Apple

SteelSeries Nimbus+ to świetny pad który doceniłbym kilka lat temu. Teraz jest… zbędny

Kamil Świtalski
SteelSeries Nimbus+ to świetny pad który doceniłbym kilka lat temu. Teraz jest… zbędny
0

Kontrolery do gier wideo to skomplikowana sprawa. Godzinami można rozprawiać na temat tego, który jest lepszy. To zresztą jeden ze stałych punktów przepychanek między miłośnikami poszczególnych obozów konsol. Dziś jednak o padzie będącym ponad konsolowymi podziałami: SteelSeries Nimbus+. Sprzęcie będącym w stu procentach applowskim. Stworzonym z myślą o urządzeniach Apple, do urządzeń Apple i... żadnych innych, co w gruncie rzeczy nie jest tak dobrą wiadomością, jak mogłoby się wydawać. A już na pewno nie w 2020 roku, kiedy mamy iOS 13.

SteelSeries Nimbus+: kontroler dla użytkowników sprzętów Apple. I tylko dla nich

Zacznijmy może od tego, że granie na smartfonie i tablecie to coraz poważniejsza sprawa. Rynek stale się rozrasta — i choć największe zyski notują tytuły stworzone z myślą o panelach dotykowych, to reszta też radzi sobie coraz lepiej. Ograniczenia związane ze sterowaniem powoli znikają od kiedy użytkownicy mogą spokojnie podłączyć do swoich smartfonów i tabletów myszki, klawiatury i pady. O tym że iPad jako *dodatkowa* konsola sprawdza się w moim przypadku doskonale pisałem już kilka tygodni temu. I od tego czasu nic się nie zmieniło — wciąż pochłaniam kolejne tytuły z App Store'a z dodatkowymi kontrolerami: czasem na większym ekranie, czasem nie. Ale do wielu z nich nie wyobrażam sobie zasiąść bez pada. I przez ostatnich kilkanaście dni korzystałem z pada SteelSeries NIMBUS+ którego cena odstrasza, a... co z całą resztą?

SteelSeries Nimbus+ solidnie wykonany pad, granie na którym jest czystą przyjemnością

Wystarczy szybki rzut oka na kontroler by wiedzieć czego mniej-więcej się po nim spodziewać. Nie ma tutaj żadnych czarów, udziwnień i wariacji które mogłyby wprawić zaprawionych w bojach graczy w zdziwienie. Rzekłbym nawet, że to najbardziej klasyczna z możliwych konstrukcja: dwie gałki analogowe, krzyżak, dwa triggery, dwa bumpery — a w bonusie jeszcze trzy przyciski funkcyjne po środku urządzenia. Kształt pada też niespecjalnie wyróżnia się na tle rynkowej konkurencji: ot, mniej lub bardziej przypominająca najpopularniejsze pady konstrukcja. Tym jednak w czym SteelSeries NIMBUS+ punktuje jest dedykowane "gniazdo" na wpięcie chwytaka do smartfona. Wciskając będący częścią zestawu chwytak, użytkownicy mogą wygodnie zamontować smartfon bez pogoni za nakładkami na inne kontrolery. Ale zaraz do niego dojdziemy: po kolei.

Konfiguracja kontrolera to czysta przyjemność — włączamy, łączymy w ustawieniach Bluetooth i... to po prostu działa. Przyznam, że jestem wielkim fanem tego, jak kontroler SteelSeries NIMBUS+ leży w dłoniach — zaś korzystanie z tamtejszego krzyżaka to czysta przyjemność. Zdecydowanie bliżej mu do tego znanego z kontrolerów do Xbox One, niż Dual Shocka 4 — i akurat w tym konkretnym przypadku, to dla mnie ogromny atut. Analogi, przyciski, i bumpery — również świetnie działają i nie mam żadnych "ale". Potrzebowałem chwili by przywyknąć do triggerów, które są duże — ale umiejscowione jakby... trochę wyżej? W każdym razie — po kilkunastu minutach zabawy pamięć mięśniowa robiła swoje.

Sprzęt, jak już wyżej wspomniałem, ma też specjalny uchwyt, w którym można bez problemu zamontować smartfon. Jest on regulowany, dzięki czemu sprawdzi się zarówno przy mniejszych, jak i większych, urządzeniach. Wkładamy telefon i możemy udawać, że jest on handheldem z prawdziwego zdarzenia. Szczerze? Jako osoba wychowana na konsolach przenośnych i mająca w swoim życiu przegranych setki godzin na GameBoyu (także Advance), DSie, 3DSie, PSP i Vicie — kompletnie tej idei nie kupuję. Może jestem za stary, może zbyt wygodnicki, ale po kilku podejściach uchwyt wylądował w pudełku, a ja skupiłem się na tablecie. Odnośnie samego uchwytu: no cóż, działa, spełnia swoją rolę, chociaż montowanie go w padzie nie należy do rzeczy jakoś specjalnie łatwych i intuicyjnych. Może po czasie dochodzi się do wprawy, ale nie da się ukryć, że pierwsza styczność może być dość problematyczna i nie powiedziałbym, by było to zadanie dziecinnie proste. Właściwie biorąc pod uwagę te druty które wkłada się kontroler pokusiłbym się nawet o ostrzeżenie, by najmłodszych trzymać od tego z daleka.

SteelSeries Nimbus+: jest świetnie, ale w tej cenie jednak oczekiwałbym czegoś... ekstra?

Jeżeli miałbym wskazać elementy które w padzie SteelSeries Nimbus+ mi się nie podobają — byłoby mi naprawdę trudno. Urządzenie świetnie leży w dłoni, uchwyt jest w 100% opcjonalny i nikt nie zmusza do korzystania z niego — to odpada. Zatem największym problemem będzie gniazdo ładowania (wyobrażacie sobie, że sprzęt zasila się... kablem Lightning?!) i cena. iPhone'a od kilku lat ładuję wyłącznie bezprzewodowo — a jako że ilość gniazdek jest ograniczona, musiałem chwilowo odłączyć jedno USB-C by zrobić miejsce dla naładowania pada. Przez tych kilkanaście dni zrobiłem to jednak dosłownie raz. I tylko raz. Grałem na nim regularnie, codziennie, ale najwyraźniej nie na tyle długo, by go rozładować. Producent na opakowaniu zapewnia, że w pełni naładowane baterie wystarczą na 50 godzin zabawy. Szczerze? Wątpiłem w to, ale po grubo ponad 30 godzinach spędzonych z padem SteelSeries Nimbus+ jestem w stanie uwierzyć w te zapewnienia. Nie, nie zdążyłem go jeszcze rozładować.

Jeżeli zaś chodzi o cenę — i sam zakup tego sprzętu — to przed sobą nie byłbym w stanie go usprawiedliwić. Owszem: to jest doskonały pad, który ładuje się rzadko, działa świetnie, jest wygodny, a jego konfiguracja na urządzeniach Apple nie stanowi najmniejszego problemu. W mig łączy się z iPhonem, iPadem i komputerem z macOS — to przetestowałem na własnej skórze, ale podobno tvOS też nie stanowi dla niego większego wyzwania. Certyfikat Apple jednak zobowiązuje. I pewnie pisząc o tym kontrolerze rok wcześniej miałbym na niego zupełnie inne spojrzenie.

Najnowsze wersje systemów giganta z Cupertino pozwoliły bez najmniejszego problemu podłączyć najpopularniejsze pady: te od Xboxa One oraz PlayStation 4, a nie jest żadną tajemnicą, że kosztują one mniej i... są bardziej uniwersalne. Bo możemy podłączyć je do całego szeregu innych sprzętów — ot, chociażby do konsoli, komputera z systemem innym niż macOS, a także smartfonów i tabletów z Androidem. SteelSeries dla Windowsa i Androida przygotował osobny model kontrolera: nieco tańszy Stratus Duo. I nawet jeżeli w standardzie nie mają one uchwytów dla smartfonów, to nic straconego — bo takowe można do nich dokupić. W końcu to jedne z najpopularniejszych padów na świecie, po które każdego dnia sięgają miliony graczy dookoła globu. Ale jeżeli cena nie zwali was z nóg, a potrzebujecie kontrolera wyłącznie do ekosystemu Apple: SteelSeries Nimbus+ to produkt który warto mieć na oku. Świetna konstrukcja, wysoka jakość wykonania i długi czas pracy na jednym ładowaniu to atuty obok których trudno przejść obojętnie. Jestem tego najlepszym przykładem.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu