Recenzja

Razer Kishi ma więcej wspólnego z przyszłością gier, niż nowe konsole

Kamil Świtalski
Razer Kishi ma więcej wspólnego z przyszłością gier, niż nowe konsole
9

Mobilne granie może jeszcze nie rozwinęło do końca skrzydeł, ale nie mam wątpliwości że to smartfony, tablety (oraz te mniej mobilne — telewizory) w połączeniu z chmurą będą przyszłością branży gier. Może nie za rok czy dwa, ale za dłuższą chwilę to właśnie tam upatruję grającego mainstreamu. Dlatego tym bardziej cieszy mnie że producenci tak kojarzeni grami jak Razer wprowadzają kolejno na rynek akcesoria, które nasze smartfony potrafią zamienić w przenośną konsolę. 

Razer Kishi: zamień smartfon z przenośną konsolę!

Razer Kishi to rozszerzalny kontroler, w który wpinamy nasz smartfon. W złożonej formie przypomina on niewielki pad (coś na wzór uchwytu z dwoma Joy-Conami od Switcha). W tej formie jednak jest on nieużywalny — bo sercem urządzenia pozostaje smartfon, który musimy pomiędzy nimi zamontować. W tym pomoże nam rozciągalna taśma w tylnej części kontrolera — po odpięciu zabezpieczenia rozciągamy ją, montujemy urządzenie (za pośrednictwem portu USB typu C) i gotowe. Możemy przystąpić do zabawy.

Razer Kishi dzięki swojej formie i specjalnej taśmie pasuje do wielu nowoczesnych smartfonów. Na oficjalnej stronie internetowej można znaleźć wymiary wspieranych telefonów: 145.3 – 163.7 mm x 68.2 - 78.1 mm x 7.0 - 8.8 mm. Oprócz tego wymieniono tam kilka pewniaków, których właściciele mogą kupować kontroler bez dodatkowych przymiarek:

  • Samsung Galaxy S8, S8+, S9, S9+, S10, S10+, S20, S20+
  • Samsung Galaxy Note 8, Note 9, Note 10, Note 10+
  • Google Pixel 2, 2 XL, 3, 3XL, 4, 4XL
  • Razer Phone 1 & 2.

Sam testowałem kontroler z HTC U12+ i obyło się bez problemów. Montaż był banalnie prosty, a tuż po wpięciu pada — smartfon natychmiast rozpoznał sprzęt. I w aplikacjach które mają odpowiednio zmapowane przyciski, mogłem już sprawować kontrolę za pośrednictwem tamtejszych klawiszy.

Razer Kishi: może i wygląda śmiesznie, ale gra się na tym... naprawdę wygodnie!

Moje pierwsze wrażenie po wpięciu smartfona w kontroler Kishi było: jakie to nieproporcjonalnie długie. Nintendo Switch przyzwyczaił nas już do długich konsol przenośnych, ale przez to że ekran telefonu jest znacznie węższy, wydawało mi się to po prostu uroczo śmieszne i przesadzone. Żarty żartami, ale w praktyce to rozwiązanie okazuje się po prostu wygodne. W mojej opinii: nawet bardziej niż kontrolery ze specjalnymi "uchwytami" na smartfony — jak SteelSeries Nibus+ który testowałem z iPhonem czy dodatkowe które można wpiąć m.in. do Dual Shock 4. W kwestii klawiszy — poza dwoma analogami, krzyżakiem, czterema przyciskami głównymi (ABXY), dwoma triggerami oraz dwoma bumperami, znalazły się tam jeszcze trzy klawisze funkcyjne. I tyle, więcej nie trzeba.

Sporo obaw miałem w związku z jakością samego kontrolera — nim trafił w moje ręce słyszałem sporo mieszanych opinii. Po otwarciu pudełka byłem jednak bardzo pozytywnie zaskoczony tym, co zaserwował graczom Razer — jakość tworzywa sztucznego może i nie powala, ale same elementy wykonane są naprawdę fajnie. Krzyżak działa na tyle fajnie, że platformówki były mi z nim niestraszne — co wcale nie jest takie oczywiste. Gałki analogowe to liga, którą chętnie powitałbym w Nintendo Switch. Dzieli je przepaść.

Ostatnim elementem Razer Kishi o którym jeszcze nie wspominałem jest gniazdo ładowania USB typu C. Znalazło się ono w dolnej części kontrolera, kawałek pod prawym analogiem. Samego kontrolera nie ładujemy — nie posiada on żadnego wbudowanego akumulatora, ale w ten sposób możemy podładować nasz smartfon — bez przerywania zabawy. Co istotne: wszystko jest na tyle fajnie wymierzone, że przy trzymaniu kontrolera można kontynuować zabawę bez irytacji o przeszkadzający kabel.

Razer Kishi: fajny kontroler, ale w co na nim grać?

Kiedy opowiadałem znajomym o tym sprzęcie i tym jak bardzo zachwyca mnie wizja przenośnego grania przyszłości — regularnie padało pytanie: w co na tym grać. No i cóż mogę odpowiedzieć: we wszystko, co ma wsparcie kontrolera!

W pierwszej kolejności odpaliłem oczywiście Granie w Chmurze od Microsoftu. I właśnie tak wygląda moja wizja gier przyszłości — bawiłem się świetnie, byłem zafascynowany tym połączeniem i że to wszystko działa. A może raczej: działało, bo od oficjalnego startuje xCloud mam ciągłe problemy z połączeniem i lagami — na tyle uciążliwe, że rzecz stała się właściwie niegrywalna. Czekam na jakieś łatki i poprawę, bo obecnie doświadczam tego, co wielu komentujących moje pierwsze wrażenia którymi dzieliłem się tuż po odpaleniu usługi w sierpniu. Poza tym usługa wspiera także inne streamingi gier: Google Stadia oraz GeForce Now, ale niestety nie miałem szans ich przetestować.

Ale nie samym graniem w chmurze człowiek żyje — na Androidzie nie brakuje gier wspierających fizyczne kontrolery. Ja wiem że przeszukiwanie Sklepu Play trochę mija się z celem, bo tam to trochę jak szukanie igły w stogu siana. Razer najwyraźniej też zdaje sobie z tego sprawę, bo przygotował specjalną aplikację Razer Kishi, która posłuży jako launcher dla zainstalowanych na naszym smartfonie produkcji — a także jako katalog polecanych gier, którymi warto się zainteresować w kontekście dodatkowego kontrolera. Wszystkie zostały one podzielone gatunkami (w sumie jest ich 10), a każda tamtejsza produkcja jest odnośnikiem do Sklepu Play. Jest w czym wybierać — i naprawdę trudno narzekać na nudę. Nareszcie gracze mobilni mogą stanąć oko w oko w sieciowych rozgrywkach z konsolowcami, z padem dłoni to zupełnie inna zabawa w takie PUBG!

Poza tym, skoro mowa o Androidzie, to w nasze ręce oddano całą gamę emulatorów. Od naprawdę archaicznych konsol, po te nowsze. Kontroler Razer Kishi jest zgodny z większością z nich :).

Wspaniały kontroler dla współczesnych smartfonów

Moja fascynacja mobilnym graniem sięga czasów pierwszego Gameboya / "ruskich" Tetrisów z rynku — i nie osłabła ani trochę. W 2020 wciąż uważam, że granie gdzie tylko zechcemy jest dużo fajniejsze, niż granie przed telewizorem / rzutnikiem / monitorem (niepotrzebne skreślić). Współczesne smartfony to na tyle potężne urządzenia, że radzą sobie z produkcjami jakie swego czasu nie marzyły nam się nawet na najmocniejszych komputerach z akceleratorami 3D ;-). Biblioteka gier puchnie w mgnieniu oka, a usługi oferujące granie w chmurze dopiero raczkują — ale mocno wierzę w ich przyszłość, zwłaszcza w głównym nurcie. Bo przecież wygodniej będzie zapłacić raz i cieszyć się najfajniejszymi grami, niż regularnie inwestować w coraz to nowszy sprzęt, o drogich grach nawet nie wspominając. Razer Kishi udowadnia mi po raz kolejny, że granie na smartfonie może być czymś więcej niż tylko kolejnym nudnym match-3. Największym problemem dla niedowiarków może być próg wejścia — kontroler kosztuje 489 zł. Sporo jak za dodatek do smartfona. Jestem zachwycony i bardzo cieszę się, że do sprzedaży trafiła także wersja dla iPhone'a — bo to on jest moim głównym smartfonem i na nim gram więcej :).

Plusy:

  • granie na smartfonie w zupełnie nowym wymiarze;
  • przemyślana, wygodna, konstrukcja;
  • uniwersalny rozmiar który pasuje do wielu modeli dostępnych na rynku;
  • zamiana smartfona w przenośną konsolę do gier z prawdziwego zdarzenia.

Minusy:

  • cena — próg wejścia dla wielu niedowiarków nie do przeskoczenia.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu