i tym podobne.
Wszystkie te elementy dźwiękowe tworzą coś fenomenalnego, a jeśli ktoś nie ma czasu tego docenić w ferworze walki, to warto przejrzeć powtórkę z danej misji lub sprawdzić całą ścieżkę w menu gry. Te elementy dodają naprawdę wiele i są dużą częścią całej zabawy. Człowiek docenia nawet te momenty, które można pominąć, czyli wzbicie się do lotu z lotniskowca i powrót na niego. To właśnie wtedy słychać pierwsze uruchomienie silnika i nabieranie rozpędu. Nawet nie byłem świadom, jak to może człowieka pozytywnie zagrzać do boju lub uspokoić po ciężkiej batalii, gdzie ponieśliśmy straty.
Ace Combat na PC to czysta poezja, o ile się nie zacina...
Oprawa A/V nie powinna nikogo zawieść, choć nie wyznacza żadnych nowych standardów. Grafika jest naprawdę dobra, a całe audio to najwyższa półka. Przy specyfikacji: i5-8600, 16GB DDR4 i GTX1080 gra nie sprawiała żadnych problemów na ustawieniach Ultra. Cały czas trzymała 60 klatek na sekundę i nie zwalniała, choć na chwilę. Wszystkie ekrany wczytywania były krótkie i nie natrafiłem na żadne zbędne opóźnienia. Miałem natomiast problem z samym klientem Ace Combat, który co misję wyrzucał komunikat “Game Crashed” i nic więcej.
Wracał do pulpitu, a ja musiałem dany fragment przechodzić od nowa. Na szczęście Day-1 Patch załatwił sprawę lub najnowsze sterowniki, ale nie mam pewności, które z nich zadziałało, bo wykonałem aktualizację w tym samym czasie. Niemniej, Skies Unknown prezentuje się i działa teraz wzorowo. Szkoda natomiast, że zabrakło trybu co-op, bo ten byłby tutaj naprawdę doceniony. Zamiast tego otrzymaliśmy swobodną rozwałkę solo, a także multiplayer. Ten drugi, choć niezbyt rozbudowany, potrafi dostarczyć wielu pozytywnych emocji.
Mało tego multi w multi
Jeśli chodzi o rozgrywkę dla wielu graczy, to do wyboru mamy: Deathmatch i Team Deathmatch. Trybów jak widzicie, nie ma zbyt wiele, ale może twórcy pokuszą się o dodanie czegoś w przyszłości? Na ten moment jednak trzeba się zadowolić tym, co jest. O ile pierwszy wymaga całkiem niezłych umiejętności, bo tam większość osób zna się na rzeczy, tak w starciach drużynowych można się łatwiej odnaleźć.
Jeśli gra znajdzie Wam partnerów na odpowiednim poziomie, co czasami może trochę potrwać. Punkty zdobywamy za trafienia lub zniszczenie oponenta. Same mecze nie są długie, za to dynamiczne i efektowne. Nie ukrywam, że tego typu zabawa mocno przypadła mi do gustu i planuję przez jakiś czas pozostać właśnie przy niej. Nawet nie sądziłem, że „zwykłe latanie samolotami” sprawi mi aż tyle frajdy. To tylko pokazuje, że oderwanie się od tego, co twórcy serwują nam od ostatnich lat, to dobra decyzja.
Nic tylko grać!
Ace Combat 7: Skies Unknown nie jest idealne i nie wszyscy przyjmą go z otwartymi ramionami. Fani lekko oderwanego od rzeczywistości Assault Horizon poczują się zawiedzeni większym naciskiem na realizm. Entuzjaści symulatorów nie znajdą tutaj tysięcy funkcji, a osoby podatne na chorobę symulatorową również mogą dość szybko porzucić ten tytuł. Poza tym, to naprawdę dobry i dopracowany kawałek kodu. Gdyby tylko dodano ten co-op i nieco rozbudowano multiplayer, byłby ideał. Warto jeszcze dodać, że recenzowany tytuł zawiera polską wersję językową. Niby tylko napisy, ale i tak uważam to, za dobry ruch. Dzięki temu w Polsce może uda się znaleźć więcej chętnych. Gorąco polecam każdemu, bo pewnie nie prędko dostaniemy coś równie dobrego, jak siódme AC.
Werdykt: 9/10
+ Wspaniała oprawa A/V
+ Przyjemna i wciągająca kampania
+ Licencjonowane samoloty
+ Świetny system powtórek
+ Dobra optymalizacja na PC
+ Polska wersja językowa (napisy)
+ Emocjonujący tryb multiplayer
- Choć trochę ubogi
- Brak trybu co-op
- Okazjonalne błędy
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu