Elgato poszerza swoją ofertę o nową lampę. Ring Light jest, jak sama nazwa wskazuje, świetlnym pierścieniem, który ma w równomierny sposób rozjaśniać scenę (szczególnie w przypadku portretów) oraz eliminować cienie. Co jeszcze ma do zaoferowania?
Oświetlenie pierścieniowe to całe mnóstwo zalet. W stosunku do konwencjonalnych lamp promienie światła są inaczej rozpraszane, co znajduje zastosowanie w innych scenariuszach. Mam tutaj na myśli w szczególności portrety oraz ujęcia tzw. „główki”.
Pierścień nie świeci nam prosto w twarz, ale rozjaśnia ją po bokach, bo poprawia rysy i przede wszystkim nie oślepia. Nie musimy mrużyć oczu, próbując dojrzeć gdzieś tam pomiędzy obiektyw aparatu. A skoro o aparacie mowa…
Elgato Ring Light jest sprzedawana w zestawie w mocowanym do blatu statywem teleskopowym o maksymalnej wysokości 74 cm. W pudełku znajdujemy jednak też dodatkowe mocowanie, które przykręcamy wewnątrz pierścienia. W ten sposób otrzymujemy gwint 1/4” pozwalający nam na przytwierdzenie aparatu, kamery lub dowolnego innego urządzenia o maksymalnej szerokości 31 cm i wadze do 2 kg.
To wszystko sprawia, że Elgato Ring Light jest bardzo wszechstronnym rozwiązaniem dla twórców różnego rodzaju treści. Szczególnie, że całość jest kompatybilna z uchwytem Multi Mount, który Elgato ma również w swojej ofercie. To sprawia, że wydając kilkaset złotych więcej możemy stworzyć elastyczną konstrukcję, która doskonale wpisze się w nasze potrzeby.
Lampa i jej możliwości
Sama lampa mierzy 205 x 205 x 18 mm. Powierzchnia świecąca to łącznie ok. 490 cm kwadratowych. Zastosowanie znalazło tutaj 160 diod LED marki OSRAM oraz kilka warstw rozpraszających (dyfuzyjnych). Łącznie mają one dawać światło o jasności 2500 lumenów przy poborze mocy na poziomie 45W (producent podkreśla, że to znacznie mniej niż w przypadku tradycyjnych soft boksów). Zastosowane LED-y oraz konstrukcja samej lampy mają zapobiegać nagrzewaniu się, przez co nawet długotrwałe sesje przy takim oświetleniu nie powinny sprawić, że będziemy czuli się jak w saunie.
Te 2500 lumenów to w zdecydowanej większości przypadków wystarczająca jasność – nie ma znaczenia, czy robimy właśnie sesję zdjęć do recenzji smartfona czy nagrywamy wideo z wąskim kadrem, w którym jest tylko nasza twarz. Nie ma potrzeby stosowania dodatkowego doświetlenia – Ring Light jest samowystarczalny pod tym względem.
A nie można zapominać, że lampa daje nam spore możliwości konfiguracji. W przeciwieństwie do poprzednich produktów tego typy ze stajni Elgato mamy tutaj dwa fizyczne przyciski pozwalające nam sterować jasnością oraz temperaturą światła. Do dyspozycji mamy zakres pomiędzy 2900 a 7000 K (a więc identyczny jak w opisywanej jakiś czas temu Key Light). Oczywiście nie zabrakło też fizycznego guziczka on/off.
Ring Light + WiFi = jeszcze więcej opcji
Możemy jednak też wykorzystać wbudowany w lampę moduł WiFi i podłączyć ją do naszej sieci. I tu otwiera się przed nami pewien wachlarz możliwości, bo Elgato posiada aplikacje na Windows, macOS, Androida oraz iOS. Możemy sterować lampą w zależności od tego, gdzie jest nam wygodniej. W praktyce to sterowanie sprowadza się do włączania/wyłączania i dwóch suwaków – temperatury oraz jasności.
Wisienką na torcie jest natomiast kompatybilność z urządzeniami typu Stream Deck. Jeżeli więc mamy taką kostkę podłączoną do komputera, możemy ją skonfigurować w taki sposób, by stała się pilotem dla naszego Ring Light. I to naprawdę wygodne rozwiązanie.
Elgato Ring Light - czy warto?
Ring Light nie jest tanim gadżetem. Za lampę przyjdzie nam zapłacić niespełna 200 euro (póki co nieznane są polskie ceny). Prawdę mówiąc nie jest też po prostu „gadżetem”. W zamian otrzymujemy bowiem sprzęt, który z pewnością będzie bardzo pomocny w codziennej pracy lub realizowaniu naszego hobby. Można zatem zakładać, że taka inwestycja szybko się zwróci. Zalety lampy są oczywiste. Z wad można wymienić czasami kapryśnie działające WiFi i brak podstawy w zestawie (trzeba ją dokupić osobno – w pudełku mamy tylko uchwyt do blatu).
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu